ks. Artur Aleksiejuk
Biblijno-teologiczne spojrzenie na posługę i etos lekarski
Wokół pojęcia etosu
Jedną z najważniejszych i podstawowych wartości jest życie i zdrowie człowieka. Ochronie tych wartości jest poświęcone działanie wszystkich pracowników zawodów medycznych. To, co łączy i spaja zawody medyczne jest związane z dobrem pacjenta, czyli z ochroną jego życia i zdrowia, poszanowaniem jego godności i autonomii.
Działania na rzecz dobra człowieka wymaga wiedzy o człowieku. Poznanie człowieka jest elementem wspólnym medycyny i innych nauk, w tym także psychologii, filozofii oraz teologii. Ze strony medycyny jest to nie tylko poznanie elementów jego anatomii, ale również rozpoznawanie fizjologii i funkcji psychosomatycznych. W celu prowadzenia coraz bardziej skomplikowanych badań nauka ta stosuje najbardziej nowoczesne techniki i technologie. Koniecznym zadaniem medycyny jest profilaktyka, która jest związana nie tylko z procesem zapobiegania chorobom, ale także wyraża się w prognozowaniu i propagowaniu wzorców kulturowych, dotyczących ochrony środowiska naturalnego i społecznego człowieka. Skuteczna profilaktyka polega więc na utrzymywaniu naturalnej odporności człowieka i ochronie środowiska przyrodniczego, aby powstrzymać jego chorobotwórcze oddziaływanie na organizm. Zasadniczym jednak celem działania szeroko rozumianej medycyny jest dobro, czyli ochrona życia i zdrowia człowieka. Ze względu na szeroki zakres działalności medycyna jest nauką interdyscyplinarną korzystającą z osiągnięć innych nauk, przy czym nie są to jedynie nauki empiryczne, ale również humanistyczne. Z radością pragnę podkreślić, że w coraz większym stopniu środowiska medyczne zaczynają otwierać się również na teologię, doceniać perspektywę religijno-duchową w dążeniach do osiągnięcia dobrostanu człowieka chorego i cierpiącego, a także umierającego.
Niewątpliwie rozwój nauk biologicznych i medycznych umożliwia ingerencję człowieka we wszystkie dziedziny życia i jest przyczyną technicyzacji działań medycznych. Rozwój ten przyczynia się do doskonalenia metod naukowych i terapeutycznych, mających na celu dobro człowieka-pacjenta, przywrócenie mu zdrowia oraz usunięcie bądź przynajmniej minimalizację jego cierpień. Badania i eksperymenty biomedyczne dotyczące prokreacji, struktury dziedzicznej, czynności układu nerwowego, działań reanimacyjnych, transplantacji narządów, tkanek i komórek oraz zagadnienia związane z pozyskiwaniem i wykorzystaniem komórek macierzystych, budzą zaciekawienie, radość z nowych odkryć naukowych, ale również wiele kontrowersji i niepokojów moralnych. Wielu uczonych, filozofów, etyków oraz teologów, a także lekarzy staje przed koniecznością namysłu nad tym, czy dobro człowieka, czyli jego życie i zdrowie, jest tożsame z postępem naukowo-technicznym, którego rezultatami np. w dziedzinie medycyny są niewątpliwie nowe metody diagnostyczne i terapeutyczne. Na ogół panuje zgoda co do tego, że do głównych problemów współczesnej medycyny należą: technizacja terapii, socjalizacja opieki medycznej, depersonalizacja, czyli uprzedmiotowienie relacji lekarz – pacjent oraz granice ingerencji naukowo-badawczej (a więc także medycznej) w organizm człowieka. Wciąż aktualne jest pytanie, czy ingerencje medyczne przebiegają jedynie na poziomie biologicznym, czy nie dotykają również innej, nie mniej istotnej części człowieka, a mianowicie jego strony duchowej.
Istotnym problemem staje się również sam pacjent, zwłaszcza gdy jest nim człowiek nienarodzony i umierający. Ponadto, prawdopodobnie ze względu na wysoki koszt usług medycznych, większą uwagę przykłada się do leczenia ludzi w wieku produkcyjnym niż ludzi starych. Społeczny, zawodowy status lekarza oraz polityczne i ideologiczne uwikłania prewencji i profilaktyki sanitarnej wraz ze wszystkimi wymienionymi powyżej zjawiskami niewątpliwie prowadzą do dehumanizacji medycyny.
