Dominika Kovačević

Czas sprawowania nabożeństw w Wielkim Tygodniu*

Wielki Tydzień, w cs. Strastnaja Sedmica, to niewątpliwie najważniejszy czas w roku dla każdego prawosławnego chrześcijanina traktującego swoją wiarę jako coś fundamentalnego, albowiem to właśnie wtedy wspominamy jej największe, najważniejsze Tajemnice i wydarzenia. Nabożeństwa tego okresu mają wyjątkowy porządek, a ich korzenie sięgają czasów starożytnych. Wielki Tydzień to jedyny okres życia Chrystusa, o którym wiemy, co robił dzień po dniu, a nawet godzina po godzinie. By umożliwić wiernym przejście z Chrystusem przez te ostatnie, jakże dramatyczne dni Jego ziemskiego życia aż do Jego przejścia ze śmierci do Życia, tj. Paschy, Ojcowie Cerkwi ułożyli nabożeństwa Wielkiego Tygodnia w konkretnym porządku o treści odpowiadającej poszczególnym dniom, a wręcz i godzinom – czytanie ewangeliczne i hymnografia dokładnie odzwierciedlają tamte wydarzenia. W tym też celu przed wiekami postanowiono, by był to jedyny czas w roku, kiedy dzień liturgiczny nie zaczyna się od nabożeństwa wieczornego, tj. wieczerni, lecz od nabożeństwa wczesnoporannego, tj. jutrzni – w ciągu pozostałych dni dzień liturgiczny w Cerkwi zaczyna się od zachodu słońca, tak jak w judaizmie. A więc Wielki Tydzień zaczyna się Jutrznią Wielkiego Poniedziałku1.

Jutrznia trzech pierwszy dni, tj. Wielkiego Poniedziałku, Wtorku i Środy2, ma praktycznie identyczną strukturę, a jednym z jej najbardziej charakterystycznych momentów jest śpiew troparionu Oto Oblubieniec nadchodzi o północy (cs. Sie Żenich hradiet w połunoszczy). Hymn ten wskazuje, by jutrznia tych trzech pierwszych dni była sprawowana w okolicach północy, ewentualnie nad ranem, gdyż dni te wzywają nas do czuwania na wzór panien roztropnych, o których Chrystus nauczał w słynnej przypowieści w Wielki Wtorek. I tu, jak widać, zaczyna się problem godzin sprawowania wielkotygodniowych nabożeństw, o którym ma być ten felieton. Bo o której – jeśli w ogóle – jest sprawowane to nabożeństwo? Zazwyczaj o godz. 17 dnia poprzedniego. A co z przypisaną na pierwsze trzy dni Liturgią uprzednio poświęconych Darów, której nieodłączną częścią jest wieczernia? O dziewiątej rano, mimo że w Wielkim Poście coraz popularniejszy staje się powrót do sprawowania jej o właściwej porze, czyli w godzinach wieczornych. Przeniesienie na wcześniejszą porę jednego nabożeństwa wielkotygodniowego w zasadzie niesie ze sobą przesunięcie niemalże wszystkich nabożeństw tego okresu aż o pół dnia, co burzy cały zamysł św. Ojców, a zakłóca i nasze przeżywanie tego Świętego Tygodnia. Oczywiście, najjaskrawszym przykładem jest tutaj Wielki Czwartek, lecz o tym napiszę za chwilę.

