ks. Mariusz Synak
Wysocki - rocznicowo słów kilka
Szczęść Boże, witam Was serdecznie, moi drodzy i zapraszam do lektury tekstu poświęconego człowiekowi, któremu przyszło żyć w ciężkich czasach, obdarzonemu talentami, które wymuszały na nim piętnowanie fałszu, niesprawiedliwości, dzięki którym mógł głośno domagać się prawdy w epoce powszechnego kłamstwa. Przenieśmy się zatem do innego lipca, do roku 1980, do stolicy ówczesnego Związku Radzieckiego - Moskwy. Co się tam wówczas działo?
Oj, działo się… Dużo ważnych rzeczy - początek oficjalnej radzieckiej interwencji w Afganistanie i letnie, bardzo dziwne w swym charakterze igrzyska olimpijskie. Dziwne i nietypowe – historyczny już gest Kozakiewicza, świetna jazda Kowalczyka, cały deszcz medali, które pod polityczną nieobecność dużej części zachodniej konkurencji masowo zaczęły zdobywać reprezentacje innych krajów, w tym Polski. W połowie tak udanych dla obozu socjalistycznego igrzysk rozentuzjazmowana Moskwa jednak zamarła. Lotem błyskawicy rozniosła się przejmująca wieść o śmierci człowieka, który już za życia zdążył stać się dramatycznym symbolem - walki o prawdę, o godność, o wolność. Odszedł jeden z geniuszy rosyjskiej sceny i poezji – Włodzimierz Siemionowicz Wysocki.
Pędził przez życie, żył bardzo intensywnie, płacąc za to (wraz z najbliższymi) ogromną cenę. W czasie swojego krótkiego życia wielokrotnie ocierał się o śmierć, ale za każdym razem lekarze wyciągali go z zapaści, stanów śmierci klinicznej, głębokiego zatrucia alkoholowego i narkotykowego. Tym razem, we wczesnych godzinach rannych 25 lipca, przeżywszy lat 42, odszedł na zawsze. Dlatego też właśnie Wysockiemu chciałbym poświęcić dzisiejszy tekst, dla potrzeb którego przygotowałem kilka utworów. A wszystko po to, by choć troszkę przybliżyć wam, moi Drodzy, sylwetkę mistrza. Oczywiście, w obliczu ponad sześciuset wierszy i piosenek dzisiejsza antologia wypada bardziej niż skromnie, by nie rzec niesłychanie blado, ale jednak spróbuję. Nie chodzi mi bowiem o przybliżenie samej twórczości, lecz o przedstawienie utworów, nazwijmy je - programowych, czy też bardzo charakterystycznych, w których można dostrzec główne cechy i motywy twórczości Włodzimierza Siemionowicza. Tekstów, z których przebija odpowiedź na pytanie o wyjątkowość artysty, o jego sposób patrzenia na świat, o życiowe motto, o bolesną – przynajmniej w duchowym sensie – egzystencję w ideologicznie zabetonowanym przez komunistów Związku Radzieckim.
Wypłyńmy zatem na głębię – oczywiście, liryczną. W klimacie mickiewiczowskim powinienem zaanonsować: „poloneza czas zacząć”. Ale oczywiście, nie będzie to polonez, natomiast proponuję coś równie klasycznego. Pierwszy utwór - bardzo, ale to bardzo mało znany polskiemu odbiorcy. Funkcjonuje już co prawda tłumaczenie Marleny Zimnej zamieszczone na stronie jej współautorstwa, poświęconej Wysockiemu (wysotsky.com), ale nie znalazłem wykonania tego utworu w języku polskim. Piosenka pod tytułem „Белый вальс”, czyli panie proszą panów. To jedna z moich ulubionych piosenek Wysockiego. Powstała w roku 1978, początkowo dedykowana do filmu „Точка отсчета”, ale ostatecznie (na szczęście, moim zdaniem) nie weszła do ścieżki dźwiękowej tego obrazu – dwa różne światy, zupełnie odmienne klimaty. Utwór nie należy do tych, które pozwolą się łatwo zaszufladkować gatunkowo. Może wojenny, jako jeden z ulubionych motywów Wysockiego? Owszem. Miłosny? Również. Dramatyczny – oczywiście. Głęboko liryczny też. Wszystkiego po trochu.
