Swietłana Ługanska

Anioł serbskiej Cerkwi

                                                  Anioł serbskiej Cerkwi


Swietłana Ługańska

Publikujemy wywiad z 1997 r. Swietlany Luganskoj, tłumacza języka serbskiego, z patriarchą serbskim Pawłem. Przekład na język rosyjski pojawił się po raz pierwszy 16 listopada 2009 r., dzień po śmierci patriarchy, w portalu www.pravmir.ru.


S. Luganskaja: Wasza Świątobliwość, przypomnijmy początki Waszej drogi życiowej - proszę opowiedzieć o Gojko Stojczewicze (świeckie imię patriarchy Pawła - przyp. aut.), Slawonii, wiosce Kuczancy, o wczesnym dzieciństwie.

J.S. patriarcha Paweł: Rosłem tak samo, jak rośnie dzisiejsza młodzież z tą jednak różnicą, że życie było nieco inne, istniały pewne granice, których nie wolno było przekraczać. A dziś - proszę spojrzeć, co się dzieje... Bardzo wcześnie zostałem sierotą. Ojciec wyjechał do pracy do Ameryki, zachorował tam na gruźlicę, zmarł krótko po powrocie do domu. Nie miałem wtedy nawet trzech lat; dopiero co urodził się brat. Matka kilka lat po śmierci ojca wyszła ponownie za mąż, wkrótce po tym zmarła, brat i ja pozostaliśmy z babcią i ciotką. Moje poczucie macierzyńskiej miłości jest związane z ciotką, która zastąpiła mi matkę - pamiętam jej bezgraniczną miłość i sądzę, że gdy umrę, w pierwszej kolejności spotkam ją, a potem pozostałych. Rodzina była religijna. Dzieci uczęszczały do szkółki niedzielnej, uczyły się Zakonu Bożego i od pierwszych lat życia umiały "Ojcze nasz". Kiedy wychowujesz się bez rodziców, bliskość (ros. czuwstwo) Ojca Niebieskiego przeżywa się znacznie mocniej. Słyszałem o jednym dziecku, które matka pozostawiła z babcią, więcej już nie troszcząc się o nie. Kiedy dziecko usłyszało od innych słowo "mama", wówczas biegło do domu, by pogłaskać kotkę, nazywając ją mamą.

Ciotka nas kochała, ale wiedzieliśmy, że za nasze przewinienia czekała na nas pałka. Chciałoby się zauważyć, że dzisiejszy system wychowania jest chory, nieprawidłowy, dzieci żyją niemalże zamknięte w pancerzu rodzicielskiej troski i miłości, nie są w stanie normalnie się rozwijać. Niszczona jest wszelka inicjatywa, wyrastają chłopcy, którzy są jak bluszcz - zamiast dążyć do tego, by stać się oparciem dla rodziny, pozostają kapryśni i samowolni, oczekując, że to im będzie się dogadzać.


Czy istniało już wtedy jakieś przypuszczenie, jakieś znaki, ze poświecicie swe życie Cerkwi?

Nie, może prócz tego, że byłem bardzo słabego zdrowia. Pewnego razu postawili już nade mną świeczkę, myśląc, że zmarłem. Ciotka wiedziała, że nie nadaję się do prac polowych, postanowiono więc, że powinienem kontynuować naukę. To rodzina wywarła największy wpływ na moją decyzję o wstąpieniu do akademii teologicznej, mimo to wciąż ciągnęło mnie do fizyki, którą zajmowałem się w wolnych chwilach.


I mimo wszystko poddaliście poważnej próbie swoja decyzje o wstąpieniu do akademii teologicznej?