Najpierw chcę odpowiedzieć na pytanie, które zapewne w tym momencie nurtuje Czytelnika: kiedy i dlaczego zmieniono pory sprawowania większości nabożeństw wielkotygodniowych, mimo że słusznie uważamy się za Cerkiew pielęgnującą starożytne tradycje? Należy tu zaznaczyć, że nie jest to tylko nasz problem, lecz istnieje on w jakiejś mierze także w innych prawosławnych Cerkwiach lokalnych, Kościołach orientalnych, a nawet i części Kościołów greckokatolickich. Oczywiście, coraz częściej można spotkać parafie, w których te nabożeństwa sprawowane są o właściwych porach, ale to wciąż margines. Można z pewnością stwierdzić, że zmiany te następowały stopniowo, tj. przesunięcia te początkowo nie były aż tak drastyczne – od przepisanych pór różniły się o godzinę, dwie, aż w przeciągu następnych lat rozdźwięk pomiędzy typikonem3 a praktyką narastał. Przyjmuje się, że mniej więcej dopiero w połowie XIX w. poprzestawiane pory większości nabożeństw wielkotygodniowych stały się normą we wszystkich Cerkwiach lokalnych. Istnieją dwie główne przyczyny takiego stanu rzeczy. Najważniejszą z nich jest kwestia postu eucharystycznego: o ile z przystępowaniem do Eucharystii w innych okresach roku bywa różnie, o tyle w Wielkim Tygodniu, a zwłaszcza w Wielki Czwartek, do tego sakramentu przystępują praktycznie wszyscy zgromadzeni w świątyni – gdyby ludzie musieli nic nie jeść i nic nie pić od północy aż do wieczora, z pewnością przystępujących byłoby mniej, szczególnie zważywszy na fakt, że w Wielkim Tygodniu obowiązuje srogi post. Druga przyczyna znajduje swoje źródło w ówczesnych trudnych warunkach życia prawosławnych, czyli okupacji islamskiej na Bliskim Wschodzie oraz Bałkanach. Ludzie bali się iść do cerkwi nad ranem czy też wieczorem. Poza tym godziny pracy zaczęły się stawać coraz bardziej rygorystyczne, przez co nie każdy mógł sobie pozwolić na nocne czuwanie. Obecnie można spotkać się z teorią, że poprzestawiany porządek wielkotygodniowych nabożeństw ma odzwierciedlać to, że świat w tych dniach „stanął na głowie”, bo jego Stwórca cierpi i umiera, lecz próżno szukać potwierdzenia takiej opinii w typikonie.

Wróćmy do Wielkiego Czwartku, który, jak już wspomniałam, najbardziej cierpi na tych wymuszonych przez trudne okoliczności zmianach, mimo że to właśnie on rozpoczyna już absolutnie szczytowe obchody Wielkiego Tygodnia, co widać choćby w kanonie tego dnia:

Słowo powiedziało uczniom: 
«Idźcie, przygotujcie Paschę w Wieczerniku, 
umacniającą rozum, 
Paschę inaugurującą Misteria»”4

a widać też w określeniu tych ostatnich trzech dni, popularnym zwłaszcza na Zachodzie: Triduum Paschalne lub też Triduum Sacrum. Jutrznia Wielkiego Czwartku, w przeciwieństwie do pierwszych trzech dni, powinna być sprawowana rano, gdyż ma ona charakter już nie tyle czuwający, co przygotowawczy do Wieczerzy Pańskiej, a nawet i świąteczny; znamienny jest fakt, że na tej Jutrzni śpiewa się pełny kanon składający się z dziewięciu pieśni, tak jak ma to miejsce w niedziele i święta, ponadto zaprzestaje się odmawiania modlitwy św. Efrema Syryjczyka z pokłonami. W tradycji słowiańskiej również tylko na ten dzień zmienia się kolor szat liturgicznych z czarnego na fioletowy bądź też czerwony. W praktyce nabożeństwo to sprawowane jest w Wielką Środę wieczorem, czyli wtedy, kiedy Chrystus zostaje namaszczony przez nierządnicę na Swój pogrzeb. Trochę inny wydźwięk, prawda?