Począwszy od starożytności medycyna była rozumiana jako służba życiu. Praca lekarza wyraża się zatem w integralnym rozumieniu człowieka, w jego złożoności fizyczno-duchowej. Współczesny przedstawiciel zawodów medycznych w szerokim odbiorze społecznym jest postrzegany jako humanista, ciągle poznający człowieka w empirii zawodowej i stale pogłębiający wiedzę o człowieku. Pojawia się zatem pytanie o etos pracowników służby zdrowia, pytanie o moralność ludzi reprezentujących zawody medyczne, w szczególności lekarzy. Jest to bardzo ważne zwłaszcza obecnie, ponieważ dzisiejsza medycyna niemal we wszystkich jej gałęziach jest supernowoczesną techniką, zaś potrzebujący pomocy chory człowiek nigdy nie zadowoli się samą tylko techniką, nowoczesnym sprzętem czy aparaturą medyczną. Nie można doprowadzić do tego, aby we wszystkich działaniach zagubił się człowiek. Postęp i technika, a także zdobywanie wiedzy nie jest bowiem celem samym w sobie. Tym celem zawsze jest człowiek i jego prawdziwe dobro.
Konotacja pojęcia „etos” jest bardzo wieloznaczna. Jest to pojęcie historyczne i przez całe wieki było rozumiane bardzo różnorodnie. Termin ten pochodzi z języka greckiego i tłumaczy się jako: zwyczaj, przyzwyczajenie lub to, co powstaje dzięki przyzwyczajeniu. Interesujące jest to, że „ethos” (pisane przez etha) oznaczało pierwotnie stałe miejsce przebywania. Z czasem pojęcie to nabrało znaczenia stałego sposobu postępowania Zatem, zgodnie z takim rozumieniem ten działa etycznie, kto niejako przebywa sam w sobie, czyli działa w sposób właściwy dla siebie i zgodny z własną naturą. Takie podejście znane jest już od Arystotelesa, według którego pojęcie „ethos” oznaczało określony charakter.
Ciekawą analizę pojęcia „ethos” przedstawia prof. Maria Ossowska, która ujmuje je w aspekcie socjologii kultury. Zaznacza ona, że „ethos to styl jakiejś społeczności, ogólna orientacja jakiejś kultury, przejęta przez nią hierarchia wartości formułowana bądź explicite, bądź dająca się wyczytać z ludzkich zachowań”. Jej zdaniem „ethos” jest terminem, który stosuje się do grup, a nie do indywiduów i jest podstawowy w socjologii kultury. Zatem, etos lekarski jest etosem grupy.
Zestawiając powyższe rozumienia można stwierdzić, że etos to nic innego jak pole życia, środowisko obcowania z ludźmi. Dotyczy on nie tylko ram własnego środowiska lecz także innych środowisk, gdyż opiera się na relacji. Etos, aby był żywy i spełniał swoją rolę jako sfera obcowania potrzebuje ciągłej aktualizacji i potwierdzania. Bez tego staje się jedynie zbiorem bezdusznych i martwych zasad, czyli przeradza się w kodeks postępowania, w bezduszną literę prawa.
Etos żywy to również pole doświadczania, rozwijania i ubogacania własnej tożsamości. Etos to duch, który ożywia literę prawa. W ten sam sposób etos lekarski to duch, który ożywia kodeks postępowania lekarskiego. Tylko bowiem w ten sposób kodeks może regulować relacje miedzy żywymi ludźmi, między lekarzem i pacjentem, a także relacje w środowisku lekarskim. Na tym polega istotna różnica między etosem i kodeksem etycznym, że kodeks etyczny nie może być właśnie elementem tożsamości. To kodeks wynika z etosu, a nie odwrotnie. Można by powiedzieć, że kodeks jest uporządkowanym ujęciem etosu, ale w żadnym wypadku go nie wyczerpuje. Dotyczy to każdej z dziedzin działalności ludzkiej, w tym także medycyny. Tylko i wyłącznie na tej podstawie można stwierdzić etyczność postępowania lekarskiego. Jego etyczność opiera się nie na tym, że jest zgodne z kodeksem, ale na tym, że przenika je duch etosu. Dlatego praca lekarza to nie tylko zawód, ale również, a może przede wszystkim powołanie.
Wydaje się zatem, że to właśnie na płaszczyźnie tego, czym jest etos może dojść do spotkania lekarzy i teologów.
Refleksja teologa
Etos hipokratesowy w swych założeniach ideowych jest bardzo bliski chrześcijańskiemu spojrzeniu na posługę lekarską. Dosyć szybko zatem chrześcijaństwo zasymilowało go, modyfikując tylko w koniecznych wymiarach niektóre sformułowania i odniesienia. Owa bliskość nie oznacza jednak tożsamości. Chrześcijański ideał etosu lekarskiego przekracza ramy filantropijne i sięga swoimi korzeniami samych podstaw relacji między Bogiem i człowiekiem. Znajduje to odzwierciedlenie w podejściu do lekarzy i sztuki lekarskiej zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie. Wzorcowa w tym względzie jest przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie, pochylonym nad cierpiącym i umęczonym bliźnim. Wskazuje się przy tym na niezwykłą godność sztuki lekarskiej, która nie jest tylko wspaniałą techniką, ale także darem złożonym z samego siebie, powołaniem, a nawet pełnym żaru uczuciem. Jako taka opieka medyczna w ujęciu teologicznym musi być nacechowana miłością, co odnosi ją do posłannictwa samego Jezusa Chrystusa. Tym samym przyjmuje ona kształt jedynej w swoim rodzaju posługi nie tylko wobec człowieka, ale również wobec Boga. Pozwala bowiem dostrzec w obliczu chorego człowieka oblicze cierpiącego Chrystusa.
