ks. Leszek Szurek, ks. Marcin Makula, ks. Mariusz Synak

Słupskie rozważania pasyjne 2005 r.

                                      Ekumeniczna Droga Krzyżowa Słupsk 2005

 

Poniższe rozważania to owoc wspólnych refleksji kapłanów różnych Kościołów na temat męki Pańskiej. [tekst z roku 2004, patrz tutaj: Słupskie rozważania pasyjne 2004]


Mając na uwadze błogosławieństwo J.E. ks. abp. Jeremiasza na udział w nabożeństwach typowo ekumenicznych (np. Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan), na których mają miejsce wspólne modlitwy, litanie, kazania i błogosławieństwo – i o tym schemacie wie z pewnością wielu z Was – z radością potwierdziłem swój udział. Czy to się wszystkim podoba – inna sprawa. Każdy ma prawo do własnego sądu. Jednak nasz Kościół oficjalnie uczestniczy w dialogu ekumenicznym i proszę to mieć na uwadze.

Poproszono mnie o kilka krótkich homilii, a w zasadzie rozważań do tekstów zaczerpniętych z Ewangelii, a dotyczących Męki Pańskiej. Rozważań opartych o prawosławną Tradycję, nauczanie naszego Kościoła, Ojców. O naszą duchowość. O przybliżenie jej innym, zwłaszcza w tym szczególnym dniu, jakim jest Wielki Piątek. Na marginesie zaznaczę, że sama Droga Krzyżowa nie powinna się automatycznie kojarzyć z Kościołem rzymsko – katolickim, a raczej z Męką Chrystusa opisaną w Ewangelii. Nie był to teatr, nikt się za nikogo nie przebierał, nie afirmował cierpień. Takie spojrzenie przez pryzmat różnych tradycji pozwoliło stworzyć dobrą duchową atmosferę, klimat refleksji i zadumy – odsyłam do źródła, czyli tekstu Drogi. Czy to jest złe? Zresztą, bardzo podobnym wydarzeniem jest „Kriestnaja Pieśń”, przebiegu której nie znalazłem w żadnym tradycyjnym źródle, a której pochodzenie, jak również pochodzenie obrzędu „Pasji”, wydaje się jednoznaczne. Tym najmniej przekonanym do powyższej praktyki pozwolę sobie przypomnieć zeszłoroczną uroczystość w Gnieźnie, gdzie w przebiegu Drogi Krzyżowej oficjalnie wziął udział J.E. ks. abp. Jeremiasz. Głosił słowo. Tegoroczne uroczystości w Sanoku są kolejnym potwierdzeniem.

Sam obrzęd Drogi jest wyłącznie obrzędem, czytaniem fragmentów Ewangelii i krótkich na ten temat rozważań, które może poprowadzić osoba świecka, ot, choćby w domu.
Ponieważ wydaje mi się, że istnienie na głównej stronie tytułu „Ekumeniczna Droga Krzyżowa” może być powodem do niepokoju niektórych Czytelników (otrzymałem takie uwagi, za które dziękuję), pozwoliłem sobie zatytułować inaczej. Mamy więc „Słupskie rozważania pasyjne”, co wg mnie pełniej i trafniej oddaje charakter spotkania i jego treść, a osoba wchodząca na stronę główną nie gorszy się zamieszczoną informacją.
Jeśli ktoś nadal będzie czuł niechęć lub nawet oburzenie – przykro mi.



ks. Marcin Makula – Kościół ewangelicko–augsburski,
ks. Leszek Szurek – Kościół rzymsko–katolicki
ks. Mariusz Synak – Kościół prawosławny


ks. Leszek:
Po raz kolejny stajemy RAZEM, Twoi wyznawcy Chryste, aby iść po śladach zostawionych przez Ciebie na drodze krzyżowej i rozpamiętywać ogrom zbawczego cierpienia i bólu. Chcemy dziękować za Twoją miłość do człowieka. Ona sprawiła, że przyjąłeś krzyż i odkupiłeś nas przez śmierć i zmartwychwstanie. Przyjmij naszą modlitwę, jako ofiara miła niech wzniesie się ku Tobie, a nam niech przyniesie pojednanie i pokój, niech przyczyni się do naszego zbawienia.