Wtedy, na trzecim roku akademii, pomyślałem sobie: "Jeśli Bóg z góry wie, że będę mordercą, czy będę w stanie zmienić swój los? Jeśli tak, to Jego wiedza jest nic nie warta, natomiast jeśli nie - to gdzie tu wolność?". To pytanie męczyło mnie długi czas, nie znajdowałem na nie odpowiedzi. Nie mogłem zaufać przyjaciołom, podobne problemy ich nie interesowały. Wykładowców pytać też nie wypadało, kto wie, czy by nagle nie powiedzieli: "On jest heretykiem". W takim wieku różne rzeczy przychodzą do głowy. Długo nosiłem w duszy to pytanie, dopóki nie znalazłem odpowiedzi u błogosławionego Augustyna, który tłumaczy je pojęciem czasu. Czas - powiada - to pewna ciągłość, zawierająca przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Przeszłość już była, przyszłość będzie, nie ma jej. A co jest? Jest teraźniejszość, ale zarazem jej prawie nie ma - ona jest punktem zetknięcia się przeszłości z przyszłością, w którym przyszłość bezustannie odchodzi do przeszłości. Czas istnieje wyłącznie dla istot stworzonych, materii, wszechświata, i zwłaszcza dla nas, ludzi. Żyjemy i poznajemy w kategoriach przestrzeni i liczb, dla Boga one jednak nie istnieją. Dla Niego nie ma ani przyszłości, ani przeszłości, jest tylko wieczna teraźniejszość. Dlatego, gdy mówimy o przyszłości, to mówimy o przyszłości naszej, a nie Jego. To stało się dla mnie rozwiązaniem problemu. Jeśliby to nie nastąpiło, rzuciłbym teologię.


Co poczuliście, gdy dowiedzieliście się, ze wybrano was na patriarchę?

To był szok. Nigdy tego nie oczekiwałem i jeszcze mniej tego pragnąłem. Miałem wtedy już 76 lat i w tym wieku zaczynać cokolwiek jest bardzo trudno. Ale poranek jest mądrzejszy od wieczoru - następnego dnia doszedłem do siebie i zacząłem myśleć, od czego zacząć, za co się zabrać. Wie Pani, istnieje to, co jest możliwe, istnieje to, co jest niemożliwe i jest to, co powinieneś zrobić. Uczucie powinności i jej wypełnienie - oto co jest najważniejsze.


Czy Wasza Świątobliwość może opowiedzieć o najtrudniejszych momentach swojej posługi?

Ludziom jest właściwa małoduszność. Spoglądając wstecz, zaczynasz jednak rozumieć, że swój sens mają również porażki i smutki. Pamiętam, jak kiedyś szedłem piechotą do monasteru: droga daleka, leje deszcz, nie mam parasola, pod nogami mokra i lepka glina, że ledwie udaje mi się przestawiać nogi. Myślę sobie: "Panie Boże, dlaczego tak się dzieje? Przecież nie idę do karczmy!". Ale potem uświadamiam sobie: "A gdzie moja siła woli, moje dążenie do celu?". Wszystko się układa, jeśli potrafisz to znieść i wierzysz Bogu.


Dlaczego władyka nie uważa się za żywego świadka wydarzeń w Kosowie?

Z prostego powodu - ja nim nie jestem. Mojej obecności w Kosowie zostało nadane zbyt wielkie znaczenie. Byłem tam po prostu dlatego, że inaczej nie można było. Wszyscy potrzebujemy dobrych ludzi i dobrych pasterzy, i jesteśmy gotowi widzieć ich wszędzie, czasem nawet tam, gdzie ich nie ma; sądząc tylko po cechach zewnętrznych. W cnotach trzeba wzrastać bez przerwy, trzeba osiągnąć wyższy próg - "nie mogę grzeszyć". To głęboki proces wewnętrzny, który oczywiście przejawia się również na zewnątrz. Czasem jakiś człowiek tak po prostu przejdzie obok nas, a na duszy jakoś lżej, cieplej, czemu - nie wiadomo. I odwrotnie, kiedy się przechodzi obok kogoś innego, człowiekowi cierpnie skóra...


Czy to znaczy, ze piekło bierze początek już tu, na ziemi?

Oczywiście, ze tutaj. Szczęśliwość też się tu zaczyna. Jeśli możemy przygotować się do szczęśliwości tu - to tam [w życiu pozagrobowym - przyp. tłum.] już nie zdołamy tego uczynić. Śmierć to granica, za którą nie ma pokajania. Ale po śmierci fizycznej istnieją różne stopnie szczęśliwości. W procesie wzrastania człowieka w cnotach nie może być zastoju, tak jak i w czynieniu zła nie ma przerwy. A jak szybko człowiek będzie się doskonalił, to zależy od jego gorliwości. Oczywiście, wiele zależy także od rozumu - od pojmowania, od zrozumienia sensu życia. To jest najważniejsza kwestia. Jeśli człowiek ją rozwiązał, wszystko będzie łatwiejsze.