Od swego początku, w większym lub mniejszym stopniu, medycyna była związana z religią. Stąd stosowanie dualistycznej zasady jakoby religia zajmowała się sprawami duszy, a medycyna sprawami ludzkiego ciała nie do końca daje się uzasadnić. W Prawosławiu kwestie zbawienia i zdrowia nie są traktowane jako autonomiczne sfery życia ludzkiego. Człowiek bowiem jest nierozdzielną, duchowo-cielesną jednością, powołaną przez Boga do zbawienia. Z teologicznego punktu widzenia medycyna powinna być zainteresowana nie tylko leczeniem organizmu, ale uzdrowieniem całego człowieka. Leczenie wyłącznie ciała jest zatem oderwaniem człowieka od niego samego. Ciało ludzkie jest konstytutywnym, ale zawsze tylko jednym z elementów tego, co można by nazwać tajemnicą człowieka.
Takie jest powołanie medycyny od najdawniejszych czasów. O tym świadczy również całe Pismo Święte.
Zarówno Stary, jak i Nowy Testament nie zawęża posługi lekarskiej wyłącznie do aktywności ludzkiej. Najpierw niż do człowieka-lekarza odnosi ją do Boga oraz do Jezusa Chrystusa. Już w księgach Starego Testamentu pojawia się idea Boga-Lekarza. Jest ona rozumiana dwojako:
w sensie dosłownym, gdy odnosi się ją do cudownej ingerencji Boga, w której przywraca On człowiekowi zdrowie fizyczne oraz duchowe;
w sensie figuralnym, gdy odnosi się ją do sytuacji Izraela potrzebującego odnowy społeczno-politycznej (por. np. Oz 6, l; 14, 5; Jr 33, 6), bądź też do sytuacji zbawczej Narodu Wybranego niewiernego wobec zawartego Przymierza lub też do człowieka grzesznego potrzebującego moralnego uzdrowienia, wsparcia i przebaczenia (por. np. Wj 15, 26; Iz 57, 18-19; Jr 3, 22; 17, 14; 30, 17).
W Biblii wielokrotnie spotykamy również teksty opisujące w przychylnym tonie stosowanie różnych praktyk medycznych i środków leczniczych. Najczęściej stosowanymi środkami leczącymi są opatrunki (por. Ez 30, 21), maści naturalne, w szczególności zaś oliwa (por. Iz 1,6), wino (por. Łk 10, 34), balsamy (por. Jr 8, 22; 46, 11; 51, 8), a nawet pewien rodzaj placka figowego (por. 2 Krl 20, 7; Iz 38, 21). Księga Mądrości wspomina również o ziołach leczniczych i okładach (Mdr 16, 12; 7, 20). Pierwsza Księga Królewska mówi natomiast o stosowaniu muzyki jako środka uspokajającego (por. 1 Krl 16, 16). Interesujący fragment znajdujemy również w Księdze Tobiasza, w której anioł Rafał poucza Tobiasza na temat leczniczych właściwości wnętrzności ryby złowionej w rzece Tygrys. Pozwolą Państwo, że przytoczę ten fragment Księgi Tobiasza.
„Wtedy powiedział mu [młodemu Tobiaszowi] anioł: «Rozpłataj tę rybę i wyjmij z niej żółć, serce i wątrobę i zostaw je przy sobie, a wnętrzności odrzuć. Żółć bowiem, serce i wątroba jej [złowionej ryby] są pożytecznym lekarstwem»" (Tb 6, 4).
Następnie anioł wskazuje mu, jak ma uleczyć przy pomocy tych środków swojego ojca, również Tobiasza, ze ślepoty:
„A Rafał rzekł do Tobiasza, zanim ten zbliżył się do ojca: «Wiem, że otworzą mu się oczy. Potrzyj żółcią ryby jego oczy, a lekarstwo wygryzie i ściągnie bielmo z jego oczu, a ojciec twój przejrzy i zobaczy światło». [...] I przystąpił do niego Tobiasz z żółcią ryby w ręku, i dmuchnął na jego oczy, dotknął się i rzekł: «Ufaj, ojcze», i przyłożył mu lekarstwo, i odczekał chwilę. Potem zerwał obiema rękami bielmo z rogów jego oczu. A Tobiasz starszy rzucił mu się na szyję, zaczął płakać i zawołał: «Ujrzałem cię, dziecko, światło oczu moich»" (Tb 11, 7-13).
