ks. Mariusz Synak

Warsztaty translatorskie - Koń Lube część I

prezentacja youtube 53 min: 




Moi Drodzy, „słowo się rzekło, kobyłka u płota”, jak mawia stare porzekadło, pasujące jak ulał do dzisiejszych rozwżań. Ale to nie o płotach będziemy sobie rozprawiać. Podczas tego i kolejnego spotkania z cyklu Rozterki translatorskie zajmować się będziemy tłumaczeniem pewnego rosyjskiego utworu, który – sądząc po liczbie wyświetleń na youtube i stronach poświęconych piosenkom i poezji – jest niezwykle popularny i ceniony w kręgach ludzi zainteresowanych rosyjskim folkiem, muzyką współczesną i wschodnimi klimatami w ogóle. Funkcjonuje już w naszej kulturze kilka jej przekładów (najbardziej znane spośród nich to prace pani Renaty Miłosz i pana Andrzeja Mireckiego) i parę coverów, czyli amatorskich wykonań i interpretacji, stąd nasza praca – w odróżnieniu od wielu wcześniejszych wysiłków z tego cyklu – nie będzie pionierska. 

Dla nadania atrakcyjności tematowi postanowiłem nieco zmienić konwencję naszych pogadanek - tym razem pobawimy się wspólnie w tłumaczenie rzeczonego wiersza. Rozterki niechaj przekształcą się w swego rodzaju warsztaty translatorskie, podczas których będziemy mozolnie przedzierać się przez zawiłości oryginału i meandry sztuki wierszowania, nie obejdzie się bez wątpliwości, bez brnięcia w ślepe uliczki poezji, ale dla rozładowania napiętej roboczej atmosfery postaram się okrasić nasz materiał kilkoma akcentami ironii bądź lekkiego humoru. Co prawda nie takiego, że koń by się uśmiał, ale zawsze humoru. Uff, zagalopowałem się chyba z tym wstępem. I znów uwaga jakże na miejscu… Oczywiście, przedmiotem naszego zainteresowania będzie utwór z repertuaru grupy Lube pt. „Koń”, znany dużej części naszych Czytelników. Piosenka chwyta za serce, więc nie powinno dziwić mnóstwo komentarzy, wrzucanych do wyszukiwarek zapytań, próśb o tłumaczenie, o warianty fonetyczne tekstu rosyjskiego, o chwyty gitarowe, w końcu o polskie wersje językowe. Dodać do tego należy emocjonalne dyskusje w sieci, toczące się z reguły w komentarzach pod zamieszczanymi próbami tłumaczeń lub wspomnianymi coverami. 

Na czym polega jej fenomen? Dlaczego na pozór prosty utwór z prostym tekstem opisującym proste zjawiska, zwykłe na pozór wydarzenie - spacer po nocnym polu pewnej letniej nocy tak mocno zapada w serce i pamięć słuchacza? Sekret tkwi – moim zdaniem - w prostocie, z jaką autor tekstu opisuje piękno swej ziemi rodzinnej i sposobie, w jaki wyraża swe uczucia do Ojczyzny. Nie ma banału, nie ma sloganów, nie ma ckliwości, nie ma sentymentalizmu, a nawet jeśli ktoś by się go doszukał, to nie byłby to ten z gatunku tanich. Jest za to naturalność, szczerość, prostota. Do tego doskonale skomponowana, znowu prosta muzyka. 

Przy pobieżnym słuchaniu można odnieść wrażenie, iż pochodzi gdzieś mniej więcej z wieku XIX – nawiązuje swą treścią do znanych dumek i pieśni ludowych z tego okresu. Ale nie - autor tekstu rocznik 65-ty, Aleksandr Szaganow, absolwent Moskiewskiego Instytutu Łączności i Informatyki, z wykształcenia inżynier dźwięku. Znany autor tekstów, kierownik wielu projektów muzycznych, pieśniarz. Muzykę skomponował założyciel zespołu Lube, Iwan Matwijenko. Mamy więc przed sobą produkt jak najbardziej współczesny. Przyjrzyjmy mu się zatem bliżej i przystąpmy do pracy. 
Tradycyjnie zacznijmy zatem od refrenu. Sęk w tym, że nie ma tu refrenu. Kolejnych sześć zwrotek regularnego na pierwszy rzut oka ośmio – w pierwszych dwóch wersach i dziesięcio – w kolejnych dwóch zgłoskowca zostało napisane bez refrenu, czyli osiem, osiem, dziesięć dziesięć, kolejna strofa osiem, osiem, dziesięć dziesięć i tak dalej. Co w zamian? Umowną funkcję refrenu pełni i charakteru utworowi nadaje pierwsza zwrotka, a dokładnie jej dwa ostatnie wersety. Zatem zabierzmy się za pierwszą zwrotkę. Wszystkie sześć strof będziemy omawiali w podobny sposób – najpierw przybliżę treść w tłumaczeniu roboczym, potem analiza sensu i ewentualnych trudności, następnie kompletowanie słownictwa i pojęć, po czym wszystko to spróbujemy wcisnąć w rym i rytm utworu. 