Zanim zaprezentuję Wam zrodzoną w dużych bólach polską wersję tej piosenki, zwrócę tylko uwagę na kilka trudności w tłumaczeniu. Tekst oparty jest na rytmie na trzy – raz, dwa, trzy… To zwalnia tłumacza z obowiązku sztywnego przestrzegania liczby zgłosek w wersach, natomiast wymusza taki dobór słów i akcentów, by całość mogła być wykonana w rytmie walca. Poza tym – same rymy – nie należą do łatwych, zwłaszcza w refrenie. Gra słów – „podeszła, by do walca prosić cię” i „podeszła, by do życia prosić cię”. Nie udało się uniknąć rusycyzmów – prosić do tańca, do walca – po polsku, ale на вальс – w oryginale. Tę drugą formę spotyka się również w języku polskim, ale brzmi ciut egzotycznie, mimo wszystko. Natomiast w czwartej zwrotce - zaprosić do życia? Cóż, nie jest to najzgrabniejsze sformułowanie, ale lepszego nie znalazłem.
Kolejna rzecz – w obliczu trudności interpretacyjnych pozwoliłem sobie na malutką modyfikację tekstu oryginalnego „Был белый вальс - конец сомненьям маловеров и завершенье юных снов, забав, утех” czyli „Biały walc – kres wątpliwościom niedowiarków, spełnienie wczesnych, młodzieńczych snów, zabaw i rozrywek”. Jak rozumieć „kres wątpliwościom niedowiarków?” Możliwa interpretacja to taka, że ktoś z lat młodzieńczych już nie wierzy, iż mu się powiedzie w dorosłym życiu w sferze towarzyskiej, osobistej. Taki niedowiarek z reguły unika spotkań, wycofuje się gdzieś w tył, stoi po ścianą, nie mówiąc już o zaangażowaniu w taniec. Stąd owo „taneczne maruderstwo”, dla którego inicjatywa, przejmowana przez damy jest jak ratunek, wybawienie. Omawiany fragment przyjął brzmienie:
„Biały walc – samotnych szansa maruderów,
Spełnienie marzeń, zabaw, snów, nieśmiałych tak”.
Cóż, tyle anonsów, a teraz walca czas zacząć. Z ogromną przyjemnością zapraszając Was wszystkich, moi Drodzy do walca, przedstawiam Wam polskie tłumaczenie utworu pt. „Белый вальс”, autor słów i muzyki – Włodzimierz Wysocki.
Какой был бал! Накал движенья, звука, нервов! To był bal – gorączka ruchów, nut i nerwów!
Сердца стучали на три счета вместо двух. I serca biły też na trzy – w walca takt.
К тому же дамы приглашали кавалеров Tym razem damy zapraszały kawalerów
На белый вальс, традиционный - и захватывало дух. Na biały walc, tradycyjnie - i wirował wokół świat.
Ты сам, хотя танцуешь с горем пополам, A ty, choć nie jesteś z tańcem za pan brat,
Давно решился пригласить ее одну, - Już dawno chcesz zatańczyć tylko z nią,
Но вечно надо отлучаться по делам - Lecz obowiązki… Zawsze masz tyle spraw…
Спешить на помощь, собираться на войну. A dzisiaj wojna – taki żołnierza los.
И вот, все ближе, все реальней становясь, I wtem, jak najpiękniejszy w życiu sen,
Она, к которой подойти намеревался, Ta upragniona, którą chciałeś wziąć do tańca,
Идет сама, чтоб пригласить тебя на вальс, - Podeszłą, by na parkiet prosić cię
И кровь в висках твоих стучится в ритме вальса. I krew pulsuje w skroniach w rytmie walca.
Ты внешне спокоен средь шумного бала, Na pozór z chłodną głową – przecież to tylko bal,
Но тень за тобою тебя выдавала - Lecz cień za tobą całą prawdę znał -
Металась, ломалась, дрожала Chybotał się, miotał i drżał
она в зыбком свете свечей. W migocie białych świec.
И бережно держа, и бешено кружа, Obejmij czule ją, szalony zrób krąg,
Ты мог бы провести ее по лезвию ножа, Już wiesz, że nigdy nie wypuścisz jej z rąk,
Не стой же ты руки сложа, Nie stój więc, zrób pierwszy krok,
сам не свой и ничей! Samotnyś jak pies…
Был белый вальс - конец сомненьям маловеров Biały walc – samotnych szansa maruderów,
И завершенье юных снов, забав, утех, - Spełnienie marzeń, zabaw, snów, nieśmiałych tak…
Сегодня дамы приглашали кавалеров - Wieczorem damy zapraszały kawalerów
Не потому, не потому, что мало храбрости у тех. I nie dlatego, nie dlatego, że odwagi chłopcom brak.
