ks. Mariusz Synak
Niedziela o celniku i faryzeuszu
Święta Bożego Narodzenia za nami, obchodziliśmy już Jordan, czyli święto Epifanii – Objawienia Bożego i Chrztu Jezusa, gdzieniegdzie nasi duchowni chodzą jeszcze z kolędą, a przed nami kolejne ważne wydarzenia w kalendarzu liturgicznym - Wielki Post i następujące po nim największe święto chrześcijańskie - Wielkanoc. Ponieważ sam post jest najważniejszym postem w roku liturgicznym (co podkreśla się nazwą Wielki), wymaga należytego przygotowania. Dla ułatwienia przybliżę czytelnikom (zwłaszcza tym nieprawosławnym) tygodnie, jakimi Kościół Wschodni prowadzi wiernych do samego postu, a później i do Wielkanocy. Z racji tego, że oba Kościoły – Wschodni i Zachodni – będą w tym roku świętowały Paschę w tym samym terminie, dzisiejsza niedziela to dobra okazja do tego, byśmy wspólnie zajęli się przygotowaniem do nadchodzącego Wielkiego Postu.
Początek Postnego Triodonu, czyli księgi z tekstami nabożeństw wielkopostnych i przygotowujących do postu wypada w tym roku na dzień 9 lutego, czyli na dziś. Stąd też dzisiejsza niedziela nosi nazwę Niedzieli o Celniku i Faryzeuszu. Kolejna, 16 lutego będzie poświęcona ewangelicznej przypowieści o Synu Marnotrawnym. Następna, 23 lutego, nosi nazwę Niedzieli o Sądzie Ostatecznym. Niedziela, zamykająca okres przygotowawczy do Wielkiego Postu to pierwsza niedziela marca – Wspomnienie wygnania Adama z Raju, nosząca również nazwę Niedzieli Wybaczania Win, Proszczennogo Woskriesenija. Po nim następują niedziele Wielkiego Postu: pierwsza, Triumfu Ortodoksji, druga św. Grzegorza Palamasa, trzecia – Adoracji świętego Krzyża, czwarta św. Jana Klimaka, piąta św. Marii Egipskiej, szósta, zamykająca sobą okres czterdziestodniowego postu – Niedziela Wjazdu Pańskiego do Jerozolimy, czyli Palmowa. Kolejne dni to dni Wielkiego Tygodnia: poniedziałek, wtorek, środa – podczas których na nabożeństwach Godzin Kanonicznych czytana jest po kolei prawie cała Ewangelia, czwartek – dzień wspomnienia Mistycznej Wieczerzy, Wielki Piątek – wspomnienie Męki Pańskiej i obrzęd adoracji całunu pogrzebowego, czyli tzw. płaszczenicy z wizerunkiem złożonego do grobu Chrystusa, sobota – kulminacyjny dzień pokoju z uroczystą, wyjątkową Eucharystią. Całość wieńczy Pascha, wypadająca w tym roku w niedzielę 20 kwietnia, do której daj Panie Boże dożyć.
Niedziela o celniku i faryzeuszu – klasyka gatunku. Przyjrzyjmy się tekstowi przypowieści - Ewangelia św. Łukasza, rozdział 18ty, wersety 10-14, gdzie czytamy:
„Jezus opowiedział też niektórym (co dufni byli w siebie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili), tę przypowieść: 'Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: 'Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”. A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!' Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”.
Najpierw małe uściślenie samego tekstu, te informacje zaczerpnąłem m.in. z wydań ekumenicznego i interlinearnego Nowego Testamentu, a więc tłumaczeń, dokładniej oddających niuanse językowe: „dufni w sobie” to dosłownie „przeświadczeni o sobie, że są sprawiedliwi” lub też „polegający na sobie samych, że są sprawiedliwi”; gardzący innymi to „za nic mający pozostałych”. „Dwóch ludzi weszło do świątyni”, ale autor tekstu ma na myśli wspinanie się, gdyż świątynia w Jerozolimie znajdowała się na wzniesieniu- aby wejść do środka, trzeba było pokonać wzniesienie i mnóstwo stopni, tak samo zresztą jak „odszedł ze świątyni” czyli dokładniej zszedł w dół. Faryzeusz nie mówi tak po prostu: „jak i ten celnik”, lecz używa zwrotu bardziej pogardliwego, który można oddać słowami: ”albo jak i ten tam, celnik”. Celnik natomiast zamiast „bądź miłościw” prosi Boga o znacznie więcej: „daj się przebłagać”. I ostatnie zdanie przypowieści - występuje w kilku wariantach, z których jeden brzmi: „Ten zszedł do domu swego bardziej usprawiedliwiony, niż tamten”. Ale tę ostatnią rozbieżność, choć jest niezwykle ciekawa, pozostawmy dziś na boku.