W skrócie przedstawię rymy:

Выйду ночью в поле с конём,
Ночкой тёмной тихо пойдём
Мы пойдём с конём по́ полю вдвоём, 
Мы пойдём с конём по по́лю вдвоём. / x2

Robocze tłumaczenie, czyli takie bez zbędnych ingerencji, przybliżające w miarę dokładnie treść wiersza:
 
Wyjdę nocą z koniem na pole,
ciemną nocką cicho pójdziemy
pójdziemy z koniem po polu we dwóch, 
pójdziemy z koniem po polu we dwóch.

Problem z tłumaczeniem zaczyna się już na wstępie. Osiem rymów w czterech wersach, czyli zdaniach oryginału to niemało. Trzeba podkreślić – jednakowych rymów, typu A. Na dwadzieścia słów osiem z nich rymuje się jednakowym rymem. Owszem, słucha się przyjemnie, natomiast dla tłumacza jest to nie lada wyzwanie. Na pierwszy rzut oka już w pobieżnym roboczym tłumaczeniu mogą pojawić się rymy, łudząco podobne do oryginalnych– pole, koniem, dwoje. Ale nie, nie idźmy tą drogą, ślepa to uliczka, ponieważ dwoje po rosyjsku nie oznacza tego samego, co dwoje po polsku. Koń i jego właściciel to dwaj wędrowcy, nie dwoje. Chyba że właścicielem konia jest kobieta lub dziecko. Albo też koń jest klaczą. Mówiliśmy o tym w którejś z pogadanek przy okazji trudności tłumaczeniowych. Z drugiej strony dla zachowania specyficznego brzmienia utworu aż chciałoby się powtórzyć pewną sekwencję słów i rymów. A jeśli tak, to musimy, a przynajmniej dobrze byłoby zachować akcent na ostatniej sylabie – пойдём с конём вдвоём … Jak z tego wybrnąć? Mało mamy w języku polskim słów jednosylabowych, a jeszcze mniej będzie się ze sobą rymowało. Po dłuższych poszukiwaniach w zakamarkach umysłu wybór padł na: łan, dal, tak, tam… Gdzieś po drodze blisko użycia był również „w takt” i „wraz”. Pójdę w nocny łan? „Wyjdę z koniem na/w nocny łan i ruszymy cicho w dal…”. Można? Czy można ruszyć w łan? Co dokładnie oznacza to słowo? Z definicji łan to a. dawna jednostka powierzchni, b. zbiór części zielnych roślin na danej powierzchni, np. łan żyta. Zaczyna brzmieć ciekawie. Rozpatrzmy tę propozycję. Może więc dal – łan? Jeśli chcemy przetłumaczyć tekst, nie zaś zinterpretować, to musimy zawrzeć w nim informację, iż: „wyjdę/pójdę, ja, koń, noc, pole, cicho, idziemy”. 

Propozycja – 
Pójdę nocą z koniem, gdzie łan 
Cicho poprowadzi nas w dal, 
Pójdę z koniem tak, w pole cicho w dal, 
pójdę z koniem w pole, w cichą dal.
 