Stacja I : Pan Jezus na śmierć skazany /ks. Leszek/

Człowiek wydał wyrok na Miłość i Prawdę. Wydał wyrok na Życie. Wyrok na Boga. Wyrok najwyższy i niesprawiedliwy. Wydał go człowiek słaby i tchórzliwy, pod naciskiem tłumu, który wołał: ukrzyżuj Go. Wygoda życia i zewnętrzny chwilowy spokój podpisały wyrok śmierci.
Potępiamy Piłata, przywódców ludu, kapłanów, faryzeuszów. Ich zaślepienie, nienawiść… Tak łatwo obciążamy ich za śmierć Zbawiciela. Ale, Bracie i Siostro, zobacz, że oprócz nich dziedziniec wypełniała spora grupa ludzi. Prostych, zwyczajnych. Kilku z nich dostało „judaszowe srebrniki” więc krzyczeli, inni stali zalęknieni, a jeszcze inni po prostu byli obojętni… Ci ludzie też mają swój udział w śmierci Chrystusa.
Sąd nad Chrystusem dokonuje się nieustannie. Jego los zależy dzisiaj nie tylko od „wielkich tego świata”. Zależy ode mnie, który stoję w tłumie.
Jezu, nie dopuść aby kiedykolwiek parę groszy zysku, bycie na czasie, strach lub obojętność, wydały lub zezwoliły na Twój wyrok śmierci.


Stacja II : Jezus Przyjmuje krzyż na swoje ramiona /ks. Mariusz/

Przyjmuje...To trochę nie tak. Na poranione, rozbite barki zarzucają Mu Krzyż. Ciężar, który przygniata i tak już poniżonego Boga jeszcze bardziej, jeszcze niżej - do ziemi. Wśród wrzasku tłumu, popychany, bity, w swej ostatniej drodze przechodzi jeszcze jedną mękę. Sam musi ponieść Krzyż. Krzyż na tyle ciężki, że nie doniesie go sam. Mimo, że bardzo tego pragnie. Nie mówi nic. Nie skarży się. „Jak baranek bez skazy, wobec tego, który Go strzyże, bezgłośny, tak i On nie otwierał swych ust”. Idzie tak, jak szli najgorsi, jak złodzieje, rozbójnicy, mordercy. Ktoś powodowany współczuciem powie – jeśli już musiał umrzeć, to mógł sobie wybrać jakąś lżejszą śmierć! Ale to nie jest tak. On chciał być dla wszystkich wszystkim. Pokochał tych zupełnie ostatnich: rabusiów, złoczyńców, nierządnice miłością taką, jakiej jeszcze nikt przed Nim nikomu nie okazał. Stał się jednym z nich. I z nas przecież również. Do końca. Do samego końca. Do kresu, który wyznaczył Krzyż. Poza granice ludzkiego pojmowania, cierpienia, osamotnienia, opuszczenia przez Boga. Do dna beznadziei i rozpaczy. Zstąpił do piekła ludzkiej duszy.
A my? Czy nas stać na maleńką cząstkę tej Miłości do bliźniego? Mimo, że mienimy się chrześcijanami – uczniami, naśladowcami Chrystusa, nie stać nas na taką miłość. Czasem nawet nie ma w nas współczucia i miłosierdzia wobec tych „gorszych”. I niestety, bardzo często myślimy z satysfakcją – niech sobie taki pozostanie, nie moja to wina. Sam sobie winien. I w ogóle niech się gdzieś schowa, tak, bym go nie widział. On psuje mój ciepły świat, budowany z takim trudem.
Tylko zapominamy, że Chrystus jest w każdym z nas. A zwłaszcza w tych potrzebujących. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”. Czasem zbawienie można kupić za kawałek chleba. Dzięki Niemu, dzięki Bogu.