Przejdźmy do wyjaśnienia pojęć faryzeusz i celnik, czyli poborca podatkowy. Bo, moi drodzy, tekst mówi o poborcy podatków, nie zaś o celniku w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Dawne znaczenie słowa „celnik” czy też „mytnik” uległo zapomnieniu, dziś kojarzymy ich działalność z towarem, przekraczającym granice kraju.
Kim byli faryzeusze a kim są dziś, w naszym rozumieniu? Słownik języka polskiego w drugim z dwóch znaczeń tego słowa podaje: faryzeusz – obłudnik. Uogólnienia mogą być krzywdzące... Czy św. Paweł, który w swej mowie obrończej przed Sanhedrynem woła: „Jestem faryzeuszem i synem faryzeuszów” (Dz 23, 6) był obłudnikiem? Z pewnością nie! Nie był nim nawet przed swoją duchową przemianą w apostoła Chrystusa, co potwierdza słowami: „Bracia, aż do dnia dzisiejszego służyłem Bogu z zupełnie spokojnym sumieniem” (Dz. 23, 1). Z jaką dumą wypowiada te słowa! Nikodem, człowiek, który niegdyś przyszedł do Chrystusa w nocy również był faryzeuszem, o czym dowiadujemy się z Ewangelii św. Jana, rozdział 3: „Był wśród faryzeuszów pewien człowiek imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: 'Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel” (J 3,1 i n.). Jako faryzeusz używa liczby mnogiej! Tytułuje go Nauczycielem i oznajmia, iż „wiemy, że od Boga przyszedłeś”. Czyżby wypowiadał się w imieniu innych faryzeuszy? Z tej samej Ewangelii dowiadujemy się o rozmowie Jezusa z faryzeuszami przy skarbcu świątynnym, i o tym, że - jak pisze św. Jan: „kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego” (J 8,30). To przecież faryzeusze ostrzegają Jezusa przed zagrożeniem ze strony Heroda Antypasa: „Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić” (Łk 13,31). To nikt inny jak rabin Gamaliel, faryzeusz, broni aresztowanych Apostołów i ich nauczania przed Sanhedrynem, najwyższym żydowskim sądem religijnym, zwracając się do sędziów tymi słowami: „Zostawcie tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl i sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć, i oby się nie okazało, że walczycie z Bogiem.' Usłuchali go” (Dz 5,38 i n.). Znany teolog i badacz Nowego Testamentu, paryski biskup Kasjan w swym klasycznym dziele pt: „Chrystus i pierwsze pokolenie chrześcijańskie” pisze wręcz: „Nie wolno zapominać, że szerokie masy żydowskie znajdowały się pod wielkim wpływem faryzeuszy. Współczesna nauka powszechnie i otwarcie uznaje poważną, głęboką pobożność faryzeuszy. Pierwsi chrześcijanie byli bliscy faryzeuszom nie tylko dzięki wierze w Zmartwychwstanie, ale i w charakterze swej pobożności”. W końcu, nazwijmy go: nasz faryzeusz z przypowieści, który już przez sam fakt bycia faryzeuszem zasługiwał na społeczny szacunek, był osobą nieprzeciętną pod względem pobożności. Da się zauważyć, że poświęcenie dla spraw Bożych nie było mu obojętne i to ono w dużej mierze rodziło przekonanie o tym, by mógł stanąć w domu Bożym jako ktoś, kto zasługuje na miejsce w pierwszym rzędzie. Wsłuchajmy się uważnie w jego, jak sam uważał, modlitwę: „Zachowuję post dwa razy w tygodniu” - a wcale nie musi tego robić. Księga Kapłańska zalecała post raz w roku: „Oto dla was ustawa wieczysta – dziesiątego dnia siódmego miesiąca będziecie pościć”. (Kpł 16, 29). Nasz bohater, podobnie jak wielu innych pobożnych Żydów, dobrowolnie przyjął na siebie dodatkowy post w dwa dni w tygodniu – drugi i piąty. „Daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam” - tego również nie musi robić. Wystarczy, że zgodnie z zapisem w Księdze Kapłańskiej (Kpł 27, 30 i n.) odda dziesięcinę z zasiewów ziemi, z owoców drzewa, z bydła większego lub drobnego. Nasz bezimienny faryzeusz dodatkowo się opodatkował, dobrowolnie oddaje dziesięcinę z tego, co nabędzie. Gdzież nam się z nim równać!