Pewien młodzieniec spytał Einsteina: "Na czym polega sens życia?". "Znać odpowiedź na to pytanie - powiedział Einstein - oznacza być wierzącym". Młody człowiek kontynuował: "Czy nie lepiej wtedy przestać zajmować się tym pytaniem?". "Człowiek, który nie odnajdzie sensu własnego życia, nie będzie po prostu nieszczęśliwy, on będzie niezdolny do życia. Na ile udało mi się przeniknąć prawa przyrody, na tyle dostrzegłem w nich przejawy wyższego rozumu, w porównaniu z którym wszystko, do czego zdolny jest ludzki rozum, wygląda jak blade odbicie".

Według mnie tam, gdzie istnieje wyższy rozum, istnieje i osoba, do której ten rozum należy. Tak jak osoba nie istnieje bez rozumu, tak samo rozum nie może istnieć bez osoby. Ani miłość, ani nienawiść nie mogą istnieć poza osobą. Dla mnie "wyższy rozum" to rozum Boży. Dla Einsteina inaczej. On był panteistą - nie wierzył w Boga - Osobę, a raj i piekło rozumiał zbyt dosłownie i powierzchownie.


Czy można wytłumaczyć zejście Świętego Ognia w Grobie Pańskim prawami przyrody?

W Kuwuklii [kaplicy - przyp. tłum.] Grobu Pańskiego znajduje się patriarcha. Świece są zgaszone. Ogień schodzi dzięki wierze i modlitwie. To jest cud. Jeśli apostoł Paweł nie widział Zbawiciela, to całe chrześcijaństwo jest fikcją; jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, chrześcijaństwo nie ma sensu, gdyż w tym zawiera się cały sens naszej wiary; jeśli Chrystus nie jest Bogiem, jeśli inny świat nie istnieje, to jesteśmy najbardziej nieszczęśliwymi z ludzi. Jeśliby nawet nauka znalazła dowody, że Bóg nie istniej, to dlaczego powinniśmy temu wierzyć? Jak można udowodnić, że świat pojawił się sam z siebie albo że dusza jest śmiertelna? To już nie nauka, a wiara materialistów.


Zbliża się rocznica 2000 lat chrześcijaństwa. Czy rok 2000 stanie się końcem świata, i dlaczego na świecie jubileuszu Księgi Objawienia Jana Teologa na Patmos obecni byli uczeni?

Uczeni, którzy byli tam obecni, to chrześcijanie zajmujący się objaśnianiem księgi. Nie mamy jednego powszechnie przyjętego objaśnienia. To jedyna księga, która nie jest czytana i objaśniana w cerkwi - jej treść jest bardzo skomplikowana. Trudno zrozumieć proroctwa apostoła Jana, dopóki się nie wypełnią. Dla nas ważne jest to, że święty Jan opisał pełną historię Cerkwi. Na końcu przyjdą dwaj święci mężowie, będą zwiastować około trzech i pół roku, zginą z ręki Antychrysta i potem nastąpi koniec. Wszystko to opisano w mistycznych obrazach, one ostrzegają nas, że do Niebiańskiego Jeruzalem wejdzie tylko 144 000 sprawiedliwych, i że powinniśmy się przygotować. Liczba symboliczna, jak i wszystkie obrazy, dlatego czytając tę księgę, powinniśmy unikać błędnego objaśnienia.


Co to jest "prawosławna mistyka"?

To głębokie, osobiste przeżywanie łączności z Bogiem i światem duchowym. Ono jest na tyle głębokie, że nie można wyrazić go słowami. Jednak, aby nie zbłądzić, nie zejść z drogi, konieczne jest sprawdzanie tego przeżywania z nauką Cerkwi i przebywanie pod jej kierownictwem. Wiele sekt powstało właśnie w wyniku zbłądzeń. Człowiek powinien odnaleźć dobrą drogę, aby przejść przez gąszcz, a jest to możliwe tylko z pomocą przewodnika, który już tę drogę zna.


Dziś wielu ludzi zaczyna praktykować medytacje buddyjska, choć prawosławna modlitwa, według słów świętych Ojców, to jedyny i unikalny sposób prawdziwego spotkania z Bogiem. W prawosławiu znamy hezychazm. Czy istnieją kontynuatorzy tej metody życia duchowego?

