Elżbieta Aleksiejuk
Wychowanie religijne dziecka w wieku przedszkolnym
Gdy w rodzinie wierzących ludzi pojawia się dziecko przed rodzicami oprócz zapewnienia mu godnego życia troski i wartości materialnych pojawia się niełatwe pytanie: Jak przekazać naszym dzieciom wiarę w Boga?
Główna trudność polega na tym, że nasza wiara nie jest po prostu bogactwem, skarbem lub też jakimś kapitałem, który możemy przekazać naszym dzieciom tak, jak można przekazać sumę pieniędzy. Wiara jest drogą, po której idzie człowiek do Boga przez całe swoje życie. W sposób szczególny na ten temat pisze metropolita Kallistos (Ware): „Chrześcijaństwo - nie jest po prostu teorią na temat życia w świecie , nie jest nauką, a drogą, którą idziemy. Jest to w pełnym słowa znaczeniu droga życia. Gdy wstąpimy na tą drogę, będziemy mogli poznać cel chrześcijańskiej wiary a gdy całkowicie oddamy się tej wędrówce, dopiero wtedy będziemy mogli zobaczyć tą drogę”. Czyli zadaniem chrześcijańskiego wychowania powinno być pokazanie dzieciom tej drogi, wprowadzenie ich na tą drogę i zadbanie o to, aby dziecko nie zboczyło z niej przez całe swoje życie. Kiedy należy rozpocząć tą naukę.
Badania prowadzone przez psychiatrów, pedagogów, psychologów, potwierdzają istnienie u małych dzieci duchowego życia religijnego, mówi się o tzw. obecności dziecięcego myślenia religijnego, rozwoju uczuć religijnych itp.). Religijność to życiowa, osobista pozytywna relacja do Boga, którą wyrażają określone uczucia, doświadczenia, praktyki religijne i inne formy zachowań związanych z wiarą, więzi z osobami wierzącymi. Rozwój religijności to system zmian ukierunkowanych ku wyższej jakości relacji człowieka z Bogiem. Nie przebiega on liniowo, trwa przez całe życie i różne jego przejawy mogą występować w różnych jego okresach.
Wielokrotnie słyszeliśmy ewangeliczną opowieść o Chrystusie i dzieciach: „Wtedy przynieśli małe dzieci do Niego, żeby mógł je dotknąć, ale uczniowie skarcili tych, którzy je przynieśli. Ale kiedy Jezus to zobaczył, był bardzo niezadowolony i rzekł do nich: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem takich jest Królestwo Boże” (Mk 10, 13 – 15).
Uczniowie Chrystusa skarcili rodziców za to że przychodzą i przynoszą do Niego dzieci. Dzieci z pewnością hałasowały, krzyczały, przeszkadzając dorosłym w słuchaniu nauk Zbawiciela. Zapewne uczniowie myśleli tak, jak też i wielu z nas dzisiaj myśli – że małe dzieci, a tym bardziej niemowlęta nie potrafią przyjąć rzeczy duchowych, że to dla nich stanowczo za wcześnie. I drugi fragment z Pisma Świętego: „Ktokolwiek nie przyjął Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do Niego”, „Takich jest Królestwo Boże” (Mt 19, 13) – tymi słowami Zbawiciel pokazał, że dziecięcy stosunek do Boga jest prawdziwy i szczery.
Z tych dwóch fragmentów wypływa jasna informacja dla nas: należy przyprowadzać dzieci do Chrystusa, do Cerkwi, jest to obowiązek rodziców, opiekunów, wychowawców. Dzieci mają naturalne prawo do tego, aby poznawać Chrystusa i potrzebują Jego obecności w swoim życiu już od najmłodszych lat.
Wiek przedszkolny jest okresem bardzo intensywnego rozwoju dziecka we wszystkich jego sferach także w wymiarze życia religijnego i duchowego. Zainteresowania religijne budzą się w dziecku szczególnie pod wpływem wychowania w rodzinie w tzw. „domowej cerkwi”
W duchowym rozwoju przedszkolaka dominującą rolę odgrywają rodzice. Wszystko, co oni czynią dla swego dziecka, jak je traktują, jak się z nim bawią, co mu opowiadają, ma znaczenie dla jego religijnych wyobrażeń. Wiara dziecka powstaje we wzajemnym związku z tym, co ono słyszy i widzi na co dzień. Zaspokojenie elementarnych potrzeb, do których zalicza się: poczucie bezpieczeństwa, akceptacji ze strony rodziców, miłości rodzicielskiej umożliwia mu otwarcie się na Boga.
Doznanie poczucia pewności, szczególnie dzięki postawie ojca, rodzi w dziecku zaufanie do siebie, świata i Boga. Zaczyna ono wierzyć w swoje siły, zdobywa optymistyczny stosunek do świata, potrafi w przyszłości z ufnością powierzyć się woli Boga.