Возведены на время бала в званье дам, Na ten wieczór podniesione do godności dam
И кружит головы нам вальс, как в старину. I zawrót głowy – minionych czasów cichy głos.
Но вечно надо отлучаться по делам - Lecz obowiązki – zawsze masz tyle spraw,
Спешить на помощь, собираться на войну. A dzisiaj wojna – taki żołnierza los…
Белее снега белый вальс, кружись, кружись, Wiruje świat, biały walc bielszy niż śnieg
Чтоб снегопад подольше не прервался! I biały puch niech sypie tak bez końca,
Она пришла, чтоб пригласить тебя на жизнь, - A ona przyszła, by do walca prosić cię -
И ты был бел - белее стен, белее вальса. Jak ściana bledniesz, jesteś bielszy od walca.
Ты внешне спокоен средь шумного бала, Na pozór z chłodną głową – przecież to tylko bal,
Но тень за тобою тебя выдавала - Lecz cień za tobą całą prawdę znał -
Металась, ломалась, дрожала Chybotał się, miotał i drżał
она в зыбком свете свечей. W migocie białych świec.
И бережно держа, и бешено кружа, Obejmij czule ją, szalony zrób krąg,
Ты мог бы провести ее по лезвию ножа, Już wiesz, że nigdy nie wypuścisz jej z rąk.
Не стой же ты руки сложа, Nie stój więc, zrób pierwszy krok,
сам не свой и ничей! Samotnyś jak pies…
Где б ни был бал - в лицее, в Доме офицеров, Gdzie tylko był bal – w liceum, w klubie oficerów,
В дворцовой зале, в школе - как тебе везло, - W pałacu, w szkole – szczęście uśmiechało się.
В России дамы приглашали кавалеров Bo w Rosji damy zapraszają kawalerów
Во все века на белый вальс, и было все белым-бело. Od wieków już na biały walc, jaśniało wszystko niczym śnieg.
Потупя взоры, не смотря по сторонам, Przez cichą rozpacz, tłumiąc głuchy krzyk,
Через отчаянье, молчанье, тишину Niosły swą pomoc kobiety co sił.
Спешили женщины прийти на помощь нам, - Nieśmiało tak, w milczeniu ku nam szły -
Их бальный зал - величиной во всю страну. W balową salę cały kraj zmienił się dziś
Куда б ни бросило тебя, где б ни исчез, - Gdzie cię poniesie, jak daleko w świat -
Припомни вальс - как был ты бел! - и улыбнешься. Wspomnienie balu uśmiech ci przywróci
Век будут ждать тебя - и с моря и с небес - A one czekać będą i sto lat
И пригласят на белый вальс, когда вернешься. I poproszą do walca, gdy powrócisz…
Ты внешне спокоен средь шумного бала, Na pozór z chłodną głową – przecież to tylko bal,
Но тень за тобою тебя выдавала - Lecz cień za tobą całą prawdę znał -
Металась, ломалась, дрожала Chybotał się, miotał i drżał
она в зыбком свете свечей. W migocie białych świec.
И бережно держа, и бешено кружа, Obejmij czule ją, szalony zrób krąg,
Ты мог бы провести ее по лезвию ножа, Już wiesz, że nigdy nie wypuścisz jej z rąk.
Не стой же ты руки сложа, Nie stój więc, zrób pierwszy krok,
сам не свой и ничей! Samotnyś jak pies…
Kolejnym utworem, którym chciałbym się z Wami, moi Drodzy, podzielić, jest piosenka również mało znana wśród polskich słuchaczy - mam na myśli programowy utwór pt. „Горная лирическая”, czyli „Górska piosenka liryczna”, znana fanom twórczości Wysockiego jako „Liryczna druga”. Dzisiejsze jej brzmienie (wersji audio niniejszego materiału) okaże się mocno nietypowe, jak na Wysockiego. Ale nie jego to wina – wyszperana w czeluściach Internetu ścieżka dźwiękowa nadaje się bardziej na dancing niż do sali, w których bardowie zwykli dawać koncerty. Jako okoliczność łagodzącą przytoczę tylko fakt, iż z chwilą, gdy Wysocki (mniej więcej w wieku 26 lat, tj. od roku 1964) stał się znany i popularny wśród szerokich mas, czynnikom rządowym nie pozostało nic innego jak z biegiem czasu nawiązać bliższą współpracę z artystą, proponując mu nagrywanie płyt i powierzając jakieś role w filmach lub przedstawieniach teatralnych.
