ks. Artur Aleksiejuk

Kazanie na Niedzielę III Wielkiego Postu, Adoracji św. Krzyża

W imię Ojca i Syna, i Świętego Ducha.


Drodzy w Chrystusie Bracia i Siostry!

Dzisiaj przypada trzecia niedziela Wielkiego Postu. We wszystkich prawosławnych cerkwiach, na ich środku, złożony jest Krzyż, gdyż ta właśnie niedziela jest zwana Niedzielą Adoracji świętego, czcigodnego i życiodajnego Krzyża Pańskiego. W tym dniu jesteśmy wezwani, aby przyjść i pokłonić się drzewu, które stało się tronem Najwyższego i miejscem Jego wyniesienia. Przez swój Krzyż bowiem prawdziwy Bóg nasz, Jezus Chrystus, dotknął korzeni zła tkwiących w dziejach człowieka i w duszach ludzkich. Rozważmy słowa dzisiejszej Ewangelii.

„Rzekł Pan: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje Mnie. Bo kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla Mnie i dla ewangelii, zachowa ją”. 

O jakim zaparciu się i jakiej stracie tutaj mowa? O jakim krzyżu? Przecież te słowa mówił Chrystus do uczniów, którzy jeszcze nie wiedzieli, jaką śmiercią umrze.

Drodzy Bracia i Siostry! Wezwanie Chrystusa do zaparcia się samego siebie oznacza konieczność rozpoznania przez człowieka fundamentu własnego człowieczeństwa. Fundamentem tym jest Obraz Boży, który tkwi w człowieku. Człowiek jest tym bardziej sobą, im ów obraz jest w nim jaśniejszy, bardziej wyraźny i czysty. Innymi słowy, im bardziej człowiek staje się Boży, tym bardziej staje się sobą. Człowiek jest niepowtarzalną jednostką, indywidualnością, posiadającą duszę i ciało (swoją i tylko swoją duszę i ciało), dysponującą wolną wolą i ponoszącą indywidualną odpowiedzialność przed Bogiem za swoje grzechy. Mimo że jest indywiduum, jest powołany, jak każdy inny człowiek, do jedności z Bogiem mocą obrazu – jak to nazywa św. Grzegorz z Nyssy – „odprysku Boskości”. Obraz Boży w człowieku jest fundamentem jego indywidualności, nie zaś zamachem na nią. W jego obliczu i w świetle łaski Bożej zdolności człowieka przypadające mu z natury i rozwinięte indywidualnie zyskują trwałość. Wartości, których oparciem jest jedynie człowiek, są nietrwałe jak on sam. Pokazuje to aż nadto wyraźnie cała historia ludzkości.

Celem człowieka jako stworzonego na obraz i podobieństwo Boże jest przebóstwienie. Nawet stanie się prawdziwym humanistą, a czasem wręcz doskonałym etycznie człowiekiem, nie wyczerpuje ludzkich możliwości i nie jest ich kresem. Dlatego pełne zaangażowanie w pogoń za pozornymi wartościami jest stratą jakże cennego czasu. I o tym mówi nam dzisiejsza Ewangelia. Jeśli ktoś – parafrazując słowa Chrystusa – będzie chciał uchronić siebie, bazując na tym, co pozorne i nietrwałe, a więc – w zestawieniu z tym co prawdziwe – nieprawdziwe, zatraci samego siebie. Być może – mówi Chrystus – zyska nawet „cały świat”, ale cóż to za zysk, gdy szkodę poniesie na tym, co bezcenne: gdy zatraci duszę.

Dlaczego jednak Syn Boży mówi tutaj o utracie duszy dla Niego samego i Ewangelii? Dlaczego nie mówi po prostu o zysku płynącego z naśladowania Go i Świętej Ewangelii, ale już na początku wspomina o stracie? Chrystus chce nam przez to powiedzieć, że w okolicznościach, w jakich żyjemy, w warunkach, w których codziennie musimy dokonywać wyborów, pojęcie straty jest nam bliższe. Zawsze bowiem wiemy, co tracimy, i doświadczamy tego uczucia w warunkach, kiedy musimy zrezygnować z tego, co już posiadamy. Na ogół nie jesteśmy w stanie zawczasu przewidzieć korzyści. Lubimy czymś dysponować, wiedzieć, „co jest grane”. Wtedy czujemy się pewni, syci i bezpieczni. I nie ukrywamy naszej radości z tego powodu. Pozyskujemy niejako wspomniany w Ewangelii „cały świat”. To nie świat jednak, Bracia i Siostry, ani nawet my sami, powinien być gwarantem naszego szczęścia, pewności i bezpieczeństwa. To nie w świecie ani w „synach ludzkich” – jak śpiewaliśmy przed chwilą w Błogosławieństwach trzeciej antyfony – powinniśmy pokładać naszą nadzieję na dobrostan naszych dusz. Naszą nadzieję powinniśmy ukierunkować na Boga, na Chrystusa. On jest Drogą, Prawdą i Życiem; naszą Drogą, naszą Prawdą, naszym Życiem.