Stary i Nowy Testament wiele uwagi poświęca problemom troski o zdrowie i profilaktyki. Jednakże pojawiające się tutaj przepisy prawne dotyczące praktyk higienicznych mają przeważnie charakter religijny. Odnośne przepisy koncentrują się na pokarmach (zakazując spożywania niektórych rodzajów mięsa), na relacjach między cierpiącymi na choroby zakaźne i społecznością (zwłaszcza w przypadku trądu), na utrzymywaniu relacji cielesnych z kobietami np. w okresie menstruacji i okołoporodowym, a także różnych formach nieczystości.
Mimo szacunku dla lekarzy w Piśmie Świętym znajdują się jednak fragmenty ostro potępiające zabobonną wiarę w możliwości lekarza z pominięciem Boga. Autorzy biblijni są zatem świadomi ograniczonej skuteczności praktyk lekarskich. Znany jest przykład króla Asy, który szukając pomocy w swojej chorobie, zapomniał o Bogu: „W trzydziestym dziewiątym roku swego panowania – czytamy w (2 Krn 16, 12) – rozchorował się Asa na nogi i cierpiał bardzo, jednakże nawet w swej chorobie szukał nie Pana, lecz lekarzy". Innym przykładem jest historia uzdrowienia kobiety cierpiącej na krwotok, która „całe swoje mienie wydała na lekarzy, z których żaden nie mógł jej uleczyć” (Łk 8, 43).
W Biblii mówi się także o lekarzach szarlatanach, którzy „zmyślają oszustwa i nic nie są warci" (por. Hi 13, 4; Tb 2, 10; Syr 10, 10; 38, 15, Mk 5, 25-26; Łk 8, 43). W Księdze Syracha spotykamy nawet nie pozbawioną ironii przestrogę, która głosi: „Grzeszący przeciw Stwórcy swemu niech wpadnie w ręce [takiego] lekarza”.
W Piśmie Świętym ugruntowana jest zatem wiara, że w sensie właściwym jedynym prawdziwym lekarzem jest tylko Bóg. Dlatego wierzący człowiek nie powinien szukać w chorobie wyłącznie wsparcia lekarzy. Z prośbą o tę pomoc winien najpierw zwrócić się do Boga. Do Niego bowiem przynależy cała ludzka egzystencja, On jest Panem życia i śmierci, i to On działa przez lekarza. To „[Pan Bóg] zsyła choroby i leczy z nich” - czytamy w (Pwt 32, 39; Oz 6, 1). To On w pełnym tego słowa znaczeniu jest lekarzem człowieka (Wj 15, 26). Dlatego właśnie anioł, który został posłany do Tobiasza nazywał się Rafał, co znaczy - «Bóg leczy» (Tb 3, 17; a także 12, 12. 15).
Księgi Starego Testamentu przytaczają także liczne teksty modlitw błagalnych o uzdrowienie. Stanowią one zarówno środek leczniczy, jak i akt dziękczynienia za dar uzdrowienia (np. Ps 6, 3: „Zmiłuj się nade mną, Panie, bom słaby; ulecz mnie, Panie, bo struchlały kości moje " (Por. także Ps 16, 10; 30, 3; 32, 3 nn; 38; 41, 5; 51, 9 n; 103, 3; 107, 17 nn; 147, 3). Niektóre z Psalmów wprost w całości przepełnione są poetycką prośbą o uwolnienie z choroby, na co wskazują ich tytuł (np. Ps 39: „Jęk ciężko utrapionego”; Ps 41: „W ciężkiej chorobie”; Ps 88: „W ciężkim doświadczeniu”). Nie brak też świadectw wyrażających przekonanie, że to Bóg w szczególny sposób pochyla się nad chorymi, okazuje im zmiłowanie, wspiera ich i ochrania (np. Ps 107, 20: „Posłał swoje słowo, aby ich uleczyć i wyrwać z zagłady ich życie" oraz Mdr 16, 12: „Nie zioła ich uzdrowiły ani nie okłady, lecz słowo Twe, Panie, co wszystko uzdrawia" – oba psalmy to również prefiguracja Chrystusa).