Z drugiej strony to właśnie partia, stronnictwo, czy też nawet sekta faryzeuszy jest piętnowana przez Jezusa za ich obłudę, zatwardziałość, brak miłosierdzia, pychę. Wystarczy przywołać fragment Ewangelii św. Mateusza, tzw. „Biada”, z 23 rozdziału: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą. […] Biada wam, przewodnicy ślepi! Przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! Obłudnicy! Podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa! Węże! Plemię żmijowe! Jak wy możecie ujść potępienia w piekle?” I nieco wcześniej Jezus mówi o faryzeuszach do tłumu: „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, aby się ludziom pokazać. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze miejsca w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi (Nauczycielu)” (Mt 23 1 i n.).
Jak widzimy, sprawa nie jest prosta. Spójrzmy na dwa fragmenty większych tekstów. Pierwszy to przypowieść, zachowana w Talmudzie, jednej z podstawowych ksiąg judaizmu. Posłuchajmy, jak faryzeusze piszą sami o sobie: „Istnieje siedem rodzajów faryzeuszy: faryzeusz 'gdzie-jest-moja-korzyść?'; faryzeusz 'wyglądam-na-prawdziwego-faryzeusza'; faryzeusz 'och-moja-głowa-krwawi', gdyż idąc ulicą ze spuszczonymi oczami, aby nie widzieć niewiast, wpada na mur; faryzeusz 'tłuczek', który chodzi tak pochylony, że wygląda jak tłuczek w moździerzu; faryzeusz 'na-czym-polega-mój-obowiązek-abym-go-wypełnił?'; faryzeusz 'spełniam-codziennie-dobry-uczynek'; i wreszcie jedyny prawdziwy faryzeusz, który jest nim z miłości i bojaźni Bożej”. Kolejny fragment to zdanie z zachowanego z I wieku żydowskiego apokryfu, pt. Testament lub Wniebowzięcie Mojżesza, w której anonimowy faryzeusz rzuca oskarżenie na: „tych ludzi nieczystych, dotkniętych zarazą, którzy jedynie siebie samych uważają za czystych i sprawiedliwych, a są tylko potworami pychy”. Prawdopodobnie to prawdziwy faryzeusz zżyma się na farbowanych, czyli należących do pierwszych sześciu grup, faryzeuszy. Czy możemy dopuścić myśl, że to farbowani członkowie tego stronnictwa kształtowali opinię o całej frakcji religijnej? Że to większość kształtuje opinię o całości, jakże krzywdząca dla mniejszości? Czy nie tak jest również z nami, chrześcijanami i z Kościołem w ogóle? Często sądzi się Kościół lub całe chrześcijaństwo po uczynkach ludzi, tak naprawdę nie do końca z nim związanych... Na koniec warto dodać, że to właśnie faryzeusze pielęgnują uczucia patriotyczne i prezentują postawę biernego oporu wobec rzymskiego okupanta i jego popleczników, z marionetkowym królem Herodem na czele. Nadworny historyk rzymski żydowskiego pochodzenia, Józef Flawiusz w swych „Dawnych dziejach Izraela” liczbę tych, którzy z pobudek religijno-patriotycznych (a więc faryzeuszy), nie złożyli przysięgi na wierność cesarzowi, ocenia na pięć do dziesięciu tysięcy. Nie była to mała siła, tym bardziej, że za faryzeuszami opowiadały się masowo warstwy uboższe i klasa robotnicza.