Szczytem Wielkiego Czwartku jest, oczywiście, Liturgia św. Bazylego Wielkiego łączona z wieczernią, czyli w języku angielskim Vesperal Liturgy (ang. Vespers  – wieczernia) – nieprzypadkowo przytaczam w tym momencie angielską nazwę, albowiem ona wyraźnie wskazuje porę, o jakiej ta Liturgia powinna być sprawowana. Typikon zaleca, by była ona sprawowana późniejszym popołudniem. Ma to głęboki sens, gdyż Chrystus spożył paschalną wieczerzę ze Swoimi uczniami tak, jak nakazywało to Prawo Mojżeszowe: późnym popołudniem. Wiedząc o tym, że to Jego ostatnia wieczerza, zostawia uczniom Siebie Samego dzięki ustanowieniu sakramentu Eucharystii. Tymczasem ten piękny hymn Wieczeri Twojeja Tajnyja słyszymy przed południem, tj. na Liturgii, która zazwyczaj zaczyna się o dziewiątej rano. Ktoś mógłby powiedzieć, że to po prostu jedna z modlitw przed przyjęciem Eucharystii, a więc ma ona taki sam charakter na każdej Liturgii, niezależnie od pory. Lecz, nie bez przyczyny, zgodnie z nakazami liturgicznymi, hymn ten śpiewany jest w Wielki Czwartek wielokrotnie, wskazując, że tego jednego dnia chodzi o tę konkretną Wieczerzę: Ostatnią Wieczerzę, która miała miejsce tamtego świętego wieczoru.

W konsekwencji, Jutrznię Wielkiego Piątku sprawuje się w wielkoczwartkowe popołudnie. Oczywiście, znowu mogą pojawić się głosy, że nie jest to wcale takie bezsensowne, skoro zaczyna się ona troparionem Wielkiego Czwartku (Kiedy chwalebni uczniowie zgromadzeni na wieczerzy…), a pierwsze trzy z czterech Ewangelii pasyjnych (cs. strasnyje Jewanhielija) mówią jeszcze o wielkoczwartkowych wydarzeniach5. Lecz tutaj należy wyjaśnić, jaka była starożytna praktyka chrześcijan, kontynuowana przez następnych kilkanaście wieków. Otóż po popołudniowej/wieczornej Liturgii Wieczerzy Pańskiej wierni, którzy pościli cały dzień, by przyjąć na tej Liturgii Ciało i Krew Chrystusa, udawali się do swych domów na postną kolację, która była pierwszym tak pożywnym posiłkiem aż od Niedzieli Palmowej: tego dnia Typikon zezwala na zjedzenie ciepłego posiłku przygotowanego na oleju na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy. Był to zarazem ostatni posiłek aż do Liturgii Wielkiej Soboty, czy nawet wielkanocnego śniadania. Bezpośrednio po tej kolacji, a więc w późnych godzinach wieczornych Wielkiego Czwartku, czyli niedługo przed północą, wierni udawali się do cerkwi na nabożeństwo czuwania, zwane po grecku Pannychis, na które składało się tych samych dwanaście Ewangelii, które teraz czytamy na Jutrzni Wielkiego Piątku – zresztą, tamto nabożeństwo przekształciło się właśnie w jutrznię. Pierwsze hymny i czytania tego nabożeństwa mają charakter wielkoczwartkowy, gdyż, jak już wcześniej wspomniałam, wieczór Wielkiego Czwartku wraz z Ogrójcem, czyli modlitwą Chrystusa i Jego wydaniem i pojmaniem, a następnie ciąganiem po sądach, rozpoczyna Jego zbawczą Mękę. Jutrznia Wielkiego Piątku we wszystkich tradycjach liturgicznych ma charakter czuwania, o które tak prosił Chrystus Swoich uczniów w Ogrójcu, zresztą do dzisiaj wśród niektórych narodów zachowało się określenie tej nocy i tego nabożeństwa jako „Wielkie Czuwanie”, czyli np. w Serbii jest to Veljko Bdenije, w Armenii zaś Khavaroom. Stąd też praktyka trzymania zapalonych świec, choć, oczywiście, ma to też jeszcze inną symbolikę. Dość dużej liczbie wiernych Wielki Czwartek kojarzy się głównie właśnie z tym nabożeństwem. W ten sposób takie hymny jak Dnies wisit na Drewie czy Razbojnika blagorazumnaho utożsamiają z Wielkim Czwartkiem, miast z Wielkim Piątkiem, a Wieczerza Pańska, a więc i Eucharystia, często gdzieś „umyka”.