Policzmy zgłoski – 8, 8, 10 i…9. Ale przecież można zaśpiewać (wszak to wiersz śpiewany) chichą dal jako ci-ichą lub cich-ąą. Autor tekstu również potrafi nie być konsekwentny w liczbie zgłosek w ostatnim wersie, o czym później. A propo’s cichej – oryginalne brzmienie kolędy „Cicha noc” dokładnie w taki sposób rozwiązuje problem braku jednej zgłoski, posłuchajmy: „Stille Nacht, heilige Nacht” – jak słyszymy, trzy Stille zmienia się w cztery Sti-ille. W polskim tłumaczeniu ta specyfika znika – ci-icha, świę-ęta – mamy po trzy. Niemałą trudność sprawia istnienie w dziesięciozgłoskowcu rymów wewnętrznych (nie wiem, jak nazywają je fachowcy, ja roboczo ochrzciłem je takim mianem) – „с конём -  пойдём”. Wyszukane wcześniej przez nas słowa szczęśliwie dadzą się ułożyć w podobny, choć znacznie mniej zgrabny rym – „z koniem tak, cicho w dal”. Uważny słuchacz powinien zadać w tym momencie pytanie: „Dlaczego dwa ostatnie wersy mimo pozornie jednakowego brzmienia różnią się między sobą”? „Pójdę z koniem tak, w pole cicho w dal” – pierwszy i: „pójdę z koniem w pole, w cichą dal”. Dziękuję za pytanie, już spieszę odpowiedzieć. Inaczej pada akcent w trzecim, a inaczej w czwartym wersie - każdy trzeci werset każdej zwrotki oryginału posiada akcent padający na 6. zgłoskę, natomiast w czwartym wersie akcent jest ruchomy, choć przeważnie pada na siódmą. Posłuchajmy - niby to samo, a nie to samo: „Мы пойдем с конем по полю вдвоем. Мы пойдем с конем по полю вдвоем”. Musimy zatem szukać nieco innego rytmu, a więc wstawić krótkie „tak” – „pójdę z koniem tak”, otrzymując dzięki temu stały rym na - uwaga – piątej zgłosce, ale dla rytmiki wiersza nie jest to istotne: „Pójdę z koniem tak, w pole cicho w dal”. I wówczas wszystko gra.
 
Ale nie upajajmy się przedwcześnie łatwym sukcesem - ten zbiór rymów musi wrócić jako pointa – ostatni wers wiersza powtórzy tę kombinację słów, a więc i rym. Trzeba o tym pamiętać, by w translatorskim zapale nie stracić czasu i energii na podążanie drogą, z której nie będzie wyjścia na pozycję, dogodną dla naszego rymu. Jeszcze jedna wątpliwość – w oryginale mamy „wyjdę nocą z koniem na pole”. Więc może lepiej: „Wyjdę z koniem nocą, gdzie łan cicho poprowadzi nas w dal”? lub „a łan cicho poprowadzi nas w dal?” Drugi wariant brzmi wg mnie bardziej poetycko. Obsiany łan, ar, hektar może się ścielić, złocić (zbożem rozmaitem), ale raczej rzadko zdarza się, by prowadził. Ale–„poezja rządzi się swoimi prawami”, więc wybierzmy z tych dwóch wyrażeń to, które brzmi a. zgrabniej, b. bardziej logicznie: „Pójdę z koniem (domyślnie – tam), gdzie łan…”. Tym sugerujemy, iż samo pole i cel eskapady jest wędrowcowi znany, co znajduje odbicie w tekście, gdyż nasz podmiot liryczny w zwrotce trzeciej jawi się właścicielem tej ziemi. 
Podsumowując – na razie idzie w miarę składnie. W ten sposób otrzymaliśmy następujący wariant:

Pójdę z koniem nocą, gdzie łan
Cicho poprowadzi nas w dal,
Pójdę z koniem tak, w pole, cicho w dal
Pójdę z koniem w pole, w cichą dal.
Zwrotka druga, robocze tłumaczenie: 
Nocą w polu zachwycające piękno/wspaniałość gwiazd,
nie widać w polu nikogo,
tylko my z koniem idziemy po polu,
tylko my z koniem idziemy po polu. 
Rymy tradycyjnie A-A, czyli „благодать- не видать”, reszta już nam znana, ale w nieco innej formie – nie „wyjdę z koniem”, ale już „idziemy z koniem”, czyli logiczne następstwo wyjścia z koniem w pierwszej zwrotce.
 