Stacja III : Pierwszy upadek Chrystusa Pana /ks. Marcin/

Chrystus niesie na swoich ramionach olbrzymi, ciężki krzyż. W ciągu jednej doby tak wiele się wydarzyło. Za sobą ma całonocne przesłuchanie, tortury - biczowanie. Słyszał krzyk tych, którzy wcześniej w ciszy chłonęli Jego słowa. Teraz widzi ich twarze - zadowolone. Spisek się udał. Jest wyrok. Wystarczy, że szybko dotrą na Golgotę, przybiją Go do krzyża i…. Wreszcie się Go pozbędą. Szybciej, szybciej, poganiajcie Go…Musimy zdążyć przed szabasem, Święta się rozpoczynają…
Chrystus zakrwawiony, zbity, poniżony, obarczony wielkim balastem wspina się z trudem pod górę…Słyszy krzyki rozentuzjazmowanego tłumu…Popędzają Go…Cieszy ich widok krwi, za chwilę w tym teatrze śmierci zobaczą kulminacyjną scenę…Szybciej, szybciej, czas ucieka…
Upadł. Za ciężko, za bardzo boli. Boi się tego, co ma Go spotkać.
Upadł, bo ciężar, który na Niego nałożono był nie do uniesienia dla zwykłego człowieka. Nikt z nas nigdy nie zważył, ile waży grzech. Ale wszyscy doświadczyliśmy jak jeden grzech może obciążyć nasze sumienie i serce. A Jezus niósł na swoich ramionach ciężar grzechów całej ludzkości. Moje, Twoje, nasze przewinienia, złe czyny nałożyliśmy na Jego barki. Czy to nie cud, że po tym, czego już fizycznie doświadczył potrafił tak daleko dojść z tym niewyobrażalnie ciężkim krzyżem grzechów? Bóg Ojciec wyznaczył mu najtrudniejsze z trudnych zadań. Ciężar grzechów na chwilę przygniótł Jezusa do ziemi. Ale On powstał, poszedł dalej wypełnić swe zadanie - zbawić nas. Czy i my potrafimy powstać, gdy przygniata nas ciężar naszych grzechów? Nie sztuką jest upaść. Sztuką jest powstać po upadku.


Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę /ks. Leszek/

Matka. Wydaje się, że jeszcze kilkanaście lat wcześniej nie wszystko rozumiała. Z troską i wyrzutem wołała: „Synu czemuś nam to uczynił? Oto Twój ojciec i ja z bólem serca szukaliśmy Cię”. Teraz jest inaczej. Na drodze krzyżowej spotyka swego Syna udręczonego, obitego, odartego z resztek ludzkiej godności, odepchniętego przez swoich i … i rozumie. On przez swoje cierpienie i ofiarę miłości czyni wszystko nowe. Spoglądając na siebie w milczeniu, pokazują, że rozumieją tajemnicę swego cierpienia. Gdyby zabrakło tego cierpienia, gdyby zabrakło tej ofiary, wszystko zostałoby zmarnowane. To cierpienie i ofiara jest konieczna aby wszystko się wypełniło, aby dojść do pełni.
Ile matek, szczerze zatroskanych o dobro swoich dzieci, zrobiłoby wszystko, aby uwolnić je od krzyża, ofiary, cierpienia i wyrzeczenia, niejednokrotnie wbrew Chrystusowi, za każdą cenę, nawet za cenę sprzeniewierzenia się dobru, prawdzie, nawet za cenę grzechu.
Jezu pobłogosław dziś te matki, które uczą ofiary i wyrzeczenia, które uczą że są wartości za które warto zapłacić dużą cenę, za które warto oddać życie.


Stacja V : Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi /ks. Mariusz/

Kroczy powoli, zdobywając za cenę ogromnego cierpienia kolejne kroki. Coraz wyżej, coraz bliżej, coraz wolniej. Widowisko się przeciąga, zaczyna być nudne. Wzięty z tłumu przez żołnierzy niejaki Szymon rad nie rad pomaga Jezusowi. Zniecierpliwieni gapie popychają skazańca, wrzeszczą: szybciej, szybciej, człowieku. Człowieku. Tak, przecież Bóg stał się człowiekiem. I tak niosą ten Krzyż – człowiek pomaga Bogu. Jest w tym coś przejmującego, coś, co zmusza do poszukiwań. Ojcowie Kościoła mówili, że Bóg potrzebuje ludzkiej pomocy, bo choć stworzył człowieka bez jego udziału, to zbawić go bez tej pomocy nie potrafi. Dlaczego Bóg, który może wszystko, który powołał z niebytu do istnienia wszystko, co istnieje, który łamie wytyczone przez siebie prawa natury, którego nie są w stanie określić nasze ludzkie, ułomne pojęcia – nie może sam zbawić człowieka? Moi drodzy, odpowiedź leży u samych podstaw naszej istoty. Stworzeni na obraz i podobieństwo. W każdym z nas jest część Boga. Taki Boży przyczółek. Jest echo, odblask Bożej wolności. Jest wolność każdego z nas. Nie tylko taka, jak my ją postrzegamy – pozwalająca wybrać między dobrem a złem. To częściowa, a nawet pozorna wolność. Prawdziwa wolność to ta, która wybiera dobro, bo jest dobre. Bo wie, czuje, jest pewna, że wybierając zło zatraca się, stając się zaprzeczeniem samej siebie – niewolnictwem. Korzystając z wolności niewłaściwie człowiek staje się niewolnikiem. Człowiek przymuszony do czegoś również się nim staje. A Bóg nie chce niewolników, nie chce zmuszać kogoś, by Go kochał. I dobrze. Ale może sprawić, by dusza Go ujrzała, zapragnęła, by Go szukała, by była tak głodna, by nie mogła się nasycić. By się Nim napełniała, bo przecież Bóg stał się człowiekiem po to, aby człowiek mógł stać się bogiem.


