ks. Aleksander Awdiugin

Słowo o prasie cerkiewnej: Spoglądając z prowincji...

Z okazji Festiwalu Prawosławnych Środków Masowego Przekazu:
Spoglądając z prowincji...


Wyrażenie "cerkiewna prasa" liczy sobie najwyżej 15 lat, jeśli nie mniej. Wcześniej go nie było. Przecież w żaden sposób nie można nazwać prasą lub środkiem masowego przekazu dwóch - trzech legalnych, oficjalnych tytułów wydawanych przez naszą Cerkiew, przepełnionych na wskroś językiem oficjalnym i zawierających kilka kazań. Wyglądały zbyt szablonowo, nieciekawie i były zbyt przewidywalne. Z powodu przyczyn obiektywnych "zapalać słowem ludzkie serca", przy czym słowem prawosławnym, [dziennikarze - dop. tłum.] bali się, ale też i nie potrafili.

Sytuacja się zmieniła. Oto nawet realnością stały się festiwale prawosławnych środków masowego przekazu. W każdej diecezji istnieje wydawnictwo, strona internetowa. Monastery wydają czasopisma, wydawnictwa nazywają siebie prawosławnymi lub przynajmniej odnoszą się do naszego światopoglądu w sposób życzliwy. Więcej, już nie dziwi pojęcie "prawosławny dziennikarz", choć wyjaśnić z sensem, co to za jeden, na razie jeszcze nikt nie potrafi.

Chwała Bogu, wszystko to mamy. Jeden kłopot - pozostały szablony. Te same, które były zaszczepiane przez schematy publicystyki czasów postępującego socjalizmu. Bez wątpienia mamy cały szereg tytułów w naszej ukraińskiej prawosławnej prasie, które wyróżniają się swoim artyzmem, twórczą i autorską samodzielnością, oryginalnością i określoną, jasną pozycją. Przy czym wszystkim tym cechom w żaden sposób nie przeszkadzają granice wytyczone przez prawosławne dogmaty, cerkiewne kanony i wiecznie czujne spojrzenie ordynariusza diecezji. Więcej, i kanon z dogmatem, i cenzor w osobie biskupa w danym przypadku jest tylko murem odgradzającym od pokus, jest warunkiem rozwoju twórczości i dziennikarskich talentów, ukierunkowanego w górę, do Boga. Tylko mało mamy takich gazet, a jeszcze mniej magazynów, czasopism; istnieje za to bardzo dużo tytułów drukowanych, przeznaczonych do pobożnej lektury i różniących się od siebie wyłącznie nazwą, czcionką i miejscem wydania.

Szablon pierwszy. Informacje oficjalne


Niedawno miało miejsce znaczące wydarzenie w naszej Cerkwi - wizyta Jego Świątobliwości patriarchy Kiryła. Spróbujcie porównać strony informujące o podróży Jego Świątobliwości w oficjalnych wydaniach oraz w wydaniach diecezjalnej, regionalnej i parafialnej prasy (a nawet na stronach internetowych). Nie ma różnicy, nawet przecinki są w tym samym miejscu. Czy naprawdę myśli, odczucia i odbiór przez naszych, prawosławnych parafian tego niezwykłego wydarzenia, tak barwnego i różnorodnego, zdołały pomieścić się w suche wersety oficjalnego przekazu? Dlaczego [ta różnobarwność i znaczenie wizyty - dop. tłum.] nie zostały oddane w inny sposób? Internetowe blogi prawosławnego segmentu światowego Internetu w sposób jaskrawy, wyraziście, z uczuciem i sensem opowiadały o osobistych wrażeniach z tej wizyty. Przekazywano bardzo interesujące opisy tej podróży. Wyciągano niezwykłe wnioski, przy czym z pozycji ściśle prawosławnej. Ale w naszej prasie mieliśmy suchy, jednakowy i nikogo nieinteresujący tekst. Jaki sens ma czytanie i przedrukowywanie wciąż tego samego? Można powiedzieć więcej - jeśli dziś będę miał przed sobą grafik najbliższej wizyty zwierzchnika naszej Cerkwi w jakiejś diecezji, opisanie wizyty nie sprawi mi najmniejszego wysiłku.