Powinniśmy zawierzyć Temu, który, aby objąć całą ziemię, wyciągnął ręce na drzewie Krzyża, na drzewie, które dzisiaj wysławiamy. Zaufajmy, moi Drodzy, Temu, który swymi duchowymi rękami umocnił niebiosa i pozwolił, aby dla naszego zbawienia jego cielesne ręce zostały przybite do Krzyża.
W istocie Chrystus stawia nas przed wyborem, zadaje nam wszystkim, zarówno Cerkwi, jak i każdemu człowiekowi indywidualnie, pytanie, bez którego nie może się obyć chrześcijaństwo. Pytanie to brzmi: „Czy chcesz pójść za Mną?” Wybór należy do każdego z nas! Sami musimy we własnych sercach i sumieniach odpowiedzieć, czy powierzymy się Bogu jak Abraham, jak Mojżesz, jak Prorocy, jak nasi święci Ojcowie i nauczyciele, męczennicy, wyznawcy i asceci, dla których On stał się skałą, źródłem pewności i spokojną przystanią, czy też nie.

Zatem, drodzy Bracia i Siostry, zyskujemy, a nie tracimy. Zyskujemy, gdyż potwierdzamy siebie samych względem tego, co jest dla nas właściwe i naturalne, i co stanowi absolutną podstawę naszego człowieczeństwa. My, którzy nawet żyjemy mocą daru, którego źródłem nie jesteśmy my sami, zyskujemy, opieramy się bowiem na Tym, który jest, a więc ma życie sam w sobie. Korzystamy, ponieważ w Nim są wszystkie prawdziwe odpowiedzi na wszystkie pytania, pewne oparcie i niezawodna pomoc.

Spójrzmy zatem, drodzy Bracia i Siostry, na ten Krzyż i na ukrzyżowanego na nim Chrystusa. Wznieśmy w górę nasze serca, abyśmy z wiarą i nadzieją udzielili pełnej miłości odpowiedzi na płynące od Zbawiciela wezwanie do uczestnictwa. Usłyszmy słowa Chrystusa, skierowane do każdego z nas: „Pójdź za mną, weź swój krzyż i naśladuj mnie”! Człowiek bowiem, biorąc swój krzyż, łączy się mistycznie z Chrystusem. Przyjdźmy do Niego z pokorą i wiarą. Nie bójmy się walczyć z naszymi grzesznymi przyzwyczajeniami i – jak pisze Apostoł Paweł – razem z Chrystusem przybijać do krzyża nasze nieprawości. Módlmy się i miejmy nadzieję! Pozwólmy Bogu działać w sobie i uczynić nas Jego świątynią. Czuwajmy, bądźmy odważni i wytrwali w zmaganiach, zarówno duchowych, jak i cielesnych. Rozpocznijmy czwarty tydzień Wielkiego Postu z wiarą, nadzieją i miłością w Chrystusie.

Dzisiaj, kiedy w centrum naszej uwagi znajduje się Święty Krzyż, uprzytomnijmy sobie, Bracia i Siostry, że mamy w swoich rękach wielki i bezcenny dar, który jest wyrazem miłości ku nam Bogoczłowieka, Jezusa Chrystusa. Została nam pokazana droga i sposób, darowane narzędzie, przed którym uciekają wszelkie wrogie moce szatana i wniwecz obracają się złe zamiary działających z jego podszeptu. Kłaniając się i oddając cześć Świętemu Krzyżowi Pańskiemu, prośmy Tego, który został na nim ukrzyżowany, aby dał nam siłę wiary, otworzył nasze oczy i oświecił nas swym światłem. Prośmy o to, aby za każdym razem, kiedy czynimy na sobie znak Krzyża, w nasze serca wstępowała nadzieja i umacniała się pewność, że Chrystus jest przy każdym z nas. „Chlubmy się więc Krzyżem – jak wzywa św. Cyryl Jerozolimski – wielbiąc Pana dla nas posłanego i ukrzyżowanego”. Jemu największa chwała na wieki wieków. Amen.




11 marca 2007 r.