Stacja VI : Święta Weronika ociera twarz Jezusowi /ks. Marcin/

W Biblii nie znajdujemy wzmianki o Weronice. Tradycja natomiast dodaje jej postać. Weronika ociera Jezusowi twarz. Twarz zalaną krwią, potem, zabrudzoną kurzem. Syn Boży odbiera zapłatę za to, co zrobił dla swego ludu. Mesjasz, tak oczekiwany, tak upragniony, zelżony zmierza do miejsca zwanego Trupią Czaszką. Opuszczony przez prawie wszystkich, których tak miłował. Ale w tym tłumie szyderców, tłumie, który prawie jak jeden mąż wołał: ukrzyżuj Go! – są i tacy, którzy płaczą, żałują. To Ci, którzy nie dali narzucić sobie zdania. To Ci, którzy nie płyną z prądem tego świata. Mają swoje zdanie. I nie ważne, czy mają na imię Weronika, Basia czy Patrycja, Robert, Grzegorz czy Tymoteusz, ważne, że mają odwagę podejść do Jezusa. Mają odwagę wbrew wszystkim i wszystkiemu wyznać, że do Niego należą. To często trudne. To wystawienie się na publiczne widowisko. Żeby tak zrobić – trzeba mieć odwagę! Żeby przyznać się do Jezusa, do bycia Jego dzieckiem wśród ludzi szydzących z chrześcijaństwa, z Kościoła - trzeba mieć wielką odwagę. Jesteś zdrową rybą, która płynie pod prąd? Czy należysz do ludzi płynących z prądem rzeki?


Stacja VII : Drugi upadek Pana Jezusa /ks. Leszek/

Jezu, niesiesz wytrwale swój krzyż i pomimo coraz cięższych upadków, podnosisz się. Wytrwałość, z jaką idziesz krzyżową drogą, więcej mówi o Twej miłości, niż mogłyby powiedzieć słowa.
Kiedy upadam, robię jakieś głupstwo, kiedy popełniam błąd, grzech, i to po raz kolejny, kiedy jest naprawdę ciężko - przychodzi pokusa zniechęcenia a nawet rozpaczy. Chce się opuścić ręce, rzucić wszystko, zrezygnować i wycofać się. A tymczasem w zamiarze Bożym wszystko ma swój ukryty sens i ciągle zmierza do celu. Mówi Chrystus do siostry Faustyny: „nie za pomyślny wynik nagradzam, ale za trud i cierpliwość dla mnie podjętą”.
A więc „w górę serca”, powstań, rzuć się w ramiona Ojca, upadek oddaj Jezusowi i idź wiernie dalej. Chryste dodawaj nam siły w powstawaniu z upadków.


Stacja VIII : Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty /ks. Mariusz/

Bez głosu, jak baranek na rzeź. Do niedawna ten wielki tłum powtarzał każdy jego krok, chodził za nim, patrząc na Niego w zachwycie. Nigdy przedtem kogoś takiego nie widziano. Słyszeli, owszem, że w czasach ich ojców i dziadów byli jacyś obdarzeni łaską ludzie, ale tu – na własne oczy – nie mogli przeczyć. To był więcej niż prorok. Z pewnością warto było pozostawić swój spokój i stąpać po Jego śladach. Wielu tak uczyniło. Ale, jak mówi Pismo: „uderzę w pasterza i rozpierzchną się owce”. Ich wielka wiara zamieniła się w zwątpienie i poczucie bezsilności. Niewiasty płaczą. Litość, współczucie, bezradność? Zawód? Rozczarowanie?
Moi drodzy, zapamiętajmy tę chwilę. Wiara to nie pasmo ciągłych triumfów. To nie pewność na zawsze. To nie jednoznaczne, raz na całe życie opowiedzenie się za Bogiem. Za Dobrem. Za Miłością. Ja się boję takiej wiary. Czasem wolę zwątpienia i dziękuję Bogu, kiedy przychodzą. Gdy często jestem w obliczu kłopotów równie bezsilny, jak owe niewiasty. Gdy życie uczy mnie pokory - udowadnia mi, że jestem zbyt mały, zbyt słaby, zbyt mizerny, zbyt grzeszny... Ja – tak. Ale On taki nie jest. On jest wielki. Jak naczynia połączone – im mniejszy ja się staję, tym więcej jest we mnie Boga. Apostoł Paweł powiedział kiedyś, że już nie żyje w sobie on sam, lecz żyje w nim Chrystus. Boże, obdarz mnie choć malutką tego cząstką.