Płyty, nagrywane w studiu państwowej Melodii, były z reguły bardzo estradowe, muzycznie łatwe w odbiorze, wygładzone. Jakże różne brzmienie od tego, znanego z nagrań, rozpowszechnianych na kasetach i szpulach, przekazywanych z rąk do rąk przez mieszkańców Związku Radzieckiego. Idąc na kompromis w kwestii oprawy muzycznej w studiu Melodii Wysocki mimo wszystko uzyskał możliwość prezentowania swoich tekstów. Rzadko były to wiersze jasne, jednoznaczne, często problemy współczesności były przedstawiane za pomocą wydarzeń wojennych, sportowych, historycznych, a nawet atmosfery kryminalnego półświatka. Klasyczne pytanie z jednej z pieśni o czasach powojennych: „Ты бы пошел с ним в разведку?” czyli: „czy poszedłbyś z nim na zwiad?” nie oznaczało wspomnień czasów wojny, lecz było prostym, egzystencjalnym pytaniem – czy można mu ufać? Czy można przy nim swobodnie rozmawiać? Ale – parafrazując znane powiedzenie – „sorry, taki mieli klimat”. Tym sposobem – aż dziw bierze – pojawiły się na państwowych winylach takie perełki, jak: „Pieśń o żyrafie” czy „Gimnastyka poranna”, będące wręcz paszkwilami na otaczającą rzeczywistość.
Chyba znużony cenzor musiał przespać te kawałki, bo nie podejrzewam, by – w przypadku, gdyby mimo wszystko je usłyszał – miałby trudności z ich zrozumieniem, nawiązanie do radzieckich realiów było aż nazbyt oczywiste. Nie inaczej jest w kolejnym utworze – życiowe motto artysty brzmi tu bardzo mocno: wiem, że nic mnie nie zatrzyma, nie skrępuje. Mogę (mimo narzucanych ograniczeń) zdobyć każdy szczyt, słowa (wśród powszechnego kłamstwa) mimo wszystko mogą być prawdziwe, czyste, wielu śmiałków, często anonimowych, próbowało przejść tym szlakiem, ale im się nie udało. Chwała im, że próbowali. Na krótko przed napisaniem tego tekstu musiało wydarzyć się coś, co spowodowało, że Wysocki przestał się bać. „Ustało drżenie rąk, runął na wiek w przepaść strach…”. Nie chodzi tu o góry, które służą raczej jako metafora.
Utwór powstał w roku 1969 - w biografii barda to ciężki czas zaraz po pierwszej dużej nagonce ze strony prasy partyjnej i niewybrednych atakach oficjalnych działaczy kultury. Do głosu doszło również narastające uzależnienie od alkoholu, z powodu którego był systematycznie wyrzucany z teatru na Tagance, w którym od niedawna z dużym powodzeniem pracował i gdzie świetnie się czuł. Rozumiał, że to odpowiedź oficjalnych czynników na jego pierwsze amatorskie nagranie i upublicznienie kasety z kilkudziesięcioma własnymi piosenkami i ogromnie szybko rosnącą popularność jako artysty, wymykającego się państwowym, ideologicznym nurtom artystyczno-politycznym. Jego emocjonalną reakcją było napisanie tekstów, uznanych zaraz później za perełki w jego twórczości – „Ratujcie nasze dusze”, „Polowanie czy też Obława na wilki”, „Wariacje na tematy cygańskie” i pełna bólu „Bania na biało/ Банька по-белому. ...”. Znana jest inna wersja „Drugiej lirycznej” – morska, gdzie morze występuje zamiast gór, śnieg zastępują wody oceanu, na dnie spoczywają statki itp… Ta zwana jest „Morską piosenką liryczną”.