Co się tyczy następnych nabożeństw, czyli Królewskich Godzin Kanonicznych Wielkiego Piątku, Wieczerni Wielkiego Piątku oraz Jutrzni Wielkiej Soboty, to starożytny, właściwy porządek został praktycznie zachowany. Jedynie, jeśli chodzi o to ostatnie nabożeństwo, bywa ono łączone z Wieczernią Wielkiego Piątku, miast być sprawowanym nad ranem w Wielką Sobotę. Wówczas często w naszej praktyce liturgicznej skraca się Pieśni Pochwalne (cs. Pochwały) składające się z trzech stacji6, mimo że są one esencją tego nabożeństwa, i we wszystkich tradycjach, oprócz wschodniosłowiańskiej, każda z tych stacji ma niepowtarzalną starożytną melodię7. Natomiast o wielkosobotniej Liturgii św. Bazylego z wieczernią nie zamierzam tu pisać, gdyż jest to temat na osobny artykuł.

Rozważywszy powyższe kwestie, nasuwa się pytanie: jak rozwiązać problem poprzesuwanych nabożeństw Wielkiego Tygodnia? Jak sobie poradzili rzymscy katolicy, którzy mieli ten problem dłużej niż my? U nich uczynił to dopiero papież Pius XII, który w latach 50. ubiegłego wieku zreformował wielkotygodniowe nabożeństwa i skrócił post eucharystyczny do zaledwie trzech godzin. Co prawda, nabożeństwa wróciły na właściwe miejsca, lecz zostały znacząco skrócone. To na pewno nie jest właściwe rozwiązanie. Z kolei prawosławni Orientalni zachowują należyty porządek praktycznie wszystkich nabożeństw oprócz Liturgii Wielkiego Czwartku i, by zachować namiastkę Ostatniej Wieczerzy, Ormianie, Syryjczycy i Malankarczycy (Indusi) rozdzielili święty obrzęd obmycia nóg od Liturgii i przenieśli go na wieczór. To również wydaje się nie najlepszym pomysłem. 