Stacja IX : Trzeci upadek Pana Jezusa /ks. Marcin/

Powoli docieramy na Golgotę. Już widać dokładnie szczyt tej góry. Góry, na której ludzie tacy jak my przybiją do krzyża Bożego Syna. Jezus jest już na skraju fizycznego wyczerpania. Kolejny raz upada. Brakuje mu fizycznych sił. Zresztą perspektywa tego, że za chwilę zostanie ukrzyżowany na pewno nie dodaje mu sił, aby wręcz wbiegł na Golgotę. Chyba nikt z nas nie jest w stanie sobie wyobrazić co Jezus musiał w takim momencie odczuwać. Ile myśli w takiej chwili krążyło po Jego głowie. Jak wielki musiał być ból fizyczny, który odczuwał. To wszystko trwa już ponad dobę. Bezsilność i bezradność wobec ułomnego ludzkiego ciała. Stąd ten upadek. To wyraz wyczerpania, ale nie wyraz poddania się. I po tym upadku Jezus podniesie się, wstanie i pójdzie dokończyć swą misję na tej ziemi.


Stacja X : Jezus z szat obnażony /ks. Leszek/

Doszedł na miejsce. Tuż przed egzekucją odzierają go z szat. Jemu nie będą już potrzebne. Przyschnięte rany otwierają się na nowo. Jezusowe ciało krwawi ponownie. Nagi Jezus, odarty z wolności, prawa, godności i odzienia. Tajemnicza to chwila. Chrystus obnażony a jednak najbardziej godny szacunku, nagi a jednak najpiękniejszy, najbardziej prawdziwy.
Obnażony Zbawicielu, oderwij mnie od umiłowania tego co zewnętrzne, materii, blichtru, pozorów, wygód życia, zakłamania, od egoizmu. Pomóż przebić się przez zewnętrzną powłokę. Pozwól dotrzeć do głębi Prawdy, do istoty Życia, do tego co prawdziwie Dobre i Piękne.


Stacja XI : Jezus przybity do krzyża /ks. Mariusz/

Są chwile, kiedy najlepiej nie mówić nic. Każde słowo będzie zbędne, zbyt ułomne, płytkie, niedoskonałe. Dzieją się sprawy, których nie jesteśmy w stanie pojąć.
Stała się ciemność na całej ziemi. Na krzyżu ludzie powiesili Boga. Myśleli, że nie był im potrzebny. Sądzili, że mogą się bez Niego zupełnie dobrze obejść, przeszkadzał im. Ale przede wszystkim przeszkadzał temu, który kiedyś, przed założeniem świata, chciał zająć Jego miejsce. Nie udało się, przegrał. Więc się mści. Posługuje się podstępem, oszustwem, intrygami, kłamstwem, trzydziestosrebrnikową zdradą, krzywoprzysięstwem, ciemnością. Chce zawładnąć ludźmi za wszelką cenę. Chce ich oderwać od przeznaczenia - od Stwórcy. Pokazuje im Boga bezsilnego, zmaltretowanego, zwyciężonego. Jeszcze raz chce spróbować zająć Jego miejsce, miejsce zwyciężonego przez krzyż Boga. Ale Krzyż jest przecież zwycięstwem. Zwycięża ten, który uczy kochać – bo pokochał nas miłością doskonałą, Siebie dając w zamian. Dobrowolnie ogołaca się z mocy, potęgi i chwały. Zwycięża Ten, który odpłaca uległością za przemoc, pokorą i samoponiżaniem za pychę, miłością i miłosierdziem za nienawiść. Zwycięstwo jest tym większe, im bardziej my podążamy Jego przykładem. Święty Paweł pisał: „Spotwarzają nas, my błogosławimy; prześladują nas, my znosimy; złorzeczą nam, my się modlimy”. Czy my również?