Kilka uwag do tłumaczenia – do kanonu języka weszło pochodzące z tej piosenki powiedzenie: „И в мире нет таких вершин, что взять нельзя!”, czyli „nie ma na świecie takich szczytów, których nie można by zdobyć”, co w tłumaczeniu wiersza otrzymało brzmienie: „I wiem – potrafię zdobyć dziś najwyższy szczyt!”. Tłumacz powinien być czujny przy refrenie (chodzi o drugą zwrotkę, ale w niektórych wersjach właśnie ona służy za refren), a dokładnie przy drugiej jego połowie: „среди невзятых рубежей один - за мной!” „wśród szczytów niezdobytych dziś ten będzie mój!”. Pozorna łatwość rozumienia zwrotu: „один - за мной!” może mylić. Jeśli podmiot liryczny dopiero rusza w trasę, wybiera dla siebie nieprzebyty szlak (metaforycznie buduje plany na przyszłość, prezentując życiowe motto), to wypadałoby rozumieć ten zwrot w jego innym, możliwym znaczeniu, jeszcze niedokonanym, mówiącym o zarezerwowaniu dla siebie jednego z dziewiczych szlaków, którego pokonanie dopiero go czeka.
Przypatrzmy się zatem tłumaczeniu kolejnego utworu: „Горная лирическая”, czyli „Górska piosenka liryczna”, znanemu również pod tytułem: „Ну, вот исчезла дрожь в руках”.
Ну, вот исчезла дрожь в руках, Ustało drżenie rąk, to znak-
теперь - наверх! Na szczyt już czas!
Ну вот, сорвался в пропасть страх I stary w przepaść runął strach
навек, навек. na milion lat.
Для остановки нет причин - Nie powstrzymuje mnie już nic,
иду, скользя... wciąż pnę się wzwyż…
И в мире нет таких вершин, I wiem – potrafię zdobyć dziś
что взять нельзя! najwyższy szczyt!
Среди нехоженных путей Wśród szlaków nieprzetartych dziś
один - пусть мой; wybieram swój,
среди невзятых рубежей wśród szczytów niezdobytych dziś
один - за мной! ten będzie mój!
А имена тех, кто здесь лёг, Imiona tych, co legli tu,
снега таят... zna tylko śnieg…
Среди непройденных дорог Spośród dziewiczych wielu dróg
одна - моя! ta moją jest!
Здесь голубым сияньем льдов Tutaj błękitnych lodów blask
весь склон облит, na stoku gra,
и тайну чьих-нибудь следов tajemny butów stary ślad
гранит хранит... w kamieniu trwa…
И я гляжу в свою мечту Nad tłumem śmiałków widzę szczyt -
поверх голов wyśnioną biel
и свято верю в чистоту i wierzę - słowa mogą być
снегов и слов! jak czysty śnieg!
И пусть пройдет немалый срок - Nawet gdy minie wiele lat
мне не забыть, pamiętać chcę,
как здесь сомнения я смог jak pokonałem tutaj strach
в себе убить. zdusiłem lęk.
В тот день шептала мне вода: Strumyk mi szeptał : „Nie bądź leń
«Удач - всегда!..» i w szczęście wierz!”
А день... Какой был день тогда? A dzień… Jaki był wtedy dzień?
Ах да - среда!.. Nie środa, nie?
Czas na trzeci, również programowy utwór, przygotowany na dziś – jakże bez niego! Kiedy mowa o Wysockim, na myśl od razu przychodzi kilka tytułów na czele z dwoma: „Narowiste konie” i „Polowanie na wilki”. O ile Konie miały bardzo dużo szczęścia do tłumaczy i wykonawców wersji polskojęzycznych, to o Wilkach powiedzieć tego nie można. Owszem, w naszej świadomości bytuje utwór Jacka Kaczmarskiego pod tym samym tytułem (Obława na wilki), ale tłumaczeniem w żaden sposób nazwany być nie może. Inna melodia, inny rytm, inne przesłanie, inna pointa, zawrotnie różna (dwukrotnie wyższa) liczba słów, a więc na jedną zwrotkę Kaczmarskiego wypadają dwie Wysockiego. W literaturze taki zabieg nazywa się trawestacją, skrótowo rozumianym jako zapożyczenie, przeróbka, wzięcie za kanwę znanego już wątku do własnej twórczości.
