ks. Mariusz Synak
(Nie) samym chlebem...? Część II
Post jest bliższy człowiekowi, niż nam się to wydaje. I to nie tylko dlatego, że od zarania ludzkości człowiek czasami czegoś sobie odmawiał, że posty były znane i praktykowane przez społeczeństwa wszystkich wielkich kultur, więc nie powinny budzić zdziwienia również i dziś. Przyczyna tego jest – moim zdaniem – inna. W prawosławnym kalendarzu liturgicznym postnych dni możemy naliczyć ponad dwieście, z czego bardzo wyraźnie wynika, iż prawdziwym, naturalnym stanem człowieka jest właśnie post. Skąd tyle dni, ktoś spyta? Wielki Post – wiosna, post przed świętem apostołów Piotra i Pawła – wczesne lato, post przed świętem Zaśnięcia Bogurodzicy – sierpień, post przed Bożym Narodzeniem – zima. Domyślając się zdziwienia na twarzach wielu z Was, spieszę wyjaśnić, że posty te kiedyś obowiązywały (co prawda w różnych czasach i w różnym stopniu) cały Kościół. Do tego posty jednodniowe w niektóre święta (np. wspomnienie ścięcia głowy Jana Chrzciciela, święto Podniesienia Krzyża Pańskiego), w końcu środy i piątki w ciągu całego roku, z małymi wyjątkami. Te dni obowiązywały zupełnie do niedawna i nie tylko Wschód, ale i Zachód. Dlaczego nie ma ich teraz? – to już pytanie nie do mnie.
Boże przykazanie
Tak mała liczba postów dziś lub czasem w ogóle ich brak nie zmienia faktu, że post jest z człowiekiem związany bardzo mocno i sięga głębiej, niż się to powszechnie przyjmuje, a – o czym mówiliśmy w pierwszej części spotkania – kwestie dietetyczne, zdrowotne, kontemplacyjno-relaksacyjne, czy też inne to tylko margines. Post ma pomóc człowiekowi zbliżyć się do Boga. Zbliżyć się, ponieważ kiedyś człowiek od Boga odszedł. I stąd w idei postu tak wiele analogii do wydarzeń w Raju. Przypomnijmy – Bóg daje przykazanie o poście, mówiąc do Adama: „Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać do woli, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2, 16). Istota postu zawiera się więc w posłuszeństwie Bożemu przykazaniu: tego nie ruszaj! Zadaniem ludzi było pamiętać o tym, i – mimo możliwych pokus – ćwiczyć swą wolę tak, aby im się opierać. Co ciekawe, ludzie nie mieli innych zakazów, można z tego wysnuć wniosek, że to akurat przykazanie – posłuszeństwa Bożym słowom, by nie sięgać po coś, co, jak podszepnie szatan, może zmienić ludzkie życie, uniezależnić ludzi od Boga – było najważniejszym zadaniem człowieka. Jeśli natomiast spojrzymy na post jako ograniczenie w spożywaniu pokarmów, to jego początki również sięgają Raju – w księdze Rodzaju, zaraz po stworzeniu Adama i Ewy, Bóg mówi: „Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie; dla was będą one pokarmem” (Rdz 1, 29). Jakże wyraźna analogia do pokarmów spożywanych w czasie Wielkiego Postu! Nie jemy wówczas nie tylko mięsa i nabiału, ale i ryb (z wyjątkiem kilku dni świątecznych, które wypadają w tym okresie). Mięso i ryby ludzie zaczęli spożywać dopiero po wygnaniu z Raju, po upadku, po odejściu od Boga.
Adam
Podczas Wielkiego Postu zostajemy jakby przeniesieni do wydarzeń w ogrodzie Eden, uzyskujemy tym samym możliwość bliższego kontaktu z Bogiem. Stwórca jednak, tak jak niegdyś przed pierwszą parą ludzi, również przed nami stawia pewne wyzwanie, któremu nie sprostali Adam i Ewa. Ale daje nam też wskazówkę w trosce o to, byśmy nie powtórzyli błędu Prarodziców. Ponieważ na skutek ich upadku w ludzką naturę wkradło się zło, w dużym stopniu dotyczy ono i nas. Rodzimy się obarczeni, skażeni tym złem. Złe skłonności pojawiają się w nas prawie automatycznie, niejako „bez niczyjej pomocy”, czy może lepiej: „z czyjegoś podszeptu”, za to do dobrego ile musimy się zmuszać? Popatrzmy na dziecko – z podwórka przyniesie słowo, które być może słyszało raz czy dwa, jakiś nieprzyzwoity czy głupi żart zapamięta błyskawicznie, natomiast czarodziejskich słów typu „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam” będziemy je uczyć latami, a efekt wcale nie jest gwarantowany... Staliśmy się słabi, chwiejni, dlatego też wynikła konieczność okiełznania ludzkiej natury. Nasza wola znalazła się pod wpływem trzech żądz: „pożądliwości ciała, pożądliwości oczu i pychy tego życia” (I J 2, 16) – jak pisze św. Jan Ewangelista w swym I Liście. Post, jego zasady i środki mają nam pomóc w przezwyciężeniu tych wad. A wszystko to po to, byśmy mogli sobie odpowiedzieć na kardynalne pytanie: Kim jest dla mnie Bóg, od czego zależy moje życie?