Stacja XII : Śmierć Pana Jezusa na krzyżu /ks. Marcin/

Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią - modli się Jezus tuż przed swoją śmiercią. Rzeczywiście ów tłum nie zdaje sobie sprawy z wagi tego wydarzenia. Większość z nich przyszła z ciekawości zobaczyć jak umiera Ten, o którym tak głośno było w ciągu ostatnich trzech lat. Nikt nie przypuszczał, że to właśnie w tej chwili gdy Jezus poleca Ducha swego w ręce Ojca Niebieskiego dokonuje się najważniejsze dla ludzkości wydarzenie. Zostaje złożona ofiara przebłagalna za grzechy całej ludzkości. Ludzie zostają pojednani z Bogiem. Krew Baranka niewinnego przelana zostaje za nas, dla naszego zbawienia.
Potrafimy to sobie wyobrazić? Zamknijcie na chwilę swe oczy, spójrzcie na Golgotę, ukrzyżowanego Chrystusa. Widzicie jak za nas tam umiera? Słyszycie jak wszystko milknie, następuje zaćmienie…Syn Boży umiera…Wykonało się…


Stacja XIII : Pan Jezus z krzyża zdjęty i oddany Matce swojej /ks. Leszek/

Wielu szyderczo wołało „zejdź z krzyża a uwierzymy Tobie”, „wybaw samego siebie, wybaw nas, zejdź z krzyża”. To echo diabelskiego pokuszenia z pustyni. Jesteś Synem Bożym, nie musisz cierpieć głodu i pragnienia, nie musisz umierać, wystarczy, że oddasz mi pokłon a wszystko będzie Twoje…
A jednak wykonało się. Wykonało się wszystko do końca, do zgonu. Na krzyżu pozostało martwe ciało. Dopiero teraz przychodzą dobrzy ludzie, zdejmują je i oddają Bolesnej Matce.
Przez Jej ręce zanoszę prośbę o wytrwanie do końca na krzyżu mojego obowiązku i powołania: rodzinnego, małżeńskiego, kapłańskiego. Pomóż mi tak przejść przez życie, bym nigdy z krzyża obowiązku nie zszedł ani innym nie pozwolił się z niego sprowadzić. Chryste, niech wszystko się wykona.


Stacja XIV : Pan Jezus złożony w grobie /ks. Mariusz/

Kontemplując tę tajemnicę w V wieku święty Jan Chryzostom zapisał takie słowa:
„(...) przebaczenie z grobu zajaśniało. Niech nikt nie lęka się śmierci, wybawiła nas bowiem śmierć Zbawiciela. Zgasił ją Ten, który był przez nią trzymany. Ujarzmił piekło Ten, który zstąpił do piekła. Zgorzkniało piekło, skosztowawszy ciała Jego. I to właśnie przewidując Izajasz tak wołał: „Piekło – mówił – zgorzkniało, spotkawszy Cię w otchłani. Zgorzkniało, bo zostało puste. Zgorzkniało, bo zostało oszukane. Zgorzkniało, bo umarło. Zgorzkniało, bo zostało obalone. Zgorzkniało, bo zostało skrępowane. Przyjęło ciało, a natknęło się na Boga. Przyjęło ziemię, a spotkało samo niebo. Przyjęło to, co mogło widzieć, a wpadło w to, czego nie mogło widzieć. Gdzie więc, o śmierci, jest twój oścień? Gdzie twe, piekło, zwycięstwo?” Tyś zostało zrzucone, upadną demony, rozweselą się aniołowie, życie zaświeci swą pełnią, nikt martwy nie pozostanie w grobie - bo Chrystus zmartwychwstanie. Jemu chwała i królestwo na wieki wieków, amen.


Zakończenie /ks. Leszek/

Bądź pochwalony i pozdrowiony Krzyżu Chrystusa. Dla jednych Twoja nauka jest głupstwem, dla innych zgorszeniem. Dzisiaj wyznajemy: dla nas jest życiem, mocą i mądrością Bożą i w nim, w Twoim Krzyżu, jest nasze zwycięstwo.


opr. ks. Mariusz Synak