Religijność dziecka przedszkolnego jest najczęściej niedoskonałym odbiciem religijności jego rodziców. To odbicie dokonuje się jednak poprzez własne struktury poznawcze, emocjonalne, motywacyjne i ekspresyjno- wykonawcze. Treści przyjmowane od rodziców i innych osób dorosłych są przetwarzane poprzez aktywność własną dziecka. Dlatego jest to własna, subiektywna, indywidualna, osobista relacja do Boga a więc niepowtarzalna religijność tego oto dziecka.
Życie duchowe wzrasta i rozwija się wraz z dzieckiem, ale nie może uschnąć. Takie życie chodzi swoimi drogami, swoim tempem, nie jest takie jak u dorosłych, ale jest prawdziwym duchowym życiem. Powinniśmy o tym stale pamiętać i z ogromnym szacunkiem odnosić się do duchowego rozwoju dziecka, a także zdecydowanie unikać postrzegania dziecka jako „zwierzątka”, które możemy tresować i wdrukowywać mu widzę o Panu Bogu.
Naszym zadaniem jest pokierowanie rozwojem tego życia w sposób mądry i z pomocą Bożą. To jest właśnie podstawą chrześcijańskiego wychowania, o którym św. Mikołaj Serbski pisał, że jest ono swego rodzaju „ascetycznym wyrzeczeniem”. W proces rozwoju religijnego dziecka, który rozpoczyna się w rodzinie włącza się system katechizacji, którego zadaniem jest wspieranie rodziców w wychowaniu religijnym dziecka.
Celem zarówno rodziców jak i nauczycieli religii, który zawsze powinien zajmować pierwszoplanowe miejsce w życiu wierzącego człowieka jest nauczenie dziecka miłości do Chrystusa i Matki Bożej, Świętych. Jeżeli dziecko dorasta szanując i czcząc Boga i Jego Matkę, jako umiłowane postacie, to miłość ta umocni jego serce w Bogu. Nawet jeżeli później będzie miało problemy życiowe, nawet jeżeli odejdzie od Cerkwi (co jest ostatecznością), to w głębi serca nie będzie odrzucać Jezusa. A to może wystarczyć do jego zbawienia.
Zatem jakimi zasadami powinniśmy się kierować, o czym należy pamiętać, aby pomagać dziecku w jego duchowym rozwoju, jakimi cechami powinna charakteryzować się katecheza dzieci w wieku przedszkolnym, jakich błędów należy się wystrzegać w pracy z małymi dziećmi, jak opowiadać im o Bogu? Chciałabym się pokrótce odpowiedzieć na postawione pytania?
W procesie budzenia i rozwijania wiary dziecka przedszkolnego nauczanie (przekazywanie wiedzy teologicznej) stanowi element drugorzędny. Zbyt wczesne przekazywanie dziecku teologicznych pojęć może prowadzić do zaangażowania rozumu dziecka w sprawy religii, bez otwarcia jego serca.
W konsekwencji dziecko może nauczyć się rozsądnego myślenia o religii, ale nie będzie ono zdolne pokochać Boga i przylgnąć do niego całą swoją osobą, co z kolei spowoduje tylko zewnętrzne przyjęcie wiary bez wewnętrznej jej akceptacji.
Dlaczego jednak tak się dzieje, że u większości rodziców i wychowawców pojawia się owo dążenie do jak najwcześniejszego przekazywania dzieciom treści teologicznych. Powodem jest przekonanie wynikające z troski i obawy, że dziecko może w późniejszym życiu nie odkryć i nie poznać Boga i Jego nauki.
W konsekwencji zamiast stwarzać dziecku odpowiednie warunki do budzenia się i rozwijania jego osobistej wiary, zabiega się o przekazanie mu odpowiedniej ilości informacji religijnych. W powyższym rozumowaniu czają się dwa niebezpieczeństwa Pierwsze polega na przekonaniu dorosłych, że w późniejszym życiu dziecko będzie czynić wszystko to, do czego zostało w dzieciństwie przyuczone. Niestety podawanie informacji nie świadczy jeszcze o ich przekształceniu w postawę. Zbyt wczesne przekazywanie treści religijnych może nawet zagrozić wierze dziecka, właściwej danemu etapowi rozwoju, ponieważ może przesłaniać podstawowe przeżycia wiary dziecka.
Drugie nieporozumienie wynikające z pośpiesznego „pouczania” dziecka o sprawach wiary polega na tym, że przekazując niezrozumiałe dla niego treści religijne można zamiast zawierzania wywołać w nim lęk i niepokój wobec osoby Boga. Dlatego większość pedagogów religijnych odrzuca możliwość oparcia procesu wychowania religijnego małego dziecka głównie na informacjach religijnych.