Zatem, przypomnijmy sobie powody poprzestawianych nabożeństw: post eucharystyczny i trudne warunki życia (obecnie: praca). Jeśli chodzi o to pierwsze, coraz częściej wraca praktyka, w XIX wieku często zapominana, że w przypadku wieczornych Liturgii, z błogosławieństwem kapłana, post eucharystyczny trwa nie od północy, lecz po prostu osiem godzin, co daje możliwość ponownych wieczornych Liturgii uprzednio poświęconych Darów, co też ma miejsce w wielu parafiach w Wielkim Poście, dlaczego więc nie można tego zastosować wobec Wielkiego Tygodnia?… Czytelnik pewnie się teraz zastanawia, co zatem zrobić z jutrzniami? Osobiście uważam, że jeśli nie dałoby się ich przenieść na 23 lub godziny późniejsze (tak jak udało się to utrzymać w przypadku Wielkiej Soboty), to może 6 albo 7 rano? Na pewno byłaby to lepsza pora niż godzina siedemnasta dnia poprzedniego, lub obecna pora Liturgii – dziewiąta rano. Natomiast jeśli chodzi o Wielki Czwartek, bardzo ważne jest, by Liturgię tego dnia przywrócić godzinom popołudniowym/wieczornym, gdyż Ten Dzień to jeden z kluczy do właściwego pojmowania sakramentu Eucharystii, co do którego wśród nas często pokutują dziwne przesądy i opinie, i być może jest to skutkiem również wielkoczwartkowej Liturgii zepchniętej na trochę dalszy plan. Post eucharystyczny mógłby wówczas trwać również osiem godzin, i byłoby to zaiste pięknym móc przez poranną jutrznię i resztę dnia przygotowywać się do tej Liturgii. Ponadto, ludziom łatwiej byłoby przyjść na tę Liturgię, gdyby była sprawowana ona popołudniem (np. o 16 czy 17), niż jak to dzieje się teraz – o dziewiątej rano, czyli de facto w środku dnia. Wtedy Jutrznię Wielkiego Piątku wystarczyłoby przesunąć z 17-18 na 23, i w ten sposób wszystko byłoby na swoim miejscu, a dla zwykłych wiernych nie byłby to aż taki szok związany z przesunięciem Strasti Hospodnich, które, jakkolwiek by było, wciąż byłyby sprawowane w Wielki Czwartek wieczorem, z tym że o porze zgodnej z przepisami liturgicznymi. Zdaję sobie sprawę, że tym, którzy mieszkają daleko od cerkwi, byłoby trudniej ze względu na dojazd, lecz łączenie wielkoczwartkowej Liturgii i wielkopiątkowej jutrzni wydaje się nie najrozsądniejszym pomysłem, gdyż trwałoby to wiele godzin, co z pewnością doprowadziłoby do skrótów, a przecież i bez tego w wielu parafiach nawet się nie czyta (nie mówiąc już o śpiewie) wszystkich piętnastu antyfon wielkopiątkowej jutrzni. 

Rozumiem, że tych wszystkich zmian nie dałoby się wprowadzić od razu i wszędzie, lecz w przypadku miejscowości, gdzie są co najmniej dwie cerkwie, można przypuszczać, iż byłoby możliwe, by przynajmniej jedna parafia stosowała się do właściwego porządku liturgicznego. 

Na koniec pragnę wyjaśnić, dlaczego zdecydowałam się napisać ten artykuł. Mam nadzieję, że ten tekst – choć obszerny, to niewyczerpujący tematu – nieco uświadomi Czytelnika i pozwoli mu prawdziwie przejść z Chrystusem przez wielkotygodniowe nabożeństwa. Nie ukrywam również, że moim wielkim marzeniem jest uczestniczenie w nabożeństwach Wielkiego Tygodnia sprawowanych o właściwych godzinach, a sam felieton może stanie się zaczątkiem owocnej dyskusji na ten temat. 

 
_______________________________

* Artykuł ukazał się pierwotnie w portalu Cerkiew.pl pod tytułem Ostatnia Wieczerza o… dziewiątej rano.
1 Należy zaznaczyć, że zgodnie ze starożytną tradycją Cerkwi, wieczorne nabożeństwa Niedzieli Palmowej nie mają już tak radosnego charakteru, jak te poranne, lecz pokutny, przygotowawczy.
2 Przez m.in. Greków, Arabów, Bułgarów i anglojęzycznych prawosławnych nazywana również „Jutrznią Oblubieńca”.
3 Cs. ustaw – księga zawierająca wszelkie przepisy liturgiczne.
4 Pierwszy troparion dziewiątej pieśń, tłum. ks. Henryk Paprocki.
5 Por. J 13, 31–18, 1; J 18, 11–28; Mt 26, 57–75.
6 To przepiękne lamentacyjne wersy są przyporządkowane wersetom najdłuższego psalmu – 118 (119).
7 W naszej tradycji śpiewa się wersety psalmu 118, a poetyckie wersy, które po nich następują, są recytowane przez kapłana. W tradycjach m.in. greckiej i południowosłowiańskiej śpiewa się właśnie te poetyckie wersy. Także w wielu parafiach na Zachodzie należących do rosyjskiej Cerkwi przywraca się praktykę południowo-wschodnią.