ks. Mariusz Synak

Pytanie o "czystość" i "nieczystość" kapłańską.

Ojcze, czy mogę prosić o wyjaśnienie, jaki jest prawosławny punkt widzenia na cielesną „czystość” i „nieczystość” kapłańską? Jak prawosławni kapłani radzą sobie z „nieczystością”? Z góry dziękuję.


Jeśli mogę na wstępie polecić dwie audycje, poświęcone temu tematowi: Celibat I i Celibat II, można je znaleźć w dziale e-Biblioteka, Nagrania audio tu:  ks. Synak: Celibat I i tu:  ks. Synak: Celibat II
Wersja tekstowa tych spotkań znajduje się tu: Kapłaństwo - małżeństwo, celibat czy stan zakonny?
To pozwoli lepiej nam się zrozumieć - sądzę, że informacje, zawarte w podlinkowanych źródłach są w stanie sporo wyjaśnić. Pozostaje mimo to pytanie o czystość duchownych, pragnących przystąpić do sprawowania Boskiej Liturgii, czyli Eucharystii. To wcale nie taka błaha sprawa, w żadnym wypadku nie zasługująca na ironię lub kpinę. Zajmowało to umysły wielkich Ojców Kościoła, dlatego też Kościół prawosławny na podstawie zaleceń soborów, zawartych w kanonach, czyli przepisach kościelnych (proszę mi wybaczyć wielki skrót) zawiera informacje na temat przygotowań do celebrowania św. Liturgii. Wśród wymogów czystości jest również kwestia  interesującej nas czystości cielesnej. Zalecane jest w przypadku kapłanów żonatych, aby na kilka dni przed Boską Liturgią i w noc po powstrzymali się od współżycia ze swymi (jak najbardziej legalnymi przecież, pozostającymi w błogosławionym przez Cerkiew związku) małżonkami. Tu ludzkie ustępuje przed Boskim. Podobny wymóg dotyczy laików, czyli świeckich. Kapłan, któremu przydarzy się upływ nasienia, również musi dokonać dogłębnej analizy, co jest/może być tego przyczyną. Jeśli sam jest temu winien (poprzez np. przejedzenie, przebywanie w nieskromnym towarzystwie lub pożądliwe myśli), musi powstrzymać się od celebracji do chwili spowiedzi przed swym kierownikiem duchowym (może to być również każdy inny współbrat - kapłan). Jeśli w szczerej i dogłębnej analizie nie dostrzeże w sobie jakichś konkretnych powodów, wtedy (jeśli jest to konieczne np. ze względu na przybyłych ludzi) może przystąpić do celebracji św. Eucharystii, wznosząc do Boga szereg modlitw, wśród których dwie są dziełem św. Bazylego Wielkiego (329 – 379). Nadmienię tylko, że w dbałości o czystość późniejszej służby kapłańskiej kandydat na duchownego powinien wykazywać się, podobnie jak jego narzeczona, dziewictwem.

Co do czystości rąk i ich przeznaczenia – proszę mi wybaczyć, nie pamiętam dokładnie, który ze świętych też się temu dziwił: w jaki sposób ręce, wykonujące tyle świeckich prac, mogą brać na siebie Ciało Chrystusa, mało tego – za pomocą kapłańskich dłoni następuje przemienienie Darów? Pewnie któryś z mistyków, ale raz jeszcze przepraszam, nie pomnę. (Tu tylko delikatnie zwrócę uwagę, że sam Jezus, będąc człowiekiem wykonywał wiele prac i czynności, pozostawiając jednocześnie wskazówkę do celebracji św. Eucharystii - „To czyńcie na moją pamiątkę”). 

Kwestię tę, jak sądzę, rozwiązuje rytuał oczyszczenia. Poza powyższym (jak również modlitewnym, włączającym piękną, pełną pokory i skruchy modlitwę autorstwa św. Ambrożego z Mediolanu) przygotowaniem do liturgii duchowny przystępuje do bezpośrednich przygotowań. Przed wejściem do ołtarza rozpoczyna tzw. „Modlitwy Wejścia” od trzykrotnie powtarzanych słów: „Panie, zmiłuj się nade mną i oczyść mnie”, przyznając się jednocześnie do własnej nieczystości, do świadomości jej istnienia i odczuwania jej ciężaru. Następuje (już w ołtarzu) przywdziewanie szat liturgicznych, m.in. podriznika (coś w rodzaju spodniej alby, noszonej pod felonem czyli ornatem, symbolizującego czystość). Na przeguby zakłada tzw. narękawniki ze słowami „Prawica Twa, Panie, wsławiła się potęgą, prawica Twa, Panie, starła nieprzyjaciół, pełen potęgi zniszczyłeś przeciwników Twoich” z Wj (15, 6-7) przypominając jednocześnie (wśród wielu innych aspektów), że to w ostateczności Boska ręka będzie uczestniczyć w świętej przemianie, to ona w ostateczności udziela ludziom błogosławieństwa, a duchowny jest jakby wykonawcą Jego zamiaru, człowiekiem, któremu została polecona Boska misja. Na lewą rękę zakładając narękawnik wypowiada słowa Psalmu 118: „Twe ręce mnie uczyniły i ukształtowały, obdarz mnie rozumem, bym się nauczył Twych przykazań” (Ps 118, 73). Następnie „umywa ręce” ale w jak najbardziej pozytywnym sensie. Brzmi wtedy modlitwa – fragment Psalmu 26 (6-11): „Umywam moje ręce na znak niewinności i obchodzę dokoła Twój ołtarz, Panie, by obwieszczać głośno chwałę i rozpowiadać wszystkie Twoje cuda. Panie, miłuję dom, w którym mieszkasz i miejsce, gdzie przebywa Twoja chwała. Nie dołączaj mej duszy do grzeszników i życia mego do ludzi pragnących krwi, w ich ręku zbrodnia a prawica ich pełna jest przekupstwa. Ja zaś postępuję nienagannie, wyzwól mnie i zmiłuj się nade mną [...]”. W komentarzu do tej liturgicznej chwili św. Cyryl Jerozolimski (315–387), w swej Mistagogii tłumaczy, że nie rozumiemy pod tym gestem chęci omycia rąk z nieczystości materialnej, lecz pragnienie, abyśmy byli czyści od wszystkich grzechów i nieczystości. Nie jest to odpowiedź na kwestię nieczystości dłoni? W dodatku obrzęd mycia rąk jest powtórzeniem takiego zalecenia z Księgi Wyjścia (30,18 i nn.), kończącego się przestrogą dla przychodzących przed przybytek Pana: „[niech czynią tak – przyp. mój] aby nie pomarli” i słowami: „I będzie to prawo zawsze obowiązywać Aarona i jego potomstwo po wszystkie czasy”. W starożytności u wejścia do świątyń stawiano duże kadzie, w których wchodzący wierni mieli obowiązek umywania rąk, by przystąpić do modlitwy, do „spraw Bożych” oczyszczonymi. Pisał o tym św. Jan Chryzostom (ok. 350–407).