Celem powinno być stwarzanie takich doświadczeń, sytuacji, w wyniku których dziecko będzie rozbudzało wiarę, pogłębiało ją, zdobywało zdolność rozpoznawania śladów Boga w otaczającej rzeczywistości, przyrodzie, będzie uczyło się rozumienia znaków i symboli, a także umiejętności słuchania drugich i niesienia im pomocy.
W jaki sposób rozmawiać (opowiadać) o Bogu małemu dziecku?
Już trzy – czterolatek może mieć pojęcie, że jest Bóg, ale równie dobrze może tego pojęcia nie mieć. Może natomiast wiedzieć, że tata i mama modlą się, chodzą do cerkwi, może zrozumieć stwierdzenie, że „Bóg stworzył słońce, niebo, gwiazdy, wszystko”. Może zrozumieć opowiadanie o Jezusie Chrystusie, o tym jak pomagał ludziom. Dziecięce wyobrażenie o Bogu jest zupełnie inne niż u człowieka dorosłego. Mówienie małemu dziecku, że „Bóg jest Duchem”, albo że „Bóg to Trójca Święta” mija się z celem. W jaki sposób poprzez dziecięcy język konkretów, doświadczeń przybliżyć dzieciom pojęcie Boga. Początkowo wprowadzamy je poprzez zwykłe codzienne wyrażenia: Chwała Bogu, Panie zmiłuj się, Z Bogiem.
Ogromne znaczenie ma to, czy wypowiadając te słowa autentycznie przeżywamy ich znaczenie. Pierwotne bardzo proste rozumienie Boga zawiera się w świadomości, że Bóg jest, tak jak jest ciepło i zimno, tak jak się odczuwa głód i sytość.
Chociaż cztero – pięcioletnie dziecko nie jest zdolne do myślenia abstrakcyjnego wyobrażeniowego jest jednak w stanie wyobrazić sobie działania. Pierwsza świadoma myśl o Bogu pojawia się wtedy, gdy dziecko rozumie znaczenie takich słów jak zrobić coś, skleić zlepić, zbudować. Każdy przedmiot jest zbudowany przez kogoś i dziecku stosunkowo wcześnie można opowiadać o Bogu Stworzycielu otaczającego świata- kwiatów, zwierząt, śniegu, wiatru, deszczu, małego brata czy siostry. Cztero-pięciolatki lubią wysłuchiwać opowieści o obecności Boga w życiu człowieka, dostępnych ich realistycznemu wyobrażeniu. Rozmawiając z małym dzieckiem o Bogu należy kłaść nacisk na to, co Bóg czyni, czego dokonuje.
Najlepiej zacząć od opowieści ewangelicznych o Jezusie Chrystusie, o jego narodzeniu, o pokłonie Mędrców, o dzieciństwie Chrystusa, o spotkaniu młodzieńca ze Starcem Symeonem, o ucieczce do Egiptu o cudach, o uzdrowieniu chorych, o błogosławieństwie dzieci. Nowotestamentowe opowieści o cudach wywołują wrażenie na małych dzieciach nie swoją cudownością- dzieci w wieku przedszkolnym nie bardzo odróżniają cudowność od radosnego uczucia. I tak np. oto człowiek niczego nie widział od urodzenia. Zamknij oczy, wyobraź, że niczego i nikogo nie widzisz. A Jezus Chrystus podszedł do niewidomego, dotknął jego oczy i on nagle zaczął widzieć. Jak myślisz co zobaczył ten człowiek, jak się wtedy poczuł?. Dobrze jest zilustrować te opowiadania odpowiednimi obrazami, ikonami , jeżeli nie mamy takich możliwości, można zachęcić dzieci do samodzielnego rysowania a to pozwoli im bardziej realnie je rozumieć .
Dorośli, opowiadając o Bogu, nie powinni przekazywać dziecku nieprawdziwych informacji o Bogu i takich, które dziecko będzie musiało potem odrzucić. Z obszernego materiału myśli religijnej warto dzieciom przekazać tylko to, co one mogą przyjąć w bardzo prostej formie. To o czym je informujemy powinno być prawdą. Nie ma większego nieszczęścia niż to, gdy dziecko zacznie wyobrażać sobie Boga jako swego rodzaju „dziadka Mroza”. To wyobrażenie w miarę jego własnego rozwoju może się pogłębić i utrwalać. Nie trzeba uczyć tego, co później dzieci będą musiały odrzucić jako nieprawdę. Stwierdzenie „Bóg stworzył słońce, niebo, ciebie, mnie…” małe dziecko pojmuje zupełnie inaczej niż dorosły, lecz słowa te pozostają prawdą i dla dorosłego wierzącego. Nie powinniśmy wypaczać pojęć, które chcemy przekazać, lecz przekazywać to, co z naszych przekonań i informacji, na danym etapie swego rozwoju dziecko może sobie przyswoić.