Taki sam obraz mamy w informacjach o nabożeństwach z udziałem hierarchów w różnych świątyniach powierzonej danemu biskupowi diecezji. Według podobnego schematu powstają relacje z wydarzeń parafialnych, a przecież informacje oficjalne w naszych mediach zajmują znaczące miejsce.
Oczywiście, wielkie wydarzenia w Cerkwi opisywać trzeba, ale dla tych wydarzeń w zupełności wystarczą wysiłki oficjalnej gazety i strony internetowej. Informacje diecezjalne nie powinny przypominać relacji z wizyt działaczy państwowych, powiązanych ze złożeniem wieńców, mowami powitalnymi i wizytami w instytucjach dobroczynnych. Od nas wymaga się czegoś innego - pokazania, jakie myśli i odczucia przeżywali ci, którzy uczestniczyli w wydarzeniach, co to wydarzenie przyniosło pozytywnego dla parafii lub diecezji. Teraz spotykamy wciąż więcej myślących - i księży, i parafian - i ludzie ci mają swoją opinię, swoje zdanie.


Szablon drugi


Prawosławne życie jest życiem szczególnym. Jest nierozłącznie powiązane z rokiem cerkiewnym i cyklem nabożeństw. Żyjemy w Ewangelii i historii pobożności, które prowadzą do Tego, w Kogo wierzymy. Każdy dzień jest ważny dla zbawienia i opisanie zbliżającego się wydarzenia w kalendarzu cerkiewnym to obowiązkowa składowa każdej gazety, każdej strony internetowej lub ulotki parafialnej. Słowo Ojca Cerkwi lub kazanie znanego kapłana oczywiście w sposób wielostronny i w pełni rozjaśnia sens święta cerkiewnego, ale przecież one już są wydane, czytane i znane. Może wystarczy tylko powołać się na nie, zamieścić cytat i niewielki fragment, a nie przedrukowywać z roku na rok jeden i ten sam materiał z podręcznika do homiletyki z wzorcami kazań, wydanym w 1900 roku. Zresztą język "czasów Oczakowa i podboju Krymu" [XVIII wiek - przyp. tłum.], w którym zostały wypowiedziane te perełki, dziś odbierany jest inaczej. To nie jest język gazety XXI wieku. Gazeta to puls dnia teraźniejszego i mamy wystarczająco dużo myślącego duchowieństwa, które może w sposób odpowiedni wytłumaczyć nie tylko sens święta, ale i powiązać to kazanie z realiami miejscowymi, z lokalnymi wydarzeniami i problemami. Dziennikarzowi wystarczy tylko przytoczyć to, co zostało powiedziane, i ująć to w odpowiednie dla wydania ramki. Na razie niestety jest inaczej.

Od numeru do numeru przedrukowujemy Świętych Ojców, kaznodziejów XIX wieku i kilku współczesnych teologów i kapłanów. Powiedzcie proszę, jaka gazeta nie publikowała archimandryty Tichona Szewkunowa, protojereja Dymitra Smirnowa lub protodiakona Andreja Kurajewa. Bez urazy, to czcigodni kaznodzieje, lecz dla czytelnika rzeczą przyjemniejszą i ważniejszą będzie możliwość zobaczenia pod artykułem w gazecie nazwiska znanego mu kapłana. Jeśli zmusimy się do rzetelnej, wytężonej pracy i zamieścimy w publikacji dodatkowo zdjęcie miejscowego kaznodziei, to tym samym nie tylko przykujemy uwagę, lecz w sposób realny zajmiemy się właśnie tym "agresywnym misjonarstwem", o którym tak wiele mówimy ostatnimi czasy. Zapanowała dziwna sytuacja: żyjemy, celebrujemy nabożeństwa i modlimy się u siebie, w domu, w otoczeniu wielu świątyń i czcigodnych kapłanów, a drukujemy słowa pasterzy z Kijowa, Moskwy lub Jordanville.

Trzeba unikać...


Trzeba unikać suchości oficjalnego języka i pokusy szybkiego rozwiązywania problemu kolejnego numeru publikacją dawno znanych materiałów. Te szablony upodabniają nas do siebie i czynią nieciekawymi dla czytelnika. Prawosławie jest wielopłaszczyznowe i ma wiele twarzy. Nie straszne w nim różnice opinii, zdań i wyłącznie osobiste odczucia. Zresztą, nawet "musi być wśród was wielość opinii [cs. raznomyślija - rozdarcia - przyp. tłum.], żeby się okazało, którzy są wypróbowani" [1 Kor 9,19] - powiedział Apostoł do tych, którzy wierzą w Chrystusa. Jeśli wsłuchamy się w te słowa, to nasze słowo obowiązkowo odbije się echem w sercach tych, którzy zaglądają do kolejnego numeru prawosławnej gazety lub diecezjalnej strony internetowej. I wtedy właściwy ordynariusz nie będzie musiał wyznaczać parafiom limitu prenumeraty.


Źródło: "Kijewskaja Rus' http://arhiv.orthodoxy.org.ua/uk/tochka_zoru/2009/10/01/26776.html 

tłum. ks. Mariusz Synak