Włodzimierz Legojda

Po co potrzebne są obrzędy?

Prezentujemy fragment artykułu Co mi się nie podoba w prawosławiu? [1]


Miłość do Boga rodzi piękno i ludzki pierwiastek obrzędu, odbieranego jak przynoszenie kwiatów do Bożych stóp. Wiara jest miłością, a istotą chrześcijaństwa - umiłowanie swojego Pana i Boga, i tym samym odczucie, że na ziemi pozostało i żyje Jego Ciało - Cerkiew. Dlaczego więc takie odczucia nie mogą przejawić się w zewnętrznych działaniach, które nazywamy obrzędami?
Sergiusz Fudel [2]


Pytanie:
Kategorycznie nie znoszę obrzędów, gdyż przyjmuję je jak wniesienie sztuczności i formalizmu do życia duchowego. Odczuwam to jak zabijanie naturalności i dziecięcej bezpośredniości. (Już widzę, jak zareagowałaby moja żona na próbę reglamentowania naszej miłości?).
Sergiusz Gordijewskij, Moskwa


Odpowiedź:
Ja, tak jak i Pan, nie lubię formalizmu i sztuczności w życiu duchowym. Lecz czy aby właściwa jest myśl, że formalizm i sztuczność zostały wniesione do Cerkwi przez obrzędy?

Dla przykładu weźmy kadzenie w cerkwi. Oczywiście, jeżeli nie zna się sensu tej czynności, to wydaje się, że człowiek chodzi po świątyni i macha jakimś metalowym naczyniem na łańcuszku, a z naczynia wychodzi dym - ogólnie mówiąc, coś tam się pali. Aha, przy tym ten człowiek kłania się ludziom będącym w cerkwi, a oni kłaniają się jemu. A przecież sensem tej prostej czynności jest kadzenie przed Bożym obrazem i podobieństwem, którym, według Biblii, jest człowiek. I przed tym obrazem chyli głowę prezbiter albo diakon. I przez szacunek do tego obrazu w duchownych pochylają głowy ludzie w cerkwi. Cóż jest złego lub sztucznego w tym obrzędzie?

Obrzędy - to zewnętrzne wyrażenie wewnętrznej treści tradycji religijnej. Bez nich nie może się obejść żadna religia. Żaden wierzący człowiek nie potrafi obejść się bez obrzędów. Jeśli nawet ktoś nie należy do jakiejś konkretnej religijnej tradycji, to mimo wszystko posiada pewne zewnętrzne formy wyrażania swoich wierzeń. Im bogatszy jest wewnętrzny świat wiary, tym głębsze, bardziej nasycone symbolami będą obrzędy. W tym sensie prawosławne obrzędy są o wiele bogatsze i wyrażają więcej niż obrzędy innych religii. Niech Pan porówna nabożeństwo prawosławne na przykład z pogańskimi rytualnymi tańcami wokół ogniska. Czy trzeba objaśniać, w której z tych tradycji wewnętrzna treść jest bogatsza?

Formalizm zaś i sztuczność wypływają z wnętrza, pochodzą od samego człowieka, zależą od tego, ile serca wkłada on w rytuał.

Należy tutaj pamiętać, że prawosławne nabożeństwo nie jest jakąś teatralną sztuką, którą należy obejrzeć, na której obowiązkowo trzeba się pokazać. Prawosławny chrześcijanin BIERZE UDZIAŁ w nabożeństwie, można powiedzieć że je celebruje razem z duchownymi, razem z nimi modli się do Boga. Ta modlitwa jest bardzo bojaźliwa, zarazem śmiała i silna. Żeby się w tym utwierdzić, wystarczy choć jeden raz poważnie PRZEŻYĆ Boską Liturgię, nie "odstać", nie "być obecnym na", ale przeżyć. Poczuć, jak Twoją osobistą modlitwą staje się wychodzące z serca wezwanie ektenii: Abyśmy zostali wybawieni od wszelkiego smutku, gniewu i potrzeby, Pana prośmy. I razem z chórem powtórzyć: Panie zmiłuj się! Nie wiem, jak Pan, ale moje serce przy tych słowach za każdym razem zaczyna radośnie uderzać, a skurczona dusza rozwija się w nadziei...

Oczywiście, ma Pan słuszność, że reglamentowanie miłości jest głupie i absurdalne. Tylko dlaczego cerkiewne obrzędy wydają się Panu taką reglamentacją? Przecież obdarza Pan żonę kwiatami, prezentami, okazuje jej jakieś oznaki uwagi. Na tym Pana miłość do niej się nie kończy, ale przecież w tym się przejawia. I jeśli stale daje Pan kwiaty (ja, na przykład, bardzo lubię dawać kwiaty swojej żonie), to raczej wątpię w to, by Pana żona wytknęła Panu, że w tym wyraża się formalizm i oziębłość waszych relacji.

A przecież jeśli posłużyć się Pana logiką, to mogłoby się okazać, że przy spotkaniach z ludźmi nie jest obowiązkowe zdjęcie kapelusza, uśmiech, podanie ręki. Przecież to też jest umowne, po co zatem taki pusty formalizm? Oczywiście, przyjaźń nie sprowadza się do podania ręki, ale bez witania się - jakoś to dziwnie wygląda. Tak jest i w Cerkwi - obrzędy żadną miarą nie są główną prawosławnej wiary, ale ZEWNĘTRZNIE wiara wyraża się także i poprzez rytuał.




[1] Pełny artykuł w czasopiśmie "Foma" 1999, nr 2 (8), (cyt. za: http://azbyka.ru/tserkov/bogosluzheniya/5g8_1.shtml ) - jest on zbiorem odpowiedzi redakcji czasopisma na listy czytelników; autor dodał do przywołanych przez niego treści myśl pochodzącą od S.I. Fudela.
Autor jest doktorem nauk politycznych, przewodniczącym synodalnej komisji informacyjnej Patriarchatu Moskiewskiego, głównym redaktorem "Fomy" - rosyjskiego "prawosławnego czasopisma dla wątpiących", które posiada aprobatę patriarchy (nie jest jednak oficjalnym czasopismem PM).

[2] Sergiusz Fudel (1900-1977) - syn duchownego prawosławnego, ks. Józefa Fudela (pierwszym miejscem jego posługi był Białystok!); po rewolucji październikowej wielokrotnie prześladowany za wiarę; autor i tłumacz wielu prawosławnych książek.



red. Katarzyna Tynkiewicz
tłum. Piotr Makal