Wierszyki o Bogu typu: „Bozia cały bialutki, z siwiutkimi brwiami, szatki ma zapięte bożymi krówkami” chociaż wydają się milutkie na pewno nie przybliżą dziecka do rozumienia niewidzialnego Boga, ale mogą zapaść w jego świadomość na całe dalsze życie.
W procesie odsłaniania przed dzieckiem tajemnicy Boga skupiamy się na zwróceniu uwagi na aktywność Boga, na Jego działanie dla dobra człowieka, na Jego bliskość i życzliwość. Odkrywany przez dziecko Bóg, któremu nie jest obojętna trudna sytuacja człowieka, Bóg, który zatroskany jest o jego los, budzi w nim i rozwija zaufanie. Nigdy nie straszymy dziecka Bogiem.
Nie wolno karać dziecka powołując się na Chrystusa! Nie można dopuścić do tego, by dziecko sądziło, że jego złe postępowanie wywoła nienawiść Chrystusa, albo że zostało ukarane przez Boga z chęci zemsty. Rodzice powinni stanowić dla dzieci wystarczający autorytet, bez konieczności powoływania się na Jezusa jako „policjanta”, którym straszy się dzieci.
Pod wpływam takich sugestii mogą one mimowolnie znienawidzić Chrystusa, jeżeli np. chorobę – swoją lub kogoś z bliskich – potraktują jako przejaw nienawiści ze strony Boga, nie zaś jako karę za grzechy. A przecież Chrystus kocha grzeszników i właśnie za nich umarł na krzyżu
Dzieci w prawosławnych rodzinach cierpią często na swego rodzaju „niestrawności „ od ciągłych rozmów na temat Boga. mogą słuchać z grzecznością tego, co mówią rodzice, ale trzeba uważać, by nie przestało to być dla nich interesujące, by nie poczuły się zmęczone Bogiem i nie zechciały od niego odpocząć. Każde dziecko traktujemy indywidualnie, tym bardziej, że to samo dziecko może być w różnym stopniu gotowe do rozmowy, w zależności od jej czasu i miejsca.
Najlepsze techniki metodyczne to takie, których celem jest nauczyć dziecko uczenia się, w myśl przysłowia: „Daj synowi rybę, to będzie syty dzisiaj, naucz go korzystać z łodzi a będzie syty całe życie”. Podobnie powinniśmy rozumieć nasze zadania jako prawosławnych rodziców i nauczycieli. Uczymy dziecko tego, jak powinno kochać i wypełniać wolę Boga. Jeżeli dzieci nauczy się kochać Boga i świętych, wtedy wszystko inne będzie im dane. (Mt 6, 33 ).
W jaki sposób uczymy się modlić do Boga? O modlitwie dziecięcej.
Człowiek uczy się nawiązywać kontakt z Bogiem przede wszystkim poprzez modlitwę. Modlitwa, umiejętność modlenia się, przyzwyczajanie się do modlitwy jak każda człowiecza umiejętność nie rodzi się od razu, sama z siebie. Stanowi ona jedną z najwcześniejszych i najtrwalszych form życia religijnego człowieka. Tak jak dziecko uczy się chodzić, mówić, rozumieć, czytać tak również uczy się modlić. Tak jak w procesie rozwoju mowy nie można uczyć na pamięć wierszyków, kiedy dziecko wypowiada tylko słowa mama i tata, tak również przyzwyczajanie dziecka do modlitwy przechodzi pewne etapy. Pierwszymi nauczycielami modlitwy powinni być rodzice, dziecko podświadomie bierze udział w życiu religijnym matki czy ojca, w ich modlitwie zanim jeszcze zacznie mówić naśladuje ich ruchy, gesty i postawy - klękanie, pokłony, usiłuje czynić znak krzyża.
Obserwując modlących się rodziców doświadcza obecności Kogoś Innego. Zaczyna także stopniowo zdawać sobie sprawę, że Ten Ktoś niewidzialny jest Kimś rzeczywistym i ważnym dla rodziców, skoro rozmawiając z Nim przestają się interesować wszystkim wokoło. Przyjdzie czas, że dziecko nauczy się tego Kogoś nazywać Bogiem, dowie się także, że i nim Bóg się interesuje. Pierwsze słowne modlitwy dziecka np. Panie zmiłuj się lub Zbaw i ochroń wypowiada matka i czyni znak krzyża, wymieniając imiona bliskich. Stopniowo dziecko wypowiada samodzielnie imiona bliskich , których zna i kocha, warto pozwolić dziecku w tym momencie na duża dowolność, przedszkolak opowiada Bogu o wydarzeniach, których doświadczył a także prosi Go również o poradę i często w Jego imieniu sam sobie daje odpowiedź. Przedszkolak chętnie modli się także przez działanie, co wiąże się z odgrywaniem scen religijnych i wydarzeń z Biblii, kadzeniem, zapalaniem świecy, tzw. święte zabawy. W kontakcie modlitewnym z Bogiem przedszkolak wypowiada wszystkie swoje przeżycia, pytania i problemy.