Przejdźmy do naszego celnika, czyli poborcy podatkowego. Sam fakt przynależności do tej grupy zawodowej gwarantował człowiekowi przegraną w naszej porównawczej scenie w świątyni. Co było powodem takiego stanu rzeczy? Pytanie podstawowe - kto lubi płacić podatki? Więcej - kto lubi płacić podatki okupantowi lub ich wasalom (pamiętajmy, że ziemie, które są sceną naszej opowieści, znajdowały się pod kontrolą Rzymian)? A kto lubi tych, którzy dla tego okupanta podatki zbierają? Tym bardziej kto lubi tych, którzy dla tego okupanta zbierają pieniądze w sposób bezwzględny, niesprawiedliwy, często okrutny? Kto lubi tych, którzy tworzą rodzinne klany, gdzie całe pokolenia parają się jednym i tym samym, krzywdząc współziomków z ojca na syna? Tu trzeba wyjaśnić jedną kwestię. Otóż, panujący wówczas system podatkowy był nieco odmienny od naszego. Władza, chcąc mieć zapewniony systematyczny dopływ pieniądza, mówiąc językiem współczesnym – prowadziła przetargi na świadczenie usług fiskalnych. Wygrywał ten, kto był w stanie z góry zapłacić za powierzony jego nadzorowi teren: wioskę, okręg, dzielnicę, miasto... Niejako wykładał swoje pieniądze za mieszkańców, w zamian będąc pewnym bierności i przychylności władzy przy rozpatrywaniu ewentualnych skarg, które z pewnością wnosili uciśnieni mieszkańcy. Potem natomiast odbijał to sobie z nawiązką, ponieważ taka sytuacja rodziła pole do ogromnych nadużyć. Krótko mówiąc, poborca miałby z czego się spowiadać i czynić pokutę. I robi to. Czy właśnie ten moment nie jest momentem kulminacyjnym, zwrotnym? Czy właśnie ta chwila nie sprawia, że klasyczna, poglądowa scena z życia pobożnego ludu izraelskiego otrzymuje nowe znaczenie, niesie nowe przesłanie? Jakże inne od tego, którego można by się spodziewać! Wobec zaślepienia serca faryzeusza Bóg dotyka serca celnika i daje mu szansę, a poborca jej nie odrzuca. Tak samo, jak nie odrzuca wyciągniętej Chrystusowej ręki Zacheusz, „przełożony celników”, którego Jezus wypatruje na drzewie podczas przejścia przez Jerycho i u którego chwilę później spożywa posiłek. Tak, jak nie odrzuca tej szansy siedzący w komorze celnej w Kafarnaum, poborca imieniem Lewi Mateusz, który na wezwanie Jezusa ”Pójdź za mną” porzuca wszystko i w efekcie staje się Apostołem i autorem jednej z czterech Ewangelii.
Na zakończenie powróćmy więc raz jeszcze do naszej sceny w świątyni. Obrazek, na którym pobożny, szanowany faryzeusz staje śmiało przed Bogiem i zaczyna się modlić, wydaje się bardzo typowy i naturalny. Na tym samym obrazku wielki grzesznik – celnik – nie śmiąc podnieść oczu ku niebu słusznie „stanął z daleka”; tam przecież jest jego miejsce, jako grzesznika. Teraz dodajmy do tego obrazka dźwięk, posłuchajmy, o czym mówią, co szepczą. Co mówi ich serce? Sytuacja zmienia się kardynalnie: zaskakuje; niektórych uczy, niektórych pociesza, niektórych drażni. Jak zresztą wiele innych przypowieści z nieoczekiwana puentą: o Miłosiernym Samarytaninie, w której to pogardzany odszczepieniec staje się wzorem dla prawowiernych Izraelitów; o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych, z których tylko jeden wrócił do Jezusa, by okazać wdzięczność i „ten był cudzoziemcem, Samarytaninem”, jak mówi tekst św. Łukasza; o niewieście kananejskiej, o pogańskim setniku, który wypowiada znane nam słowa: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo...” – tych przypowieści można by mnożyć...
