ks. Mariusz Synak

Egzegeza Gen 3, 1-5. Upadek prarodziców.


Księga Rodzaju 3,1–5

1. „A wąż był najbardziej przebiegły ze wszystkich zwierząt polnych, które Jahwe Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: „Czy to prawda, że Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?”
2. Niewiasta odpowiedziała wężowi: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy,
3. tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli”.
4. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: „Na pewno nie umrzecie!
5. Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy, i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. (cyt. za Biblia Poznańska, Poznań 1965).


Przypisując pochodzenie powyższego fragmentu źródłu Jahwistycznemu (J) kierujemy się kilkoma cechami charakterystycznymi dla wspomnianego źródła:
1. wyraźny anachronizm w stosowaniu imienia Bożego: „Bóg Jahwe” – wiemy, że imię Jahwe zostało objawione dopiero Mojżeszowi na Synaju, czego z kolei konsekwentnie przestrzega tradycja kapłańska,
2. antropomorfizmy i personifikacje- „wąż rzekł…”, „Bóg powiedział”,
3. trzymający w napięciu dramat sytuacyjny,
4. bardzo czytelne przesłanie moralne,
5. plastyczna, żywa akcja,
6. bliskość, dostępność Boga – wszystko dzieje się na jednym poziomie, na jednej scenie pojawiają się obok siebie wąż, człowiek, Bóg…
7. historia podana w formie przypowieści, a nie jako wydarzenie historyczne mające swój początek, przebieg i koniec.