Co należy zrobić, aby pomóc dzieciom zrozumieć modlitwy, przybliżyć świadomości dziecka i pamięci słowa modlitwy? Sofii Koulomzina proponuje w następujący sposób zapoznawać dzieci w wieku pięciu lat z „Modlitwą Pańską”. Opowiadamy o tym, jak pewnego razu uczniowie poprosili Jezusa, aby nauczył ich się modlić. Jezus Chrystus nauczył ich modlitwy „Ojcze nasz”. Modlitwa Pańska stała się pierwszą naszą modlitwą. Początkowo słowa modlitwy wypowiada dorosły. Trzeba wyjaśnić za każdym razem jedną prośbę, jedno wyrażenie prostymi słowami: „Ojcze nasz” oznacza naszego ojca. Jezus Chrystus nauczał nas nazywać Boga Ojcem, dlatego Bóg kocha nas tak, jak najlepszy ojciec na całym świecie. On nas wysłuchuje i chce abyśmy go kochali, tak jak kochamy mamę i tatę. Następnym razem trzeba opowiedzieć, że słowa” który jesteś w niebiesiech” oznaczają duchowe, niewidzialne niebo, oznaczają to, że nie możemy widzieć Boga, nie możemy go dotknąć tak jak nie możemy dotknąć swojej radości, kiedy jest nam dobrze, doświadczamy dobrych uczuć. A słowa „nich się święci imię Twoje” można wyjaśnić tak, wtedy gdy jesteśmy dobrzy chwalimy Boga i chcemy, aby stał się on królem w naszym sercu i sercach innych ludzi. Mówimy Bogu niech będzie nie tak jak ja chcę, a tak jak chcesz Ty. I my nie będziemy wymagać, a będziemy prosić Boga, aby dał nam to ,co jest nam dzisiaj potrzebne (dobrze jest zilustrować to przykładami.) Prosimy Boga: wybacz nam wszystkie nieprawości, zło, które zrobiliśmy a my będziemy wybaczać innym i chroń nas od wszelkiego złego. Stopniowo dziecko zaczyna powtarzać słowa modlitwy wspólnie z dorosłym. U dzieci zaczynają się pojawiać pytania związane z modlitwą. Należy umieć słuchać tych pytań, nie dziwić się im i w miarę możliwości odpowiadać na nie pogłębiając wyjaśnianie sensu słów modlitwy.
Udział w modlitwie dzieci w wieku przedszkolnym jest celem, do którego powinniśmy dążyć. Nie należy się jednak martwić, jeżeli nie uda się go zrealizować. Czasami lepiej jest poprzestać na krótkiej modlitwie przed ikoną patrona, wspólnie z jednym lub obojgiem rodziców i na modlitwach przed i po posiłku. Dzieci po opanowaniu sztuki czytania, mogą samodzielnie czytać modlitwy, albo przed ikoną w swoim pokoju, albo razem z rodzicami na wspólnej modlitwie. Zazwyczaj dzieci lubią czytać, gdy cała rodzina modli się razem. Każde dziecko może otrzymać od duchownego szczegółowe wskazówki dotyczące swego indywidualnego kanonu modlitewnego. Trzeba przy tym pamiętać, że lepsza jest szczera, krótka modlitwa wypowiedziana z uwagą, niż pełny kanon modlitewny, przeczytany w pośpiechu i byle jak.
Dziecko będzie samo starało się przedłużyć czas modlitwy w miarę swoich możliwości. Przypominanie o modlitwie będzie niepotrzebne. Jeśli dziecko wyrobi w sobie „nawyk modlitwy”, będzie odczuwało potrzebę proszenia Boga i dziękowania Mu za wszystko każdego dnia. Nie pomogą w tym dziecku ciągłe napominania.
Nikt nie może zmusić drugiego człowieka do miłości do Boga. Nie chcemy nawet, by tak było. Chcemy kochać Go z własnej i nieprzymuszonej woli, całym naszym sercem i całą dusza i tego życzymy wszystkim ludziom. Miłość, modlitwa i przykład są ważniejsze niż słowa – w rzeczywistości to one dają siłę słowom w prowadzeniu dzieci do Boga.