Tacy ludzie [hezychaści - dop. tłum.] niechętnie opowiadają o swoim doświadczeniu - jest to coś skrytego, głębokiego. Hezychazm to sposób osiągnięcia Boskiego światła. Przeciwnicy hezychazmy z drwiną powiadali, że hezychaści zajmują się kontemplacją własnego pępka. W rzeczywistości maksymalnie koncentrują uwagę na swoim świecie wewnętrznym po to, aby uwolnić się z niewoli świata. Kiedyś również ludzie świeccy zajmowali się takim sposobem modlitwy, ale tylko pod kierownictwem mnichów - hezychastów; teraz mnichów jest coraz mniej, więc i doradców w tym dziele też jest coraz mniej.


Wiadomo, ze Jego Świątobliwość patriarcha Paweł spowiada się cztery razy do roku. Jakie znaczenie ma spowiedź?

Grzech rodzi się w sercu i w umyśle. Grzeszymy myślami, słowami, uczynkami. Spowiedź to uczucie skruchy (ros. pokajannoje czuwstwo) marnotrawnego syna, który porzucił ojca, naruszył jego wole, który tez spieszy powrócić do niego, a to znaczy, ze i do siebie samego. W Cerkwi wczesnochrześcijańskiej spowiedź była publiczna, potem jej zaniechano, aby nie gorszyć dzieci i nowicjuszy. Bardzo trudno jest w obecności innego człowieka przyznać się do swoich grzechów. Pokajanie, po grecku metanoia, to zmiana świadomości, a epitemia nie jest karą, lecz lekarstwem. I sobie, i innym mówię: może mnie poniżać kto tylko chce, ale poniżyć mnie może tylko jeden człowiek na świecie - ja sam. Gdy to zrozumiesz, osiągasz wewnętrzną równowagę, pokój.


Wasza Świątobliwość, pomówmy o kobiecie. Powiedzieliście kiedyś, ze kobieta jest "słabym naczyniem", a innego razu, ze kobieta jest znacznie bardziej poważna i odpowiedzialna niż mężczyzna, dlatego ze nosi, rodzi i wychowuje dzieci. Czy rzeczywiście można pogodzić ze sobą te dwa określenia?

Tak, kobiety są bardziej emocjonalne i wrażliwe, jest im łatwiej zrobić zły krok, choć wśród mężczyzn to również nie jest rzadkością. "Słabe naczynie" to z przypowieści o Adamie i Ewie. Ewa pierwsza uczyniła zły krok.


Dlaczego wiec Adam posłuchał się jej? Czy nie był to przejaw słabości?

Tutaj chodzi o małżeństwo. Adam posłuchał się jej z racji ich związku - dwoje w jednym ciele. Nie było ani jej oszukania [przez węża - przyp. tłum.], ani jego lekkomyślności. Adam świadomie zdecydował wraz z Ewa nieść brzemię grzechu. Dlatego małżeństwo, ustanowione jeszcze w raju, nie zostało zniszczone przez upadek człowieka.


Która z chrześcijańskich cnót jest ważniejsza - modlitwa czy jałmużna?

Ważne jest i pierwsze, i drugie. I wiele innych rzeczy też jest ważnych. Niemożliwe jest wyodrębnienie jakiejś jednej cnoty. Jeśli nie zabiłeś, lecz ukradłeś - zgrzeszyłeś. Modlitwa to nasze żywe relacje z Bogiem, nasza z Nim rozmowa. Co to za rodzina, w której syn nie ma nic do powiedzenia swemu ojcu? Bez jałmużny i współczucia innym my również nie będziemy mogli osiągnąć zbawienia, ponieważ wszyscy jesteśmy jednym ciałem.


Wiara uczy, ze szczęśliwość jest głównym celem istnienia...

W osiągnięciu szczęśliwości istnieje siedem stopni. Pierwszy - pokora, jest fundamentem. Człowiek pyszny nie jest zdolny do zrobienia czegoś dobrego. Uważa, że to Bóg jest jego dłużnikiem, a nie na odwrót. Najwyższą z cnót jest miłość. Ta już nie ma się w co zmieniać. Wiara przechodzi w kontemplację [postrzeganie, pewność - przyp. tłum.], nadzieja w spełnienie, a miłość pozostaje naszą więzią z Bogiem i z innymi ludźmi.



Na podstawie: http://www.pravmir.ru/angel-serbskoj-cerkvi-o-patriarxe-pavle/


korekta: Katarzyna Tynkiewicz i Piotr Makal

tłum. ks. Mariusz Synak