Ale przy zbliżaniu się momentu kulminacyjnego św. Liturgii, Kanonu Eucharystycznego, podczas gdy chór wykonuje tzw. Hymn/Pieśń Cherubinów, duchowny raz jeszcze przyznaje się do własnej ułomności i grzeszności, wyznając jednocześnie, że to w ostateczności sam Bóg jest sprawcą tego, co ma zaraz nastąpić: „.Nikt, kto się poddał cielesnym pożądliwościom i rozkoszom, nie jest godzien przystępować, albo się zbliżać, albo służyć Tobie, Królu chwały. Służba bowiem przed Tobą jest wielka i straszna nawet i dla samych Mocy niebieskich. Jednakże, dla niewysłowionej i niezmierzonej miłości Twojej do ludzi, bez zmiany i prawdziwie byłeś człowiekiem, i Arcykapłanem byłeś nam, i, jako Władca wszystkiego, przekazałeś nam spełnienie Sakramentu tej świętej i bezkrwawej ofiary. Albowiem Ty, Panie Boże nasz, Jeden panujesz nad wszystkiem, co jest na niebie i ziemi, Który jesteś noszony na tronie Cherubinów, Tyś Pan Serafinów i Król Izraela, Jedyny Święty i w świętych spoczywający. Dlatego błagam Ciebie, Jedynego Dobrego i Skłonnego do wysłuchania: wejrzyj na mnie grzesznego i bezpożytecznego sługę Twego, i oczyść moją duszę i serce od sumienia nieczystego, i mocą Świętego Ducha Twojego uczyń godnym mnie, który obleczony jestem łaską kapłaństwa, przed Twoją Trapezą Świętą stanąć i Święte i Najczystsze Ciało Twoje i Drogocenną Krew Twoją ofiarować. Do Ciebie przychodzę, skłoniwszy głowę swoją, i błagam Ciebie: nie odwróć oblicza Swojego ode mnie i nie odrzuć mnie z pośród służebników Twoich, ale uczyń godnym mnie grzesznego i niegodnego sługę Twego ofiarować Dary te. Ty bowiem jesteś ofiarujący, i ofiarowany, przyjmujący i rozdawany, Chryste Boże nasz, i Tobie chwałę zasyłamy z Przedwiecznym Twoim Ojcem i Przenajświętszym, Dobrym i Żywotwórczym Twoim Duchem, teraz i zawsze, i na wieki wieków.” W tej przejmującej modlitwie raz jeszcze brzmi głęboka prośba: „I uczyń mnie, niegodnego, godnym ofiarować...”.  Tekst za: www.prawoslawie.pl

Dodatkowo podczas kadzenia, towarzyszącego Pieśni Cherubinów, duchowny lub diakon odmawia pokutny psalm 50.: „Zmiłuj się nade mną, Boże, według wielkiego miłosierdzia Twego...”. 
Sądzę, że powyższe informacje pozwolą Panu lepiej zrozumieć praktykę Kościoła prawosławnego, bazującą na wspólnej przecież Tradycji, dziedzictwie Kościoła niepodzielonego. Wydaje mi się jednak, że kwestia czystości cielesnej (choć oczywiście wymagana i obwarowana wieloma przepisami) nie jest tu najważniejsza – we wszystkich tych modlitwach i obrzędach chodzi - wg mnie – przede wszystkim o serce człowieka, o to, co w nim się gnieździ, w jakim znajduje się nastroju i stanie. Nie jest nieczyste to, co wchodzi do ust i wychodzi tym, czym z woli Bożej wychodzi... Nie jest nieczyste legalne, pełne miłości życie małżeńskie kapłana, ale i wiernego. Większym problemem jest zatwardziałość serca, znieczulica, nieprawda, pycha, zazdrość, gniew i inne rzeczy, które gdzieś tam na dnie mogą siedzieć. Z czystego serca wypływa miłość, a przecież na to Bóg oczekuje najbardziej.

Pozdrawiam serdecznie, ks. Mariusz Synak, Słupsk.