Najważniejsze, by w sercu chronić duch modlitwy i pamiętać o Bogu. Dlatego każdego poranka trzeba odmawiać krótką modlitwę „Boże, jeżeli ja zapomnę o Tobie, to Ty nie zapominaj o mnie”, albo „Boże ochraniaj dzieci moje, nawet jeśli one zapomną o Tobie”.
A ci, którzy mają częsty kontakt z dziećmi z racji swej pracy mogą rano modlić się tymi słowami: „Boże, Tobie jedynemu znane są wszystkie potrzeby dzieci Twoich, znasz je najlepiej i najlepiej wiesz, co jest im najbardziej potrzebne. Pomóż mi postępować właściwie i skieruj na drogę prawdy, gdy będę z nimi”.
Najważniejszą sprawą w uczeniu dziecka modlitw jest to, aby modlitwa stała się autentycznym zwróceniem się do Boga tego, kto wypowiada słowa modlitwy z dzieckiem, a nie tylko obowiązkiem chrześcijanina.
Posiłki
Św. Jan Złotousty uważał, że posiłki są bardzo dobrą okazją do wprowadzenia do rozmów z dziećmi historii i przykładów pochodzących z Pisma Świętego. Czas posiłku to wspaniała możliwość do spędzenia razem kilku chwil na wspólnym jedzeniu i rozmowie. Na nieszczęście, telewizor i natłok zajęć codziennych deprecjonują znaczenie wspólnych posiłków w wielu współczesnych rodzinach. Śniadanie jest tu w szczególnej niełasce, a przecież jest to posiłek rozpoczynający nowy dzień, a zatem szczególnie ważny. Poranne godziny to najczęściej pogoń za czasem, pośpiech, by zdążyć do pracy czy szkoły, przedszkola. A jednak pomimo tego, a może wręcz przede wszystkim z korzyścią dla dziecka, będzie rozpoczęcie dnia od takiego spotkania z rodzicami, w którym będzie ono czuło ich troskę, miłość i zainteresowanie swoimi sprawami. Dziecko idące do przedszkola, szkoły powinno otrzymać matczyne błogosławieństwo. Matka powinna pomodlić się i żegnając dziecko znakiem Krzyża prosić o błogosławieństwo i ochronę: „Boże błogosław dziecko moje, Przenajświętsza Bogarodzico ochroń go łaską Twego Syna od wszelkiego zła.
Takie postępowanie nie tylko znaczenie psychologiczne, ale jest rzeczywistą obroną przed negatywnymi zdarzeniami, które mogą spotkać dziecko w ciągu dnia.
Uczestnictwo dzieci w nabożeństwach
Cerkiew prawosławna uznaje dzieci za swych pełnoprawnych członków i dopuszcza je do pełnego udziału w Liturgii i innych nabożeństwach. W związku z tym Cerkiew nie przewiduje specjalnych nabożeństw dla dzieci, z wyjątkiem molebnów.
W rozumieniu prawosławnej dogmatyki uczestnictwo w nabożeństwie polega nie tylko na pojmowaniu słów i czynności liturgicznych. Dziecko, które nie potrafi jeszcze wszystkiego zrozumieć, może brać pełny udział w nabożeństwie słuchając śpiewów, czując zapach kadzidła, obserwując duchownych itp. W ten sposób może ono w pełni odczuwać działanie Ducha Świętego. Nie powinniśmy pozbawiać dziecka tych doświadczeń, ale nauczyć je cenić i szanować.
Tak, jak nie należy przeciążać dzieci zbyt długimi modlitwami w domu, tak i zmuszanie ich do udziału we wszystkich nabożeństwach, w których sami chcielibyśmy uczestniczyć jest bezcelowe. Nie znaczy to, że mamy akceptować lenistwo, gorzej jednak będzie, jeżeli nabożeństwa staną się dla dziecka uciążliwym obowiązkiem.
Przede wszystkim nie należy czuć się winnym, jeżeli z powodu dzieci będziemy uczestniczyć w nabożeństwach rzadziej niż byśmy tego chcieli. Nie należy za to winić dzieci ani okazywać im swojego gniewu. Może się przecież okazać, że rodzice pogodziwszy się z koniecznością zrezygnowania z niektórych nabożeństw z powodu dzieci, czują się bliżsi Bogu, częściej odczuwają Jego wolę i łaskę, niż wtedy, gdyby regularnie uczestniczyli we wszystkich nabożeństwach. Życie naszych dzieci stanowi nasze życie, poświęcamy się dla nich i także dzięki temu uzyskujemy Boże błogosławieństwo. Na wszystko przyjdzie czas – kiedy nasze dzieci dorosną i staną się samodzielne, wtedy będziemy mogli swobodnie uczestniczyć we wszystkich nabożeństwach.