Jak już wspomniałem, pomimo że ostatecznym «lekarzem» i «uzdrowicielem» jest sam Bóg, to jednak swoje zmiłowanie okazuje on choremu właśnie przez ludzi, a szczególnie przez lekarzy i kapłanów. Szczególny wyraz daje temu Księga Mądrości, która wśród różnych darów udzielanych człowiekowi przez Boga wylicza również znajomość elementów biologii istot żywych oraz umiejętność leczenia przy pomocy naturalnych środków medycznych: „On [tj. Bóg] jest przewodnikiem Mądrości – czytamy w (Mdr 6,15-20) – i tym, który mędrcom nadaje kierunek. W Jego ręku i my, i nasze słowa, wszelka roztropność i umiejętność działania. On dał mi bezbłędną znajomość rzeczy: poznać budowę świata i siły żywiołów, [...] naturę zwierząt i popędy bestii, moce duchów i myślenie ludzkie, różnorodność roślin i siły korzeni”. W Księdze Mądrości Syracha zawarty jest nawet prawdziwy hymn na cześć sztuki lekarskiej. Wzywa się tam do poszanowania lekarza ze względu na pełnioną przez niego posługę i podkreśla jednocześnie, że jest on darem Boga dla człowieka chorego: „Czcij lekarza czcią należną z powodu jego posług – czytamy w (Syr 38, 1-14) – albowiem i jego stworzył Pan. Od Najwyższego pochodzi uzdrowienie, i od Króla dar się otrzymuje. Wiedza lekarza podnosi mu głowę, nawet wobec możnych tego świata będą go podziwiać. Pan stworzył z ziemi lekarstwa, a człowiek mądry nie będzie nimi gardził. (…) On dał ludziom wiedzę, aby się wsławili dzięki Jego cudownym dziełom. Dzięki nim się leczy i ból usuwa, z nich aptekarz sporządza leki, aby się nie kończyło Jego działanie i pokój od Niego był po całej ziemi. Synu, w chorobie swej nie odwracaj się od Pana, ale módl się do Niego, a On cię uleczy. Usuń przewrotność - wyprostuj ręce i oczyść serce z wszelkiego grzechu! (…) Potem sprowadź lekarza, bo jego też stworzył Pan, nie odsuwaj się od niego, albowiem jest on ci potrzebny. Jest czas, kiedy w ich rękach jest wyjście z choroby: oni sami będą błagać Pana, aby dał im moc przyniesienia ulgi i uleczenia, celem zachowania życia”.
Najważniejsze przesłanie tego tekstu wyraża się w tym, iż posługa lekarska jest chciana bezpośrednio przez samego Boga. On to bowiem ostatecznie leczy, posługując się lekarzem, którego uposaża w odpowiednie zdolności i umiejętności.
Władza leczenia chorych została również przekazana Apostołom i ich następcom, a więc kapłanom Kościoła. U św. Mateusza czytamy: „Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości" (Mt 10, 1). Dzieje Apostolskie wielokrotnie opisują cuda uleczenia zdziałane przez Apostołów i ich pomocników: „Filip (jeden z siedmiu diakonów ustanowionych przez Apostołów, por Dz 6, 5) przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z donośnym krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście” (Dz 8, 4-8). Również św. Paweł zalicza dar uzdrawiania do szczególnych charyzmatów. Pisze on: „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. [...] Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innym jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, innemu dar czynienia cudów” (1 Kor 12, 4-11; por. także 1 Kor 12, 28-31). W Liście św. Jakuba zaś czytamy: „Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imię Pańskie. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego, i Pan go podźwignie; jeśli zaś dopuścił się grzechów będą mu odpuszczone” (Jak 5, 14-15). Dlatego jeden z Sakramentów w Kościele prawosławnym nosi nazwę Sakramentu Uzdrowienia Chorych wskazując, że Bóg „nie chce śmierci grzesznika, lecz aby nawrócił się i żył” i to On, przez ręce swych sług ma moc uzdrowić chorego i cierpiącego człowieka.
Przykładem działalności lekarskiej opromieniona wiarą w Boga i wdzięczności za dar pracy na rzecz życia i zdrowia ludzi jest przepiękna modlitwa żyjącego w XII w. lekarza i filozofa Mojżesza Majmonidesa. Pozwolę sobie przytoczyć jej fragment:
„Niech mnie ożywia miłość do sztuki i do Twoich tworów. Nie dopuść, aby żądza zysku, pogoni za sławą i zaszczytami, wzięły udział w zatrudnieniu moim; nieprzyjaciele prawdy i miłości ludzi mogą łatwo mnie zwieść i usunąć od przeznaczenia czynić dobrze dzieciom Twoim.
Wzmocnij siły serca mojego, aby gotowe było służyć jednakowo biednemu i bogatemu, dobremu i złemu, przyjacielowi i wrogowi. Obym w cierpiącym widział tylko człowieka. Niech duch mój u łoża chorego zawsze zapanuje nad sobą i niech go myśl obca nie rozprasza, niech mu zawsze towarzyszy wszystko, co nauczyły go doświadczenie i badanie, albowiem zbawienne i wielkie jest badanie w ciszy tego, co ma utrzymać dobro i życie stworzeń.