Na miano tłumacza nie pretendował nawet sam Kaczmarski, dodając obok tytułu: „Obława” adnotację: „na motywach W.Wysockiego”. Stąd też ten akurat, dobrze nam znany utwór, pominiemy w naszych rozważaniach. Z racji tego, iż piosenka Wysockiego funkcjonuje już jako klasyczna i wręcz kultowa w naszej kulturze, chciałbym poświęcić mu znacznie więcej czasu i uwagi, niż oferuje jakże gościnny portal cerkiew.pl i Magazyn Ekumeniczny Polskiego Radia Koszalin. Dlatego też prawdopodobnie powstaną kolejne Warsztaty translatorskie z tego właśnie tematu – sposobu tłumaczenia „Obławy na wilki”, analizy istniejących już przekładów i przekonania do mojego sposobu tłumaczenia. Warsztaty będą dostępne w formie prezentacji, podobnie jak niegdysiejsze nasze rozważania na temat utworu Koń grupy Lube, na moim kanale „Warsztaty translatorskie” na Youtube.
A dziś? Dziś o niej tylko kilka słów. Włożona w osiem zwrotek wartka opowieść z opisem dramatycznej akcji, dialogami, wieloma bohaterami, z mnóstwem detali, grą kolorów, sugestywnym oddaniem dźwięków i zaskakującej poincie. Warto również zwrócić uwagę na użyte w oryginale słowa – są przeważnie krótkie, urywane, wypowiadane tak, jakby brakowało tchu lub nie było czasu na zaczerpnięcie pełnego oddechu, czyli podczas biegu, pod dużą presją, w strachu, w panice. Wilcze rozterki – dotychczasowa ślepa wierność prawu stada i przewodnictwu samcowi alfa nagle, w sytuacji krytycznej, staje się dla stada zagrożeniem. Co tym bardziej bolesne – zagrożeniem przewidywalnym: „finał zawsze ten sam”. Stąd padające w tekście pytanie o sens takiego posłuszeństwa. Przecież za jego przyczyną ludzie – jakże mniej sprawni łowcy niż wilki – są w stanie czasem nawet dla zabawy wystrzelać całą wilczą watahę, czyli przysłowiowo ponieść całe stado wilków. Tych, przed którymi drży cały las – silnych, odważnych, wytrawnych i wytrwałych zarazem szarych drapieżników, czyli zabójców.
Bohater liryczny po bolesnym namyśle samotnie ratując się od niechybnej śmierci zrzuca z siebie pęta starych, odwiecznych zwyczajów i wyrywa się z okrążenia, przedziera się niespodziewanie przez linię odgradzających go od wolności fladr, czym zaskakuje pewnych już swego myśliwych. W naturze taki wilk nie będzie już odczuwał strachu przed obcą czerwienią chorągiewek. Czy wiedział o tym autor tekstu? Jestem przekonany, że tak. Finał więc tego polowania jest inny - dzięki wilczemu sprytowi to człowiek został wystrychnięty na dudka, teraz to człowiek pozostaje bezradny wobec nowej taktyki wilka. Wyraźnie pozytywne zakończenie, napawające optymizmem: „możecie mnie osaczyć, bo macie ku temu środki i możliwości. Ale ja i tak się wam wymknę, w taki lub inny sposób. Wiem, bo już raz wam uciekłem.” W tym celu autor posługuje się nieco zmodyfikowaną pierwszą zwrotką, w której skarży się na nieuchronnie nadchodzący koniec mimo szaleńczych wysiłków i prób ucieczki. Ponieważ (prócz refrenu) to pierwsza zwrotka najbardziej zapada w pamięć słuchacza, więc odbiorca dobrze skojarzy ją z ową nieuchronnością. Śpiewana ponownie jako ostatnia z opisaną modyfikacją musi wywołać zaskoczenie z powodu nieoczekiwanego wyjścia z tarapatów, posłuchajmy zatem pierwszej zwrotki:
„Rwę co tchu, naprężam wszystkie siły
lecz na próżno, koniec zawsze ten sam
otoczyli mnie znów, otoczyli
I ze śmiechem pędzą na strzał” i ostatniej, czyli opisu nieoczekiwanego zakończenia tej nierównej konfrontacji, gry z wilkami:
„Rwę co tchu, wytężam wszystkie siły
Ale dziś koniec już nie ten sam
otoczyli mnie znów, otoczyli
Lecz tym razem to ja z nimi gram”.
I tą piosenką żegnam się z Wami, moi Drodzy, zapraszając na kolejne spotkanie na łamach cerkiew.pl, cerkiew.info, na antenie Radia Koszalin lub na kanale na Youtube.