Ale, o dziwo, to nie Stwórca, lecz szatan będzie domagał się odpowiedzi na pytanie, kim jest dla nas Bóg.
Wąż kusił Ewę w Raju, próbując ją przekonać, że Bóg nie jest aż tak ważny, że da sobie radę sama, że może się obejść bez Niego, że warta jest więcej, że Bóg celowo coś przed ludźmi zataja, bo czegoś się boi; że Bóg wyrządza człowiekowi krzywdę, nie pozwalając rozwinąć mu skrzydeł. Krótko mówiąc: Bogu nie warto ufać, Bóg kłamie – tak w kilku słowach można streścić syczenie węża. Bohater z pierwszych kart Biblii, pojawiający się na samym początku Starego Testamentu, Adam, był kuszony i uległ tej pokusie. Grzech to nie tylko naruszenie przykazania, za które następuje sprawiedliwa kara. Grzech to skażenie życia, które dał nam Bóg. Jak głęboko został skażony ludzki byt, ludzka natura? Na tyle głęboko, że dopiero na początku Nowego Testamentu pojawia się nowy Adam, i ten również zostaje wystawiony na próbę. I przedmiotem tej próby również jest jedzenie i posłuszeństwo Bogu. Dlaczego tak? Dlaczego w obu przypadkach to pokarm jest probierzem relacji z Bogiem? Instynktownie zdajemy sobie sprawę z tego, że pokarm to życie. Zapewnienie sobie dostatecznej ilości jedzenia zapewnia byt. Jedzenie podtrzymuje w nas życie. I jest to prawda z punktu widzenia biologii. Ale człowiek nie jest zwierzęciem; mówiliśmy, że prócz ciała posiada również duszę. Życie fizyczne, biologiczne, jakkolwiek piękne by było, kończy się śmiercią, ponieważ samo jedzenie nie zawiera w sobie życia, nie jest jego bezpośrednim źródłem. Zauważmy pewną nić – świat został dany człowiekowi jako coś, z czego mógł korzystać, jako środowisko i pokarm po to, by człowiek przebywał w Bogu i cieszył się życiem wiecznym. Ten sam pokarm, ale bez Boga, stał się, zamiast oczekiwanego szczęścia i „podniesienia godności człowieka”, przyczyną śmierci. Świat niegdyś służył jako przestrzeń do kontaktu człowieka z Bogiem, ale wkrótce stał się nieprzyjazny, gdyż człowiek odrzucił to, co Bóg ofiarował mu jako życie. Zaufał podszeptom, że to zakazany owoc, cudowny pokarm zapewni mu życie. Na zmianę życiu z Bogiem przyszła śmierć bez Boga.
Nowy Adam
Sytuacja się zmienia, gdy na początku Nowego Testamentu pojawia się Chrystus. Zanim zacznie swą misję, uchodzi na pustynię. Tam zostaje wystawiony na próbę: „Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy pościł już czterdzieści dni i czterdzieści nocy, poczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». Lecz On mu odparł: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych»” (Mt 4, 1 i n.). Widzimy tu bardzo mocne podobieństwo, wręcz powtórkę kuszenia w Edenie – wybierz pokarm, bo tylko on zapewni ci życie. Kolejna pokusa, którą diabeł roztacza przed Jezusem, to zaufanie Bogu. W raju udało się szatanowi zasiać wątpliwość, przekonać człowieka, że Bóg jest kłamcą, że nie wolno Mu ufać. Tu pyta o to samo: „Czy naprawdę Bóg spełni swą obietnicę, abyś nie zranił o kamień swej nogi? Rzuć się w przepaść, a Bóg cię uratuje, przecież w to nie wątpisz? A może Bóg kłamie...?”. Ale Jezus nie musi sprawdzać, czy też udowadniać Bożej prawdomówności, jest posłuszny przykazaniu: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”. Posłuszeństwo przykazaniu zwycięża przewrotność oszczercy, czyli diabła, bo tak się tłumaczy to słowo, lub też Szatana, czyli przeciwnika. Ostatnia pokusa to „wszystkie królestwa świata oraz ich przepych”, jak mówi tekst św. Mateusza: „Dam ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon” – namawia kusiciel. Odpowiedź Jezusa jest kategoryczna: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: «Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz». Wtedy opuścił go diabeł” (Mt 4, 10 i n.). Cóż jest warte życie bez Boga? To już wiemy z dziejów Adama.