Udziel chorym zaufania do mnie i do mojej sztuki aby słuchali moich przepisów i wskazówek. Oddal od łoża ich wszelkich szarlatanów i całą armię radzących krewnych i przemądrych pielęgniarek – jest to bowiem lud straszny, który z próżności udaremnia najlepsze zamiary sztuki i twory Twoje często prowadzi do śmierci. Gdy nieświadomi mnie ganią i wyszydzają, niech miłość do sztuki uczyni ducha mojego niedostępnym dla zranień jak pancerz, ażeby pozostał przy prawdzie nie zważając na sławę, wiek i znaczenie jego wrogów.
Udziel mi, o Boże, łagodności i cierpliwości przy chorych upartych i obrażających mnie. Udziel mi umiarkowania we wszystkim, tylko nie w poznaniu; w nim niech będę nienasycony. Niech daleka będzie ode mnie myśl, że wszystko wiem i potrafię. Daj mi siłę, wolę i sposobność rozszerzania wiedzy mojej, aby duch mój mógł poznać i odkryć błędy w umiejętności, których wczoraj jeszcze nie przeczuwał: sztuka jest wielka, lecz rozum ludzki sięga coraz dalej”.
Odniesienie do Boga jako prawdziwego lekarza w Starym Testamencie i Chrystusa – Boskiego Lekarza w Nowym Testamencie jest silnie obecna w refleksji teologicznej czasów poapostolskich, a ściślej w homiletyce patrystycznej i apokryfach. Można je spotkać u Tertuliana, Cypriana z Kartaginy, Ignacego z Antiochii, Klemensa Aleksandryjskiego, Cyryla Jerozolimskiego, Orygenesa, Hieronima, Jana z Damaszku, Ambrożego z Mediolanu, Augustyna, a także u innych Ojców i nauczycieli Kościoła takich jak: Jan Chryzostom, Bazyli Wielki, Grzegorz z Nazjanzu, Grzegorz z Nyssy, Maksym Wyznawca, Doroteusz z Gazy, Jan Kasjana oraz w sentencjach świętych ascetów znanych jako Filokalia. Ojcowie Kościoła wręcz uwielbiali mówić o Jezusie Chrystusie jako o lekarzu. Sam dar Wcielenia - objaśniał św. Jan Chryzostom werset w swoich Homiliach na Ewangelię według św. Mateusza – był przyjściem Lekarza do bezsilnych. Ludzkość była bowiem zbyt chora, żeby o własnych siłach przyjść do lekarza; w tej sytuacji Boski Lekarz przejmuje inicjatywę w swoje ręce i sam przychodzi do chorych. I nie przypadkiem – rozwija tę myśl Złotousty – pierwszym czynem Jezusa po zejściu z Góry Błogosławieństw było uzdrowienie trędowatego: „Trędowaty – pisze on – nie mógł wyjść na Górę, bo był przygnieciony ciężarem grzechów. Dusze nas wszystkich są trędowate. Właśnie po to, żeby nas uzdrowić, Pan sam postanowił zstąpić z wysokości nieba".
Zdarza się nieraz – kontynuuje ten sam autor – że ciężko chory odpędza od siebie lekarza. Prawdziwy lekarz się wtedy nie obraża, znosi przykrości ze strony chorego, bo jego dobro stawia na pierwszym miejscu. Tak właśnie reaguje Chrystus na różne afronty, jakie spotykają Go ze strony nas grzesznych. Bł. Augustyn powie zaś to samo przy okazji rozważań nas słowami Chrystusa o nadstawieniu drugiego policzka: „Jeśli się kogoś bardzo kocha – pisze Augustyn – pragnie mu się służyć nawet wówczas, gdy on jest zepsuty albo niespełna rozumu i gdy trzeba znosić od niego wiele cierpień. Właśnie dlatego Pan, który jest lekarzem dusz, uczy swoich uczniów, by cierpliwie znosili przykrości ze strony tych, których zbawieniu chcą służyć".
Tak długo zatrzymałem się nad ikoną Boskiego Lekarza, gdyż ukazuje ona w sobie całą nowość chrześcijańskiej medycyny – tej medycyny, która z czasem miała zostać zasymilowana niemal powszechnie, również szeroko poza wiarą i cywilizacją chrześcijańską. Do starożytnego programu wspomagania natury w jej dążeniu do odzyskania zdrowia, medycyna chrześcijańska dodała program otoczenia każdego chorego rodzajem miłości zwanej agape, czyli takiej miłości, której ideał zawarty jest w obrazie Chrystusa Lekarza, a którą w sposób może najbardziej krystaliczny przedstawia przypowieść o miłosiernym Samarytaninie.
