metr. Antoni (Bloom)

O posłudze patriarchy

                                                  O posłudze patriarchy

metr. Antoni (Bloom)

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego!

Słyszeliśmy w dzisiejszym czytaniu z Listu do Hebrajczyków (Hbr 11,32-12,2), z jaką ceną związana jest wiara: słyszeliśmy nie o chwale wiary, lecz o tej cenie, którą płaci każdy, kto odda się w ręce Boże po to, aby być posłusznym Jego woli i służyć Mu całym swym życiem, a jeśli trzeba, i całą swą śmiercią. A śmierć człowieka nie zawsze oznacza koniec jego ziemskiego życia, nierzadko jest to nieprzerwanie odnawiane samoofiarowanie, gdy dzień za dniem człowiek, czcząc Boga, ofiarowuje Stwórcy samego siebie, a tym samym - poświęca się dla tych, za których Chrystus oddał swe życie.

Dwa tygodnie temu odbyła się intronizacja naszego nowego patriarchy. Urodził się przed wojną, w wolnej Estonii. Wiedział, co znaczy swobodnie poznawać wiarę ojców, modlić się bez strachu i zagrażającego niebezpieczeństwa, i kiedy był jeszcze dzieckiem, jego kraj został poddany pod władzę bezbożników. Czas młodzieńczego dojrzewania przypadł już na tragiczną atmosferę stalinowskiej Rosji. Ale jego wiara nie została stłamszona, jego pragnienie, dążenie i cel nie zostały zachwiane. Usłyszał Chrystusa, który do nas wszystkich zwraca się w Ewangelii, mówiąc, że ten, kto chce podążać za Nim, powinien wyrzec się samego siebie, wziąć swój krzyż i pójść drogą, którą przeszedł On sam. I ten los wypadł jemu. Prześladowania, które spadły w tamte dni na duchowieństwo, były prawdziwie męczeństwem.

Ale nie zaczął szukać wyjścia innego z tej sytuacji, jak tylko podążanie śladem Bożym. W swoim czasie przyjął postrzyżyny mnisze, a po długim czasie został teraz wybrany naszym patriarchą. I jego decyzja, jego postanowienie, by umrzeć dla siebie samego tak, by żył w nim Chrystus, by jego życie było życiem Chrystusowym, zostało teraz poddane nowej próbie. To jemu przyszło usłyszeć głos Pana, mówiącego do niego to, co niegdyś powiedział podczas podróży do Jakuba i Jana: "Czy jesteś gotów pić Mój kielich do ostatniej kropli? Czy jesteś gotów ochrzcić się, być pogrążonym w Moje cierpienie?" I pochylił głowę i powiedział: "Tak, Panie". Powiedział to z drżeniem, mając świadomość własnej kruchości, będąc świadomym faktu, że żadna siła ludzka nie pomoże mu w wypełnieniu tego, do czego został teraz powołany, dlatego że został powołany, aby być przywódcą, bolejącym za każdą duszę ludzką, wierzącą i niewierzącą, za żyjących w duchu chrześcijańskim i za ich prześladowców. Wezwany do tego, by stać przed Bogiem i przynosić Cerkiew przed oblicze Boże, składaną jak ofiarę. Dlatego że Cerkiew jest powołana na zawsze, aż do skończenia wieków, by być ciałem Chrystusowym, ofiarowanym za zbawienie świata. Tylko męczennicy, tylko ci, którzy gotowi są oddać własne życie za cenę tego, by podążać za Chrystusem, może powiedzieć: Ojcze, wybacz. Oni nie wiedzą, co czynią. I oto na takie wołanie Cerkwi nasz nowy patriarcha odpowiedział: "Amen".