W czasie nabożeństwa wypowiadamy słowa: „sami siebie, przyjaciel przyjaciela i całe życie nasze Bogu ofiarujmy”. Jeżeli nie możemy pościć i brać udziału w nabożeństwach tak często, jak byśmy chcieli, to musimy pamiętać, że życie modlitewne, które prowadzimy powinno być prawdziwe, bez cienia fałszu i obłudy. Jeżeli rzeczywiście gotowi jesteśmy ofiarować Bogu swoje życie, wtedy On odkrywa przed nami wszystkie możliwości, których do tej pory nie zauważaliśmy. Czas, który poświęcamy na modlitwy nie powinien być uzyskiwany kosztem rodziny. Wszystko, co robimy powinno mieć jeden cel: osiągnięcie zgodności pomiędzy tym, co robimy, a wolą Bożą. Jeżeli jesteśmy rodzicami, to wypełnienie obowiązków wobec rodziny pozwoli nam osiągnąć Boże błogosławieństwo, tak samo jak czytanie Biblii, modlitwy, post i uczestnictwo w nabożeństwach.
Trzeba znaleźć czas na indywidualną modlitwę nie popadając zarazem w skrajności. Obowiązki rodzinne nie są powodem usprawiedliwiającym odejścia od Boga i odwrotnie, modlitwy i udział w nabożeństwach nie może się odbywać kosztem rodziny.
Dzieci często nudzą się podczas długich nabożeństw w cerkwi. Łatwiej im będzie pokonać nudę, jeżeli nie będą się bały opowiedzieć o tym rodzicom. Możemy wytłumaczyć dziecku, że dorośli też nie są wolni od tej pokusy. Zresztą, potrafią one zauważyć, jak dorośli spoglądają co chwila na zegarek, lub zaczynają rozmawiać w czasie nabożeństwa. Trzeba przekonać dziecko, by o tym, co myśli i czuje w trakcie nabożeństwa, starało się mówić bezpośrednio Bogu poprzez modlitwę. Niech mówi, w duszy lub po cichu, że się nudzi i prosi, by Chrystus pomógł mu skupić uwagę na modlitwie. Niech stara się to robić przy pomocy prostych słów, bo jeśli nie możemy się modlić, to jest to oznaka naszej duchowej niemocy, a o tym w pierwszej kolejności powinniśmy powiedzieć Bogu.
Jeżeli małe dziecko zaczyna marudzić, to trzeba na pewien czas wyjść ze świątyni, lub spróbować zainteresować je czymkolwiek. Można też z małymi dziećmi przychodzić tylko na część nabożeństwa.
O przyjmowaniu Świętych Darów
Dzieci powinny przygotowywać się i z niecierpliwością oczekiwać przyjęcia św. Eucharystii. Łaska Boża, którą otrzymujemy w wyniku przyjęcia św. Darów zależy od naszego przygotowania i o tego, czy Bóg uzna nas godnymi tej łaski, co nie jest gwarantowane samym przystąpieniem do św. Eucharystii.
Nie jest dobrze, jeżeli rodzice usiłują zmuszać dziecko do przyjmowania św. Darów, bowiem mogą w ten sposób bardziej zaszkodzić dziecku, niż mu pomóc.
Jeden z teologów opowiadał o tym, jak na całe życie zapamiętał jak w dzieciństwie przystępował wraz z rodziną do św. Eucharystii. Wszyscy przygotowywali się do przyjęcia św. Darów czytając kanon modlitewny i prosząc nawzajem o przebaczenie. Dni, w które przyjmowali św. Dary były szczególnie uroczyste, zapadały w pamięć na długo.
W rozmowach o Eucharystii z małymi dziećmi, możemy spotkać się z negatywną reakcją na określenie „Ciało i Krew Jezusa Chrystusa”. Najczęściej jest to efekt zbyt wczesnych rozmów z dziećmi na temat Eucharystii, a nie samego w niej uczestnictwa.
Czasami najlepszym lekarstwem jest właśnie przyjęcie św. Darów. Można też próbować wyjaśniać dziecku sens samego sakramentu, ale nie należy czynić tego zbyt wcześnie W żadnym przypadku nie należy zaprzeczać, że przyjęliśmy Ciało i Krew Jezusa Chrystusa., choć może to początkowo wywołać u dzieci odruch wstrętu. Aby jednak uchronić się przed takimi sytuacjami powinniśmy w rozmowie z małym dzieckiem używać raczej określeń: „Boży pokarm” , „pokarm, który daje nam sam Bóg ”.
W końcu, kiedy dzieci będą zdolne zrozumieć opowiadanie, można im mówić o Ostatniej Wieczerzy i o tym, jak Jezus Chrystus rozdał Eucharystię Swoim uczniom i polecił im czynić to zawsze, na Jego pamiątkę.