Historia się powtarza
Jak widzimy, choć historia się powtarza, to otrzymuje inny finał. Teraz (wracając do wyzwania, które stawia przed nami Bóg) mamy do wyboru dwie postawy – pierwszego Adama, z pierwszych kart Starego Testamentu, i nowego Adama, Chrystusa, z początku Nowego Testamentu. Diabeł ten sam, pokusy te same. Z opisanych sytuacji wypływa zasadnicze pytanie o istotę mojego istnienia: „Od czego zależy moje życie?”. Aby poczuć wagę tego pytania i szczerzej na nie odpowiedzieć, Bóg, jak powiedziałem wcześniej, daje nam możliwość przeżycia sytuacji podobnej do tych, w której zaszły opisywane wydarzenia. To post – odmawianie sobie czegoś, co lubimy, modlitewne wysiłki, odpływ sił, fizyczne zmęczenie, głód. To stan, w którym boleśnie zaczynamy zdawać sobie sprawę z faktu, że nasze życie od czegoś zależy. Że brak czegoś może zagrozić naszej egzystencji. I to właśnie jest pokusa, którą roztacza przed nami diabeł: „Weź, zjedz, nasyć się, naciesz się, sam sobie zapewnij byt, zdrowie, dobre samopoczucie... Wyciągnij rękę i zerwij. To nieprawda, że Bóg daje życie. Sam je sobie zapewniasz. Przecież Bóg nie chciałby, abyś umarł, przecież jest Bogiem dobrym, nieprawdaż? Może o tobie zapomniał? A może liczy na to, że sam sobie poradzisz?”. Takie myśli podsuwa poszczącemu lub tylko myślącemu o poście diabeł. Co mu odpowiemy? Czy żyjemy tylko chlebem, czy może nie tylko chlebem, ale Bożymi przykazaniami, słowem Bożym? Tu dochodzimy do rzeczywistego sensu postu. Każdy z nas ma możliwość odpowiedzieć na to kuszenie po swojemu. Co wybierzemy? Świat wybiera to, co łatwiejsze – chleb, cudowny, choć i zakazany jednocześnie, owoc. Decyduje się na to, co zrozumiałe, łatwe i niewymagające poświęcenia, a co ma ponoć człowieka dowartościować i zmienić w boga dla samego siebie. I będzie mnie próbował przekonać, że muszę wyglądać, muszę pachnieć, muszę mieć i muszę być. I na tym polega ogrom kłamstwa tego, który jest „oszczercą, ojcem kłamstwa”. Czy będę miał odwagę sprzeciwić się temu oszustwu? Czy swoim przykładem będę w stanie udowodnić, że to nieprawda? Czy zdołam przekonać samego siebie, że pokarm, postrzegany nie jako bożek, ale jako dar Boży i błogosławieństwo, spożywany na Bożych warunkach, będzie mi służył do bliskości z Bogiem? Daj, Panie Boże. Pomocą bez wątpienia służy misterium Ciała i Krwi Pańskiej, które wzmacniają człowieka, dlatego tak ważne jest przystępowanie do tego sakramentu w czasie postu, w czasie opisywanych prób i pokus. Ważna jest również modlitwa, która pozwala w jakiś sposób ukoić tę ujemna stronę głodu, pokazać, że tak naprawdę, po przekroczeniu granicy, którą wyznaczają nasze obawy o zdrowie, jest jeszcze przestrzeń nie tylko do istnienia, ale i funkcjonowania, do działalności w rodzinie, w pracy, w społeczeństwie. I tak naprawdę to nie ciało jest głodne chleba, ale cały człowiek – i dusza, i ciało jest głodne Boga.
Moi drodzy, zauważmy, jak daleko odeszliśmy w tych rozważaniach od diety, oczyszczenia organizmu, okazji do walki z nadwagą, kto wie, do czego jeszcze. Poza tym warto pamiętać słowa Jezusa o tym, że istnieje pewien rodzaj złych duchów (czyli naszych chorób, słabości, namiętności, uzależnień), „który można wyrzucać tylko modlitwą i postem” (Mt 17, 21). Nie pozbawiajmy się tej możliwości, czego wszystkim Wam i sobie serdecznie życzę.
Fot. www.mamba.ru