Co z nocnym niebem? Mam podstawy sądzić, iż autor oryginału ma na myśli w pierwszej kolejności piękno gwiazd, nie ich liczbę. Oczywiście, jeśli w czystym niebie widać gwiazdy, to znaczy, że jest ich tam wiele. Ale to nie ich liczba, lecz skutek tej mnogości – blask wywołuje opisywany stan rozkoszy, zadowolenia, szczęścia. Gwiazdy mają to do siebie, że świecą, dzięki czemu są zauważalne. Благодать w tym znaczeniu nie jest łaską owych gwiazd, lecz określeniem stanu, jaki ich wspaniały blask wywołuje u naszego wędrowca. Sądzę, że właśnie w tym sensie owo słowo zostało przez autora użyte. 
Gwiazdy emitują blask. W nocnym, czystym niebie będzie to blask jasny, czysty, może ciepły, cudny. Które ze słów najtrafniej mogłoby oddać myśl i emocje autora? Policzmy – w tej zwrotce naliczymy słowo „pole” aż cztery razy. Jak powiedziałem na wstępie, jest to piosenka prosta, tekst napisany jest prostym językiem, ciut stylizowanym na dialekt prowincjonalny, wiejski lub nieco archaizujący – użyte дай-ка, ай, алый-да, али есть, али нет, , всяко пройдет (do tego wyrażenia wrócimy przy omawianiu ostatniej zwrotki) i полюшко. Oznacza to, że autor nie chciał unikać powtórzeń, prosty język ma za zadanie oddać proste uczucia, a w swej prostocie trafić do serca wprost. Wybierzmy zatem słowo proste, które mogłoby jednocześnie wyrazić zachwyt, jak i opisać stan nocnego nieba i zrobić to w sposób możliwie najprostszy.

Stawiałbym na „cudny”. Gwiazd cudny blask – mamy więc i wskazówki dotyczące pogody – czyste, ciche, spokojne niebo. Stan wędrowca – głęboki zachwyt nad tym, co widzi, czego świadkiem i uczestnikiem zarazem się staje. „W nocnym niebie gwiazd cudny blask”? Czemu nie? Osiem głosek, w sam raz na początek drugiej zwrotki. Kolejny werset - puste pole oznacza, że nikogo na nim nie ma, a przynajmniej nikogo nie widać. Jeśli użyjemy tu pięknego, staropolskiego określenia żywcem wziętego ze słownika imć pana Onufrego Zagłoby: „wokół żywego ducha” i przetworzymy je dla potrzeb naszego ośmiozgłowcowca, łącząc z rymem „blask”, otrzymamy „żywej duszy wokół nas”, gdzie wo-okół lub wokó-ół będzie pełniło rolę sylaby dodatkowej. W kolejnych dwóch wersach mamy do wykorzystania znane nam już z pierwszej zwrotki rymy, ale musimy je nieco zmodyfikować, bo w tym miejscu tkwi wcale niemały haczyk. Najprościej powtórzyć znane nam już z pierwszej zwrotki wersy, zamieniając tylko „pójdę” na „idę”. Jak powiedziałem, tu już „idziemy z koniem”, a nie „pójdę z koniem”. Autor ukazując pustkę wokół, brak żywego ducha podkreśla ten fakt, mówiąc: „Только мы с конем по полю идем”. Wypadałoby oddać owo „tylko”, podkreślające wspomnianą pustkę. Jeśli tak, dochodzą dwie zgłoski. Musimy zatem pokombinować. Oczywiście, rymy (czyli słowa) zostawiamy te same. Ponownie słyszymy zmienny akcent – по полю i по полю, więc i my nie pozostaniemy dłużni tekstowi, wprowadzając dwusylabowe „tylko” i po raz kolejny dodamy jednosylabowe „tak”, otrzymując: „Tylko z koniem tak, polem cicho w dal” – trzeci wers i czwarty: „Tylko z koniem idę cicho w dal”. 

No proszę, rozciągając ci-icho właśnie znaleźliśmy rozwiązanie, które trafi do finalnego tekstu tłumaczenia:
W nocnym niebie gwiazd jasny blask,
żywej duszy wokół nas,
tylko z koniem tak, polem cicho w dal,
tylko z koniem idę cicho w dal.
Kolejna, trzecia już zwrotka. Tekst roboczy tłumaczenia: 
Dosiądę/wsiądę na konia, 
po polu mnie nieś, 
po bezkresnym mym polu, 
po bezkresnym mym polu.
 
