metr. Antoni (Bloom)

Kazanie na dzień Wjazdu Pańskiego do Jerozolimy

W imię Ojca i Syna, i Świętego Ducha.


Od tego dnia Chrystus nie tylko wstępuje na drogę swych cierpień, lecz również pogrąża się w tę straszną samotność, która będzie Go spowijać przez wszystkie dni Wielkiego Tygodnia. Samotność rodzi się z niezrozumienia. Ludzie oczekują, że wjazd Pański do Jerozolimy będzie uroczystym pochodem politycznego, narodowego przywódcy, który wyzwoli swój lud od ucisku, od niewoli, od tego, co ludzie ci uważali za bezbożność, gdyż wszelkie pogaństwo, kult idoli jest negacją Żywego Boga. Ta samotność będzie się jeszcze pogłębiać, w strasznym niezrozumieniu nawet ze strony Jego uczniów. Podczas Mistycznej Wieczerzy, gdy Zbawiciel będzie z nimi rozmawiać po raz ostatni, apostołowie nie będą w stanie zrozumieć sensu Jego słów. I potem, kiedy Jezus wejdzie do sadu Getsemani, aby stanąć twarzą w twarz z czekającą Go straszną śmiercią, Jego najbliżsi uczniowie, Piotr, Jan i Jakub, zasną udręczeni smutkiem, zmęczeniem i rozpaczą. I na koniec, ostatnim krokiem w tę samotność będzie krzyk Chrystusa z krzyża: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mk 15, 34). Opuszczony przez ludzi, odrzucony przez lud izraelski, wkracza w stan najgłębszej samotności, doświadcza odrzucenia w stopniu największym z możliwych i umiera jak gdyby bez Boga, bez ludzi, sam, wyłącznie ze swą miłością do Boga i ze swą miłością do ludzi, umierając dla jednych, umierając na chwałę Innego.


Początek Męki Pańskiej to dzisiejszy uroczysty pochód Chrystusa. Ludzie oczekiwali króla, przywódcy – znaleźli Zbawiciela swoich dusz. Nic tak nie budzi w człowieku gniewu jak utracona nadzieja, rozczarowanie. I tym można wyjaśnić fakt, że ludzie, którzy witali Go w taki sposób, którzy byli świadkami wskrzeszenia Łazarza, cudów Chrystusa czynionych publicznie, słyszeli Jego nauczanie, zachwycali się każdym Jego słowem, którzy byli gotowi zostać Jego uczniami, aby tylko prowadziło to do zwycięstwa – odeszli od Niego, odwrócili się i po upływie kilku dni zaczęli krzyczeć: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj go” (Łk 23, 21). I Chrystus wszystkie te dni spędził w samotności, wiedząc, ku czemu zmierza, porzucony przez wszystkich, z wyjątkiem Matki Bożej. Ona, milcząc, tak jak w ciągu całego swego życia, stała nieopodal, współuczestniczyła w Jego tragicznym wstępowaniu ku krzyżowi – Matka Boża, która przyjęła Zwiastowanie, ale także przyjęła w milczącej pokorze prorocze słowo Symeona o tym, że również i jej miecz przeniknie przez serce (por. Łk 2, 35).


W ciągu tych dni będziemy obecni – nie będziemy tylko wspominać, lecz będziemy obecni – przy Męce Pańskiej. Będziemy częścią tłumu, który otaczał Chrystusa, Jego uczniów i Matkę Bożą. Gdy będziemy wysłuchiwać czytań ewangelicznych, słuchać modlitw Cerkwi, kiedy będą przechodzić przed naszymi oczami obrazy tych dni Męki, zaczniemy co dzień stawiać sobie pytanie – gdzie się znajduję, kim jestem w tym tłumie: faryzeuszem, uczonym w Piśmie, zdrajcą, tchórzem? Czy też stoję wśród apostołów – ale i oni byli pokonani przez strach! Piotr po trzykroć się wyrzekł, Judasz zdradził, Jan, Jakub i Piotr zasnęli wówczas, gdy Chrystus jak nigdy dotąd potrzebował ludzkiej miłości, inni uczniowie uciekli. Pod krzyżem nie został nikt, prócz Jana i Matki Bożej – tych, którzy byli związani z Chrystusem taką miłością, która się nie lęka, taką miłością, która gotowa współuczestniczyć we wszystkim. I znów postawimy sobie pytanie: Kim jesteśmy i gdzie jesteśmy? Gdzie stoimy w tym tłumie? Z jakim uczuciem stoimy: z nadzieją czy z rozpaczą? Jeśli stoimy z obojętnością, to również jesteśmy częścią tego tłumu, który otaczał Chrystusa, który falował wokół Niego, który słuchał i odchodził, tak jak my będziemy wychodzić z cerkwi. W czwartek będzie stać na tym miejscu krzyż, będziemy czytać Ewangelię o krzyżu, ukrzyżowaniu, śmierci – i co będzie potem? Krzyż pozostanie, tak jak stał, a my pójdziemy odpoczywać. Pójdziemy do domu, będziemy jeść kolację, spać, nabierać sił, szykować się do trudu, jaki przyniesie następny dzień. A Chrystus w tym czasie wisi na krzyżu, Chrystus jest w grobie. Jakie to straszne, że nie jesteśmy w stanie, tak jak niegdyś Jego uczniowie, spędzić z Nim ani jednej godziny, ani jednej nocy. Pomyślmy nad tym, i jeśli nie jesteśmy w stanie niczego zrobić, to przynajmniej postarajmy się zrozumieć, kim jesteśmy, gdzie jesteśmy; zwróćmy się ku Chrystusowi, niechby i w ostatniej godzinie z krzykiem, z modlitwą łotra: „Wspomnij o mnie Panie, gdy przyjdziesz do Królestwa Twego!”. Amen.


30 marca 1980 r.



Tłum. ks. Mariusz Synak 

Oprac. red. Katarzyna Tynkiewicz

Fot. drogaikony.blogspot.com