Рвусь из сил и из всех сухожилий, Rwę co tchu, naprężam wszystkie siły
Но сегодня - опять, как вчера, - lecz na próżno, koniec zawsze ten sam
Обложили меня, обложили, otoczyli mnie znów, otoczyli
Гонят весело на номера. I ze śmiechem pędzą na strzał
Из-за елей хлопочут двустволки – Gdzieś zza drzew słychać huk wystrzałów -
Там охотники прячутся в тень. Tam myśliwi chowają się w cień
На снегу кувыркаются волки, a na śniegu tężeją pomału
Превратившись в живую мишень. Wilki, które zmieniły się w cel
Идет охота на волков, идет охота! Krwawa obława trwa na wilki, trwa obława
На серых хищников - матерых и щенков. Na szare stado, co drapieżny łączy zew
Кричат загонщики, и лают псы до рвоты. Szaleją psy, nagonki rośnie wrzawa
Кровь на снегу и пятна красные флажков. czerwonych trzepot fladr i krwią zbroczony śnieg
Не на равных играют с волками Choć nierówna to gra z wilkami
Егеря, но не дрогнет рука! Nie drgnie strzelcom ni ręka, ni brew
Оградив нам свободу флажками, ogrodzili nam wolność fladrami,
Бьют уверенно, наверняка. z zimną krwią biją pewnie zza drzew.
Волк не может нарушить традиций. Wilk nie może naruszyć tradycji!
Видно, в детстве, слепые щенки, Pewnie małe, jeszcze ślepe tak
Мы, волчата, сосали волчицу wyssaliśmy z mlekiem wilczycy
И всосали - «Нельзя за флажки!» stare prawo: „z daleka od fladr!”
Идет охота на волков, идет охота! Krwawa obława trwa na wilki, trwa obława
На серых хищников - матерых и щенков. Na szare stado, co drapieżny łączy zew
Кричат загонщики, и лают псы до рвоты. Szaleją psy, nagonki rośnie wrzawa
Кровь на снегу и пятна красные флажков. Czerwonych trzepot fladr i krwią zbroczony śnieg
Наши ноги и челюсти быстры. Wielu czuło nasze kły i pazury
Почему же - вожак, дай ответ – przewodniku, czemu tak dzieje się,
Мы затравленно мчимся на выстрел czemu mkniemy ku zgubie jak szczury,
И не пробуем через запрет? Tak bezwolnie, jak owce na rzeź?
Волк не должен, не может иначе! Wilki muszą przestrzegać praw starych!
Вот кончается время мое. Zatem nadszedł czas śmierci mej
Тот, которому я предназначен, i ten, któremu dziś jestem pisany
Улыбнулся и поднял ружье. Z uśmiechem już wziął mnie na cel
Идет охота на волков, идет охота! Krwawa obława trwa na wilki, trwa obława
На серых хищников - матерых и щенков. Na szare stado, co drapieżny łączy zew
Кричат загонщики, и лают псы до рвоты. Szaleją psy, nagonki rośnie wrzawa
Кровь на снегу и пятна красные флажков. Czerwonych trzepot fladr i krwią zbroczony śnieg
Я из повиновения вышел Starych praw jednak pęta zerwałem -
За флажки - жажда жизни сильней! rwę za fladry, tak bardzo chcę żyć
Только сзади я радостно слышал tylko rad w ślad za sobą słyszałem
Удивленные крики людей. zaskoczonych myśliwych zły krzyk
Рвусь из сил, из всех сухожилий, Rwę co tchu, wytężam wszystkie siły
Но сегодня - не так, как вчера! Ale dziś koniec już nie ten sam
Обложили меня, обложили, otoczyli mnie znów, otoczyli
Но остались ни с чем егеря! Lecz tym razem to ja z nimi gram
Идет охота на волков, идет охота! Krwawa obława trwa na wilki, trwa obława
На серых хищников - матерых и щенков. Na szare stado, co drapieżny łączy zew
Кричат загонщики, и лают псы до рвоты. Szaleją psy, nagonki rośnie wrzawa
Кровь на снегу и пятна красные флажков. Czerwonych trzepot fladr i krwią zbroczony śnieg
zdj. wyborcza.pl, Muzeum Włodzimierza Wysockiego w Koszalinie