Redaktor kapłański, dokonując ostatecznej redakcji tekstu ok. VI/V wieku przed Chrystusem w diasporze żydowskiej w Mezopotamii, w czasie powrotu z niewoli babilońskiej, umieszcza już wtedy starą historię upadku człowieka (być może pochodzącą jeszcze z X wieku ze środowisk judzkich) w kontekście Hexaemeronu (dziejów stworzenia), nie pozwalając na ewentualne spekulacje nt. pojawienie się zła. Redaktor świadomie pozostawia starą historię z wężem w scenariuszu stworzenia świata. To bardzo ważny fakt – po pierwsze dowiadujemy się, że wąż (zresztą nie nazywa go szatanem!) został stworzony, po drugie – został stworzony jako jedno ze stworzeń, po trzecie – jako stworzenie rozumne: „przebiegły, rzekł…”. Po kolejne – dopiero z późniejszego kontekstu biblijnego dowiadujemy się, że chodzi o szatana, choć przez długi czas nie jest to takie oczywiste. Śledząc pojawianie się szatana na kartach ST można dojść do wniosku, że szatan występuje dość rzadko, w dodatku jako pewne narzędzie Boga, a nie jako byt przeciwstawny (Hi 1, 7). W Drugiej Księdze Samuela czytamy, że Bóg nakazał królowi Dawidowi przeprowadzić spis ludności, za co go potem ukarał. W późniejszym czasie jest to już nie do przyjęcia, aby to Pan mógł popchnąć Dawida, aby ten „bardzo zgrzeszył i postąpił bardzo nierozsądnie” (2 Sm 24, 1; 10), dlatego autor Pierwszej Księgi Kronik przepisuje na nowo ten epizod, zastępując imię Boga imieniem szatana (1 Krn 21, 1). I to jest jedyny raz, gdy „szatan” pojawia się na kartach ST jako imię własne.
Hexaemeron nie podaje precyzyjnie, kiedy powstało zło. „Bóg widząc że światłość jest dobra oddzielił ją od ciemności” (Gen 1,4). A więc nie wiemy, czy ciemność również była dobra…co się w niej gnieździło…Izajasz pisze: „Ja jestem Jahwe i nie ma innego. Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja, Jahwe, czynię to wszystko” (Iz 45, 7). Nie pozostawia miejsca na dualistyczne spekulacje, które panowały w mentalności ludów otaczających Izrael, a który to dualizm mógł być dla Narodu Wybranego jakże silnym zagrożeniem.
Raj rysuje się w wyobraźni ludzi pustyni, nomadów, jako miejsce zaiste upragnione – dostatek wody, której nie trzeba ani nosić, ani oszczędzać, lekki szum wiatru, chłodzącego spiekotę, obfitość owoców, które rosną same - jedyną pracą człowieka mogło być tylko liczenie płodów i doglądanie urodzaju, oraz brak napięcia płci: „byli nadzy, a nie odczuwali wstydu” (Gen 2, 25). Idealne dopasowanie i zgodność panująca między pierwszą parą ludzi, a w zasadzie między całą ludzkością – Adam (hebr.) jako „człowiek”, Ewa jako „dająca życie”, brak zagrożenia ze strony drapieżnych zwierząt i sił przyrody. W końcu Bóg – przyjazny, bliski, niebudzący grozy…Taki opis musiał przemawiać do wyobraźni – zaiste, raj.
Nie posiadamy historii upadku człowieka spisanej w tradycji kapłańskiej (P), a przejście z rozdziału II do III odbywa się naturalnie: jahwista kończy opis stworzenia świata słowami: „Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wstydu” (Gen 2, 25). Rozdział III wydaje się logiczną kontynuacją owej sytuacji, ale na scenę wkracza kolejna postać - wąż. Pojawia się napięcie, w przeciwieństwie do dotychczasowej sytuacji pełnej harmonii i równowagi. Człowiek zostaje wystawiony na pierwszą w swej historii próbę. Na doświadczenie, jakiego do tej pory nie znał. Dotychczas człowiek był bezpieczny - Bóg stwarzając człowieka oddaje mu cząstkę Siebie - obraz, gr. ikona (Gen 1, 26), tchnienie życia hebr. hiszmat (Gen 2, 7), traktuje ludzi jako partnerów, relacje są pełne czystości i miłości. Teraz to nie poczucie partnerstwa kieruje wężem – to uczucia, które na razie zna tylko sam wąż, „ojciec obłudy i kłamstwa”. Wkraczająca na scenę postać wypowiada słowa. Wydaje się, że to szczególny moment – czytelnik zna już wagę słowa: „A potem rzekł Bóg”. Św. Jan Teolog doda: „Na początku było Słowo”. Teraz słowo węża wnosi również coś dramatycznego - zło. Ale czy zło jest nim tak zupełnie do końca? Przypatrzmy się psychologizmowi całej sceny – wąż nie mówi wprost, boi się, że Ewa go przejrzy. Sięga głębiej – „czy to prawda…?” sugerując pewne zwątpienie, przedstawiając prawdę w krzywym zwierciadle, wplatając już gotową odpowiedź. Gotową, ale