Więc co piętnuje Chrystus? Bycie faryzeuszem? Czy nie posunę się za daleko w stwierdzeniu, że faryzeusz i celnik to bardziej stan ducha, niż pozycja społeczna? Owszem, jak mogliśmy się przekonać, obie te grupy miały swoje „szkodliwe czynniki ryzyka zawodowego”, ale moim zdaniem faryzeusz nie przegrał w tym starciu tylko dlatego, że był faryzeuszem, bo ci, jak wiemy, bywali różni. Czy ostatecznie faryzeusz nie może okazać skruchy celnika? Na podstawie przekazów ewangelicznych można stwierdzić, że Jezus przestrzega przede wszystkim przed pychą, obłudą, zarzuceniem żywej wiary na rzecz skrupulatnego przestrzegania i wypełniania litery Prawa, dodajmy – nie do końca biblijnego. W końcu gani przekonanie o własnej wyższości, ponieważ nie bez powodu przypowieść o celniku i faryzeuszu kończy się słowami: „każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (Łk 18, 14). Modlitwa, rozmowa z Bogiem, trwanie przed Bogiem, które staje się okazją nie tylko do podkreślania własnych zasług i utwierdzania się w swej sprawiedliwości, ale też do potępiania innych – to właśnie jest obce duchowi prawdziwej pobożności, to wyraz duchowego zaślepienia. Nikt nie rozumiał tego lepiej niż św. Paweł, który znając słowa Jezusa: „Nie przyszedłem znieść Prawa, lecz je wypełnić” (Mt 5,17) mimo to pisze do Koryntian: „Litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia” (2Kor 3,6). Litera Prawa nie może pozwalać na to, byśmy bliźniego osądzali, nie może też zasłaniać bliźniego, jego potrzeb, cierpienia, oczekiwania na współczucie. Aż ciśnie się tu przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie, który w odróżnieniu od znawców i pilnych wykonawców Prawa – kapłana i lewity, którzy w obawie przed naruszeniem przepisu nie podchodzą do ledwie żywego nieznajomego, okazuje współczucie zmaltretowanemu wędrowcy i ratuje mu życie (Łk 10, 30). I taka postawę Jezus stawia za wzór uczonym w Piśmie i faryzeuszom, przypominając dobrze im znany fragment z księgi proroka Ozeasza: „'Chcę raczej miłosierdzia, niż ofiary'. Gdybyście to rozumieli, nie potępialibyście niewinnych” (Mt 12,7), czyli tych, którzy w imię miłosierdzia naruszają literę Prawa.
Moi drodzy, jak widzimy, przypowieść o celniku i faryzeuszu może rodzić wiele refleksji, zadumy, może skruchy. Ale przede wszystkim nawołuje do tego, byśmy nie „polegali na sobie samych, że jesteśmy sprawiedliwi”, przestrzega przed gardzeniem innymi, wytykaniem innym ich grzechów, Bo tak naprawdę nie wiemy, co dzieje się w ich sercach. Nawet, gdy wydaje nam się, że grzechy innych są jawne, oczywiste i bezdyskusyjne. A nadchodzący Wielki Post niech pozwoli nam „dojrzeć nasze grzechy i nie osądzać brata swego”, jak głosi wiodąca modlitwa postu, autorstwa św. Efrema Syryjczyka.
Powyższe rozważania zakończę przypowieścią, pamięć o której oby nam towarzyszyła w czasie przygotowania do Wielkiego Postu. Rzecz dzieje się w mieszkaniu, gospodyni u okna, spoglądając na podwórko mówi do męża: Zobacz, sąsiadka wywiesiła pranie. Jakie to szare, niedoprane. Może proszek jaki tani? Może pralka kiepska? A może prać nie umie? A może leniwa, pierze byle jak? Scena powtarza się kilka dni z rzędu, w końcu pewnego dnia kobieta z zachwytem woła: Mężu, spójrz! W końcu wzięła się do roboty, doprała, takie wszystko ładne, białe, aż przyjemnie popatrzeć! Nie, powiada mąż, to nie ona doprała, to ja z rana umyłem okna”.
ks. Mariusz Synak, Słupsk.
foto: www.stacja7.pl