Lecz jakże ogromna jest nasza odpowiedzialność, dlatego, że to my włożyliśmy na jego ramiona ten krzyż, to my powołaliśmy go, by został męczennikiem, to jest świadkiem Bożym za każdą cenę. Jakże my powinniśmy modlić się za niego! Z jaką czcią, z jakim drżeniem powinniśmy podtrzymywać go przed obliczem Bożym, przed obliczem Matki Bożej i świętych, jakże powinniśmy otaczać go modlitwą, szczerością zrozumieniem, wszystkim tym, czym możemy go wspomóc. Prawdziwie, jego misja jest ponad ludzkie siły. Nie oświecony światłem Bożym, nie napełniony mądrością od Ducha Świętego, nie pogrążony w Chrystusa - któż może wypełnić to zadanie, które włożyliśmy na jego ramiona? Kto wytrwa aż do godziny swej śmierci, tkwiąc między młotem i kowadłem, przez wzgląd na nas? Ale są słowa w Liście świętego Pawła, które dają mu i siłę do tego zadania, i nadzieję. Paweł również rozumiał, że jego posłannictwo nie może być wypełnione ludzkim wysiłkiem, że nie może głosić w sposób czysty i doskonały słowa Boga żywego, że nie może być wzorem dla wszystkich - tylko Chrystus może być i słowem, i wzorem. Paweł modlił się, by otrzymać siłę i Pan odrzekł mu: "Wystarczy ci Mojej łaski. Moc Moja bowiem w słabości się doskonali". Nie w strachliwości, nie w niezdecydowaniu, w rozluźnieniu ani w żadnej z cech, właściwych naszej słabości w sprawach świeckich i duchowych, nie. W innej słabości - w pewnej przezroczystości, kruchości, w wiotkości, która pozwala Bożemu światłu przelewać się przez człowieka tak, jak przelewało się przez Bożych świętych, takich jak święty Serafin i święty Jan z Kronsztadu, który został kanonizowany przez ten sam sobór, który wybrał metropolitę Leningradzkiego i Nowgorodzkiego na naszego patriarchę. To kruchość dziecka, które ufa mądrym i kochającym dłoniom rodziców, to kruchość żagla na żeglującym statku: żagiel to najdelikatniejsza część statku, lecz mądrze kierowany może podołać sile wiatru i doprowadzić ciężki kadłub do przystani - oto właśnie takiego takiego rodzaju słabość. I Paweł, który zrozumiał, który żył tą słabością, wypełnianą siła Bożą, mówi: "Nie będę się chlubił z niczego, jak tylko ze swej słabości tak, by wszystko było siłą samego Boga". I u schyłku swego życia, wiedząc, czego Bóg dokonał w nim i przez niego, poznając radość i siłę swego ubóstwa w takich relacjach z żywym Bogiem, Paweł powiedział: "Wszystko mogę w sile Chrystusowej, która mnie wzmacnia". Oto, o co powinniśmy się modlić, gdy myślimy o naszym patriarsze! Powinniśmy otoczyć go miłością, szacunkiem, lecz również i modlitwą, i jeśli to konieczne, wspomóc go w sposób, w jaki tylko potrafimy.

Będziemy wspominać go co dnia w modlitwach, dlatego że jego zadanie jest niezmiernie trudne. Daj mu Boże mądrość, aby mógł odróżniać znaki czasów, ale nie oczami tego świata, rozwiązując powstające problemy nieprzebóstwioną, świecką mądrością, lecz tak, aby odróżniał znaki czasów od dróg Bożych w naszej epoce. Daj mu Boże siłę, która uczyni go zdolnym z roku na rok we wciąż zmieniającej się sytuacji dostrzegać Boży krok na szlakach historii. Spraw, Panie, by został tym, który prawdziwie boleje za Cerkiew, za każdą duszę ludzką wierzącą i niewierzącą, za ziemię, która jest teraz tak tragicznie rozdzielana, która rozpada się na naszych oczach. Za kraj, w którym się urodził i za inne kraje, które zostały pozbawione swej wolności - Litwę, Estonię, Łotwę, Gruzję, Mołdawię - i za wszystkie narody, które tęsknią za wolnością, a której być może same nawet nie rozumieją, gdy szukają wolności w wymiarze świeckim. My powinniśmy się modlić, a on będzie się wtedy modlił o tę wolność, która jest wolnością dzieci Bożych. "Poznaj Prawdę, a Prawda cię wyzwoli", mówi Pismo Święte.

Więc zaczniemy się za niego modlić, zaśpiewamy mu "Mnogaja Lieta", aby Bóg dał mu długie, owocne życie, dał mu odwagę serca i siłę do niesienia krzyża, który jest naszym krzyżem, a my będziemy na podobieństwo Szymona Cyrenejczyka, obok niego, gotowi podstawić nasze ramię wtedy, gdy okaże się to konieczne, aby krzyż go nie przygniótł, aby nie był zbyt ciężkim, abyśmy wszyscy, razem, zostali zbawieni, aby, gdy przyjdzie ten dzień, mógł stanąć przed Bogiem i rzec: "Oto dzieci, które mi dałeś. Zbawione, wszystkie są zbawione". Amen.



Londyn, 24.06.1990 r.

Za: Mitropolit Surożskij Antonij, Pastyrstwo, wyd. Nowyje Miechi 2005 r., s. 267 i nn.

tłum. ks. Mariusz Synak