jednocześnie budzącą pewne zaufanie, swoistą ciepłą relację między uczestnikami dialogu. Ewa - naczynie „słabsze i bardziej niedoskonałe niż Adam”, jak określa ją św. Jan Złotousty - daje się nabrać. Podążając tym tropem, kobieta broni Boga, tłumaczy Go: „nie, skąd! Możemy jeść wszystko z jednym tylko wyjątkiem – z wyjątkiem owoców z tamtego drzewa, nie możemy nawet dotykać go, albowiem umrzemy”, może nawet odczuwa pewną satysfakcję z tego, iż wąż nie ma racji? Dziś wiemy, że Ewa nie dostrzegła zagrożenia, daje się uwikłać wciąż bardziej i bardziej – ale przecież Ewie nie dane było poznać wcześniej chytrości, podstępu, przebiegłości, zdrady, nieprawdy…Ona jest pierwsza, niedoświadczona, my zaś jesteśmy mądrzy jej doświadczeniem. Wąż stwierdza ponad wszelką wątpliwość: „O, nie! Na pewno nie umrzecie!” Z jednej strony Ewa, słysząc głos węża, przypomina sobie słowa Boga, ale z drugiej strony wąż stawia przed Ewą wielki problem – stawia ją przed czymś, co wcześniej w ogóle dla niej nie istniało – zmusza ją do odpowiedzi na dramatyczne pytanie – „czy Bogu można wierzyć?”. Idzie za ciosem : „Nie, nie można. Bóg się boi, jest zazdrosny, że gdy skosztujecie, będziecie znali dobro i zło, będzie tacy jak On”.
Tak jak wąż pojawia się gdzieś z boku, zło wkracza na scenę gdzieś „spoza” Ewy, która jest dobra w swej naturze. Adam również jest taki, zaś zło może zaistnieć tylko jakby na styku człowieka ze światem lub innym człowiekiem, z Bogiem. Ale wielkość człowieka w Raju mierzyła się również jego wolnością. Ewa nie zostaje zmuszona do podjęcia wyboru, zostaje uchwycona podstępem, uwikłana, zaś wyboru dokonuje samodzielnie… Wąż wiele ryzykuje, podważając słowa Boga, ale w tym ryzyku kryje się coś niesamowitego, coś, co Ewę i kusi i fascynuje zarazem– „otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. Mimo, iż zna zakaz spożywania owoców z tego drzewa, zakaz, który w dodatku bezbłędnie cytuje wężowi, wiedziona jego radą „spostrzega, iż owoce są dobre do jedzenia, są rozkoszą dla oczu i rzeczywiście nadają się do zdobycia wiedzy”. Niestety, to, co piękne, nie zawsze chce być dobre… Ewa, a za nią Adam, skosztowawszy posiedli pełną świadomość moralną, ich sumienie posiadło zdolność oceny według kryteriów boskich – dobra i zła. Ale przecież nie stali się bogami, bo nie na tym polega boskość Boga! Upadek wnosi podział – Adam, do tej pory radośnie postrzegający Ewę: „Dopiero ta jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!”, czując z nią pełną jedność, po upadku stwierdza, ostro podkreślając rozerwanie tej jedności: „że to Ewa mi dała, to jej wina, a Ewa przecież jest Twoim darem”. Tworzy się więc dystans nie tylko między samymi ludźmi, ale też między nimi a Bogiem, między nimi a światem, który od tej pory stał się im nieprzyjazny. Co ciekawe, wąż już od chwili pojawienia się wnosi podział - niejako rozdziela tę parę, kierując swe słowa tylko do Ewy…
Poznanie dobra i zła, jeśli odwrócić kolejność zdarzeń, wnosi do losów świata również element pozytywny – to dzięki niej człowiek poszukuje drogi powrotu do Raju utraconego, słyszy wezwanie Boga, staje się lepszy, to ta zdolność człowieka kieruje jego wyborami. W efekcie tego wydarzenia ludzkość poświęca życie na powracanie do Raju, na odzyskiwaniu relacji Bóg – człowiek, którą z kolei wieńczy ofiara Chrystusa. W ten sposób znany z Nowego Testamentu koniec dramatu nadaje sens prapoczątkom świata. Poza tym – wygnanie z Raju jest karą, nie zemstą. A kara pozostawia możliwość powrotu, naprawy…
Wydaje się, że można potraktować tę scenę nie tylko dosłownie, ale również jako alegorię -wydarzenie, w którym uczestniczy każdy z nas. To również nasz dramat, my też stajemy przed wyborami. Przecież każdy człowiek jest uwikłany w problemy natury moralnej, ale też jesteśmy bogatsi gorzkim doświadczeniem pierwszych ludzi. Wspomnienie ich krainy szczęścia nosimy w sobie – każdy z nas ma taki kawałek Raju, tym cenniejszy, że swój. Znamy też cenę i prawdziwą wartość jabłka – to cena, za jaką nabywamy coś „pięknego”, ale w rzeczywistości zawsze szkodliwego, anty - ludzkiego, gorzki miraż, droga ku któremu odwodzi nas od Boga. A miarą wielkości człowieka jest miara jego wolności i ceny jego wyborów.