Dopiero dzieciom dziewięcio-, dziesięcioletnim można próbować przekazywać pojęcie o tym, że w Sakramencie Eucharystii Chrystus przyjmuje nasze dary, nasze życie pod postacią zwyczajnego chleba i wina i oddaje nam Samego Siebie, Swoje życie, Swoją miłość w Świętej Eucharystii, dając jednocześnie szansę osiągnięcia życia wiecznego. I w ten sposób powinniśmy próbować tłumaczyć dziecku pojęcie Ciała i Krwi Chrystusowej.
Rozpatrując problemy dotyczące uczestniczenia w nabożeństwach, przyjmowania św. Darów, modlitw domowych itp., trzeba mieć na uwadze nie tylko doraźny efekt, ale skutki mogące ujawnić się w odległej przyszłości. Musimy zastanowić się nad tym, co będzie najlepszym przygotowaniem do pełni życia chrześcijańskiego? Co będzie ziarnem prawdy, które zaowocuje w przyszłości właściwym podejściem do Boga, cerkwi i św. Sakramentów. Co pomoże dziecku zachować pragnienie poznawania Boga i dążenia do Niego? Bywa, że dzieci często uczestniczą w nabożeństwach, a mimo to w głębi duszy odrzucają wole Bożą. Szczególnie smutne jest to, iż wielu ateistów i sekciarzy wychowywało się w rodzinach chrześcijańskich.
Wychowanie religijne dziecka, to praca ukryta, wewnętrzna i powinniśmy stale pamiętać o „strasznej strony ludzkiej wolności”. Nikt nie może zmusić drugiego człowieka do miłości do Boga. Nie chcemy nawet , by było inaczej, pragniemy by nasze dzieci kochały Go z własnej i nieprzymuszonej woli, całym swoim sercem i całą duszą i życzymy tego sobie i innym ludziom.
O tym, co najważniejsze
Najważniejszą sprawą w rozwoju duchowym dziecka jest osobisty stosunek duszy dziecka do Boga. Droga poznawania Boga jest specyficzna dla każdego człowieka, nie podlega żadnym prawom. Wszyscy powinniśmy pamiętać o ograniczoności naszych oddziaływań. Możemy starać się przekazać wiedzę o cerkwi i o modlitwie, ale nie możemy dać pełnej wiedzy o Bogu. Znać Boga to osobisty zakres stosunku Boga do człowieka i człowieka do Boga, który zawsze pozostaje tajemnica dla innych. Nie możemy niczego przesądzać o duchowym rozwoju człowieka.
Wychowanie dzieci wymaga od nas wielkiego trudu, a jeśli Bóg pobłogosławi nasz trud, to będą z tego owoce. Dobrze się stanie, jeżeli dziecko będzie traktowało Chrystusa jako kogoś najbliższego, jak dobrego przyjaciela, któremu można zwierzyć się z każdego problemu, kogoś, kto kocha je bardziej niż rodzice. Dzieci modląc się otrzymują w trakcie modlitwy odpowiedzi na zadane pytania. Często są to pytania, które dziecko wstydziłoby się zadać komuś dorosłemu w obawie, że mogłoby zostać uznane za śmieszne, czy mało ważne. A Bóg jest Kimś, kogo poznajemy i Kogo wszystkich życzylibyśmy poznać.
We współczesnym świecie można usłyszeć i zobaczyć rzeczy, które sprzeczne są z nauką Chrystusa (1 Kor 2, 18). Jako ludzie dorośli zbudowaliśmy już fundament naszej wiary w Boga. Nic, co moglibyśmy usłyszeć lub zobaczyć nie powinno go naruszyć, a wręcz przeciwnie, powinno go umocnić i zespolić. Dzieci nie mają jeszcze tak mocnych podstaw, łatwo ulegają wszelkim wpływom. Trzeba im pomóc, aby nauczyły się modlić i oceniać, co dobre a co złe w tym wszystkim co widzą i słyszą. Jednocześnie nie powinny czuć się wyobcowane. To prawda, że Cerkiew Chrystusowa „nie pochodzi z tego świata”, ale nie jest sama w sobie gettem – jest solą ziemi. Dzieci mogą być dla nas kontynuacją misyjnej roli Cerkwi: nieść prawdziwą wiarę wszystkim narodom i pokoleniom.
Wpajając dzieciom poczucie wdzięczności Bogu za stworzenie nas prawosławnymi, nie możemy uczyć ich wywyższania się i pogardzania innymi ludźmi tylko z tego powodu, że nie są prawosławnymi. Przeciwnie, kto więcej otrzymał, od tego się więcej wymaga (Łk 12, 48). Możemy być zadowoleni i dumni ze swej wiary, pochodzenia czy narodowości, ale nade wszystko powinniśmy być wdzięczni Najwyższemu za bycie prawosławnymi chrześcijanami.