Od tej chwili akcja nabiera tempa – wędrowiec staje się jeźdźcem. Dowiadujemy się, że być może jest on właścicielem lub dzierżawcą tej ziemi – по полю моему, i że rola nie należy do małych, ponieważ nawet mimo zmiany punktu widzenia na wyższy nie można dostrzec granic. O ile polecenie dane koniowi można w miarę sprawnie przetłumaczyć np. w formie: „nieś mnie po mym polu, nieś”, to z początkiem zwrotki mamy problem. Może „grzbiet”? Siądę na twój grzbiet, a ty mnie nieś? Powiedzmy, że słabo, ale brzmi. Jeśli nie znajdziemy czegoś lepszego, przeprosimy się z grzbietem. Może „gdzieś”? Wówczas „nieś”. Ale gdzie miałoby być owo nieokreślone gdzieś? Zgodnie z poleceniem jeźdźca koń ma go nieść (w domyśle pędzić) po polu, i jak wyniknie z kolejnej zwrotki, prawdopodobnie na wschód, w kierunku, z którego budzi się dzień, lub na jakieś wzniesienie, z którego owo wschodzenie będzie dobrze widoczne. Może „ten” i „hen”? A ten poniesie mnie hen? Może znów sięgniemy do Zagłoby i pożyczymy od niego kresowe „het”? Trudna sprawa. Wsiądę na konia… Jeśli polecenie brzmi – ty mnie nieś, to w podobnej formie powinien brzmieć pierwszy człon tego wyrażenia. Również powinien dla porządku wystąpić tryb rozkazujący. Polecenie lub zachęta, może prośba – weź mnie na grzbiet. Spróbujmy jakoś nadać temu wyrażeniu sens i wcisnąć w osiem zgłosek: „Ty na grzbiet, mój druhu, mnie weź”. „Nieś mnie po mym polu, nieś” Jeśli polecenia, czyli dwa pierwsze wersy zwrotki połączymy spójnikiem „i”, dodatkowo przeciągając po-ole tak, jak „Ci-icha noc”, otrzymujemy zupełnie zgrabny dwuwiersz. Trzeba tu zauważyć, iż koń niesie jeźdźca inaczej niż np. jeździec niesie koniowi obrok. Koń poniósł, a więc popędził, pogalopował, może nawet ruszył w cwał, osiągając umowną prędkość wiatru: „Niczym wiatr po polu mnie nieś”, „niczym wicher w pole mnie nieś”, „ty, jak wiatr, po polu mnie nieś’? Trudny wybór. Nieś z powtórzeniem ładnie brzmi pod warunkiem, że odbiorca skojarzy owo niesienie z pędem konia, a o to dziś z wielu przyczyn coraz trudniej. Pozostawmy tę kwestię otwartą.

 Co dalej? W tej zwrotce znany nam zestaw słów i rymów o polu, koniu i cichej dali ustępuje miejsca innemu wyrażeniu – bezkresnemu polu. Zdanie wzbogacone jest, podobnie jak widzieliśmy w pierwszych dwóch zwrotkach, o wewnętrzny rym – „по бескрайнему полю моему”. Powinniśmy (rymując) oddać słowami fakt, iż a. pole nie ma widocznych granic, b. należy do właściciela. Reszta informacji zawarta jest w pierwszym dwuwierszu: „Ty na grzbiet, mój druhu, mnie weź”. Bezkresne pole – to pierwsze, co przychodzi na myśl przy poszukiwaniu odpowiednich określeń. Brzmi bardzo dostojnie i majestatycznie. Pole tym razem zamieńmy na znany nam już „łan”, dla zróżnicowania tekstu. Dodatkowo dość łatwo zrymujemy go z „tam”, jako wskazaniem konkretnego (w odróżnieniu od „gdzieś”) kierunku. Otrzymujemy: „Śmiało nieś mnie tam, gdzie bezkresny łan, nieś mnie tam, gdzie bezkresny szumi łan”. Sprawdźmy zgłoski – po osiem i po dziesięć. Rymy A-A, B-B (powtórzony, na wzór oryginału „łan” plus wewnętrzne – tam – łan:

Ty na grzbiet , mój druhu, mnie weź
i nieś mnie po mym polu, nieś.
Śmiało nieś mnie tam, gdzie bezkresny łan,
Nieś mnie śmiało gdzie bezkresny szumi łan.

Mamy za sobą połowę pracy. Poszło zupełnie sprawnie, bardzo dziękuję Wam, moi Drodzy za pomoc i cierpliwość w rozwiązywaniu niełatwej zagadki, miejmy nadzieję, że starczy nam weny i zapału przy pracy nad drugą połową tego jakże wspaniałego utworu. Zapraszam do udziału w drugiej części naszych Warsztatów.

zdj. www.Fera.pl