Warto zauważyć, że medycyna inspirująca się ideą miłości samarytańskiej wnosi nieoczekiwane pogłębienie do starożytnego etosu lekarza jako pomocnika natury. Wystarczy sobie uprzytomnić jedną z najbardziej rzucających się w oczy cech natury ludzkiej, że człowiek jest taką istotą, która nie tylko jest zdolna do okazywania miłości, ale również bezwzględnie jej potrzebuje. Zatem, wspomaganie natury, czyli człowieczeństwa człowieka chorego musi obejmować również – a w niektórych sytuacjach przede wszystkim – obdarzanie go miłością. Na szczęście sporo się dzisiaj mówi o terapeutycznym znaczeniu akceptacji, życzliwości i miłości wobec pacjentów.
Według świętej pamięci metropolity Antoniego (Blooma), który był nie tylko wybitnym teologiem, ale również chirurgiem „u podstaw stosunku wierzącego lekarza do chorego leży z jednej strony jego wiara, z drugiej jego stosunek do człowieka. Każdy lekarz wie i czuje, że ma po pierwsze chronić życie, czynić je możliwym i znośnym. Po drugie zaś, na ile jest to możliwe, chronić człowieka przed cierpieniem. Niezależnie bowiem od postępu medycyny są takie dziedziny, w których okazuje się ona bezsilna”. Nieco dalej stwierdza on: „Różnicę między wierzącym i niewierzącym lekarzem dostrzegam w stosunku do ciała. Dla człowieka wierzącego ciało ludzkie nie jest wyłącznie materią. Ciało jest dane na wieczność. Dusza, duch i cało człowieka stanowią jedną mistyczną całość. Dlatego celem lekarza chrześcijanina jest nie tylko przedłużenie życia po to, żeby dusza człowieka, jego świadomość, psychika, mogły w dalszym ciągu funkcjonować (…). Lekarz chrześcijanin z pobożnością i wstrzemięźliwością odnosi się do ciała, które jest powołane do życia wiecznego i które jest spokrewnione – jeśli można się tak wyrazić – z ciałem wcielonego Syna Bożego. Jest to swego rodzaju służba Bogu, święte posługiwanie. (…) Każdy lekarz, wierzący czy niewierzący, dąży do tego, aby w miarę możliwości uśmierzyć cierpienie i zachować pełnię życia w człowieku. Mówiąc o pełni życia, mam tutaj na myśli nie tylko przedłużenie cielesnego istnienia człowieka, ale także zachowanie jego pełnej wartości. Cierpienie nie zawsze można pomniejszyć, ale można człowiekowi (medycznie czy duchowo) pomóc je znieść. Dzięki tej współpracy ciała i duszy człowiek może wyrosnąć na ogromną miarę swej godności. We współpracy tej lekarz odgrywa znaczącą rolę, może bowiem wzmocnić ciało i może natchnąć człowieka do życia”.
Odnośnie posługi lekarskiej metropolita Antoni stwierdza: „Chrześcijanin lekarz powinien nieść swoją służbę pod Bożym kierownictwem i nigdy nie pozwalać sobie na działanie, którego nie byłby w stanie przed Bogiem wytłumaczyć. Oprócz tego można mówić o bardzo głębokiej współpracy między pacjentem i lekarzem. Współpraca powinna istnieć zawsze, ponieważ pacjent nie może być po prostu "przedmiotem" leczenia. Jeżeli nie współpracuje, nie rozumie, co się z nim dzieje, nie walczy o życie razem z lekarzem, to lekarstwa nie zawsze mogą pomóc. (…) [Dlatego] podejście lekarza nie może być po prostu "naukowe", powinno je cechować współczucie, litość, pragnienie pomocy, szacunek dla człowieka, gotowość do zmniejszenia jego cierpienia, do przedłużenia jego życia, a czasami [nawet] gotowość do tego, by pozwolić mu umrzeć”.
Jak widać z wypowiedzi metropolity chrześcijańska posługa lekarska przeniknięta miłością samarytańską ma swój oczywisty cel. Nie jest to najogólniej rozumiane świadczenie usług na zamówienie, ale posługa, która jest ukierunkowana na najcenniejsze dobra człowieka, czyli na jego zdrowie i życie. Tym samym lekarz przez swoją posługę afirmuje wartość życia nie tyle jako fenomenu biologicznego czy aktu egzystencjalnego, ale także jako osobowego istnienia człowieka, a więc jednoczącego w sobie wartości duchowe i cielesne. W posłudze lekarskiej, którą metropolita Antoni, a wcześniej w swojej modlitwie Majmonides, porównują nawet do swego rodzaju działania świętego, nie może w żadnym przypadku dochodzić do zawłaszczenia tych najwyższych wartości. W niej i poprzez nią lekarz «chrześcijanin» ponad zdrowiem i życiem jako aktem biologicznym musi widzieć osobę, która nosi w sobie obraz i podobieństwo Boże, na które została stworzona i która zmierza w swej pielgrzymce do ostatecznego celu, który leży poza granicami doczesności. Dlatego świadczenie lekarskie nie polega na czynieniu z tegoż życia i zdrowia artykułów konsumpcyjnych. Życie i zdrowie człowieka nie może zostać sprowadzone do wymiaru czysto materialnego.
W świetle refleksji teologicznej lekarz – będąc sługą życia – staje się nie tylko sługą człowieka, ale w jeszcze większym stopniu sługą i przyjacielem Boga. Dzięki lekarzowi bowiem, życie każdego człowieka, umiłowane przez Boga, stanowi niejako nową afirmację dzieła stworzenia i jego kontynuację. Jest dla Stwórcy źródłem chwały. Posługa lekarska łączy więc w sobie istotne treści teologiczne, nadając jej jednocześnie sens ściśle liturgiczny – wymiar tak drogi dla prawosławnej teologii. Służba lekarza łączy bowiem w sobie cztery podstawowe wymiary:
therapeię, czyli leczenie,
epimeleię, czyli zatroskanie lub opiekę,
diakonię, czyli służbę człowiekowi, oraz
leitourgię, czyli służbę Bogu.
Oznacza to, że miłość życia i służba życiu ludzkiemu, przenikające posługę medyczną są tym samym miłością i czcią okazaną Stwórcy. We fragmencie Ewangelii czytanym w Kościele prawosławnym w ostatnią niedzielę przygotowawczą przed Wielkim Postem noszącym nazwę Ewangelii o Sądzie Ostatecznym słyszymy znamienne słowa Chrystusa zwracającego się do ludzi, którzy dostąpili zbawienia : „byłem chory, a odwiedziliście mnie” (Mt 25, 31-40). Oznacza to, ze każdy gest uczyniony w tym kierunku przez człowieka jest poczytany przez Chrystusa jako uczyniony w stosunku do Niego samego. Konsekwentnie, pod adresem tych, którzy przychodzą z pomocą chorym, wypowiada On słowa błogosławieństwa, a z drugiej strony surowo strofuje tych, którzy odwrócili się od człowieka będącego w takiej potrzebie. Co więcej, pomoc udzieloną osobie chorej Pan Jezus zalicza do tych gestów, które Ojciec nagradza darem zbawienia, gdyż stanowią wypełnienie przykazania miłości, a więc podstawowego kryterium urzeczywistniania Królestwa i przynależności do niego: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!”.
Odnosząc te słowa do dzisiejszych rozważań wypada stwierdzić, że służyć życiu oznacza służyć Bogu w człowieku, czyli stać się współpracownikiem Boga w przywracaniu zdrowia choremu ciału oraz uwielbiać Boga w pełnym miłości przyjęciu życia, przede wszystkim, jeśli jest słabe i chore. Posługa życiu pełniona przez służbę zdrowia nie wyczerpuje się jednakże w samej opiece przenikniętej nawet najwyższym profesjonalizmem lekarskim. Służba życiu widziana z perspektywy ewangelicznej musi obejmować to życie – jak pokreślił metropolita Antoni – w pełnym wymiarze, a tym samym uwzględniać również ten delikatny wymiar relacji między pracownikami służby zdrowia i pacjentem, który pozwala mu odkryć sens życia, a także pomaga przeżyć sens choroby i cierpienia. Zwyczajowo upraszcza się ten wymiar służby pełnionej przez placówki opieki medycznej, stwierdzając krótko, iż zadaniem lekarza jest leczenie ciała, a osoby duchownej - zazwyczaj kapelana - leczenie ducha. Nie negując słuszności tego stwierdzenia w tym, co dotyczy zakresu kompetencji poszczególnych posług, należy jednak zwrócić uwagę na konieczność ich dopełniania się oraz przenikania.
Jestem przekonany, że zachwyt nad tajemnicą i pięknem życia i człowieka stanowi głębokie uzasadnienie i motywację zdobywania wiedzy medycznej i jest na wskroś przeniknięte duchem religijnym. Jako takie zatem jest ono owocem duchowego namysłu, którego dzieckiem jest etos. Chrześcijański etos lekarski zatem „rodzi się z wiary w Boga życia, który stworzył każdego człowieka i cudownie go ukształtował” (Ps 139, 14). Owa kontemplacja stojąca u podstaw służby życiu i zdrowiu ludzkiemu jawi się więc jako nieodzowny warunek właściwie spełnionej posługi. Budzi ona zarówno szacunek wobec godności człowieka jako osoby, a także wobec tego, co człowiekowi jest udzielone w darze życia i natury. W dalszej kolejności pozwala odkryć zamysł Boży wobec człowieka oraz animuje do naśladowania Go w działaniu i postawach, tak iż w końcu rodzi wewnętrzne wezwanie do tego, aby w pełni upodobniać się do Tego, Którego czcimy jako „Stwórcę i Miłośnika życia”.